Gospodarka

Niklas: Bat na dłużników

Kiedyś za długi wtrącano do więzienia, dzisiaj wystarczy wpisanie do cyfrowej bazy danych.

W Polsce prywatne bazy danych działają od kilkunastu lat. Obecnie jednak rząd zamierza wprowadzić nowe rozwiązania, które mają być batem na dłużników. Ministerstwo Finansów oraz Ministerstwo Gospodarki przygotowują nowelizacje ustaw, które utworzą kompleksowy system przekazywania danych o osobach zadłużonych. Wszystko to z powodu recesji gospodarczej, zwiększenia skali zadłużenia. Oczywiście, plany powstawały też przy dużym poparciu biznesu.

Z roku na rok Polacy zaciągają coraz więcej długów. Prawie 45% rodzin jest obecnie zadłużona. Bardzo często pożyczki te mają jednak umożliwić bieżące przeżycie, potwierdzają to badania CBOS, dotyczące poziomu biedy w Polsce i Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, które mówią, że prawie 36% dzieci rodzi się w biedzie. Z kolei dane GUS-u pokazują, że ok 7% obywateli żyje w warunkach skrajnego ubóstwa, natomiast co trzecia osoba w warunkach ubóstwa ekonomicznego. Nie dziwi więc, że z wielu powodów co czwarta uboga rodzina obciążona długami, ma problemy z ich spłacaniem.

Receptą na te problemy powinna być aktywna polityka społeczna i przyjazne konsumentom prawo. Niestety nasz rząd proponuje zgoła inne rozwiązania. Dwa ministerstwa pracują teraz nad projektami która umożliwią szczegółową „inwentaryzację” dłużników.

Na długach się zarabia 

Resort gospodarki ze swoją inicjatywą wyszedł już w zeszłym roku. Zakłada ona reformę funkcjonowania tzw. biur informacji gospodarczej (BIG-i). Są to prywatne firmy, które zysk czerpią z obracania informacjami o długach. Spółki te w ostatnich latach rozwijają się znakomicie. Ich przychody od 2010 roku wzrosły prawie o 100%, osiągając w 2013 roku kwotę ponad 150 mln zł.

BIG-i obecnie przetwarzają głównie dane o długach pochodzących z prywatnych firm, informacje dotyczą m.in. niespłaconych pożyczek czy rat. Na „czarną listę” można trafić, gdy ma się dług w wysokości jedynie 200 zł. Prawo pozwala na udostępnianie tych informacji szerokiemu kręgowi adresatów – oczywiście odpłatnie. W grę wchodzą banki, firmy, które podpisały z BIG-ami specjalne umowy oraz takie podmioty jak m.in. ABW, urzędy skarbowe czy policja.

Nowe przepisy dadzą BIG-om szersze kompetencje, a przy tym stworzą więcej możliwości osiągnięcia zysku. Do tej pory BIG-i mogły udostępniać informacje tylko o istniejących długach. Propozycje ministerstwa gospodarki mają to zmienić i biura będą mogły wykorzystywać tzw. dane archiwalne. Co więcej na ich podstawie BIG-i będą mogły tworzyć profile dłużników, tzn. oceniać ich wiarygodność. Do prywatnych rejestrów dłużników mają też trafiać informacje z administracji publicznej. Właściwie większość z tych pomysłów została zaczerpnięta wprost z dokumentu opracowanego przez THINKTANK – polski ośrodek analityczny, przy współpracy z BIG-ami oraz Konfederacją Lewiatan. Biznes, który zarabia na informacjach o długach, argumentuje, że jego propozycje przyczynią się do zwiększenia moralności publicznej. Wszak niespłacanie zobowiązań jest nieetyczne. Oto więc mamy przedsiębiorców, których prawdziwą misją jest nie tylko zarabianie, ale również i „wychowywanie społeczeństwa”.

Błędy i skargi

Wpisanie na „czarną listę” dłużników często ma charakter miękkiego szantażu, który ma zmusić osobę do zapłaty należności. Problem jednak może pojawić się, gdy wpisy w bazach danych BIG-ów są błędne, a długi, na podstawie których dłużnik znajduje się w rejestrze, w ogóle nie istnieją.

Na nieprawidłowości związane z funkcjonowaniem rejestrów dłużników zwracała uwagę m.in. Rzecznik Praw Obywatelskich. Jak podają same BIG-i, miesięcznie dostają one ponad 350 skarg, z czego 90 jest uzasadnionych i prowadzi do wykreślenia lub zmiany w wpisu rejestrze. Z kolei Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów w zeszłym roku otrzymał ok. 1000 skarg na BIG-i. To sporo, chociaż same liczby niewiele mówią. Nie wiemy np. jakich spraw czy kwot dotyczą wnioski od obywateli. Prowadzone dwa lata temu badania amerykańskiej Federalnej Komisji Handlu wskazują, że skala błędów w tamtejszych rejestrach sięga aż 25%. Trudno więc uznać, że takie bazy danych stanowią wiarygodne źródło informacji o długach osób.

Resort gospodarki próbuje rozwiązać problem błędnych wpisów, proponując specjalną procedurę sprzeciwu na umieszczenie w rejestrze. Pomysł ten jest jednak torpedowany przez stronę biznesową. Dla biur oznaczałoby to więcej obowiązków, a te raczej lobbują za ich zmniejszeniem i deregulacją.

Konglomerat publiczno-prywatny 

Do prywatnych baz danych dłużników ma niebawem zostać dołączony rejestr publiczny. Tak przynajmniej wynika z nowego pomysłu Ministerstwa Finansów. W powstającym rejestrze znajdą się osoby i firmy zalegające ze spłatą minimum 500 złotych z tytułu podatków, ceł czy innych publicznych należności. Dostęp do rejestru będzie powszechny i bezpłatny. Każdy więc będzie mógł sprawdzić, czy jego sąsiad lub krewny zalega z podatkami lub nie zapłacił określonej kary. Umożliwić ma to internetowa wyszukiwarka. Wystarczy znać jedynie imię i nazwisko osoby bądź jej PESEL lub NIP.

Nie każdy jednak będzie mógł swobodnie przeglądać całą bazę danych. Takie uprawnienia będą miały tylko urzędy oraz… BIG-i. W zamian za udostępnienie publicznego rejestru biura będą jednak musiały udostępnić administracji swoje rejestry.

Na naszych oczach powstaje bardzo karykaturalne partnerstwo publiczno-prywatne, którego celem ma być dokręcenie kontrolnej śruby dłużnikom. 

Tylko czy wzmożenie kontroli i represji może przyczynić się do rozwiązania problemów zadłużonych? Polacy bardzo często pożyczają, bo są biedni. Według badań trudności ze spłatą często są wynikiem poważnych problemów życiowych: choroby w rodzinie, konieczności sprawowania opieki nad dzieckiem czy starszymi rodzicami, złego stanu zdrowia czy bezrobocia. Sytuacji tych nie zmieni i najlepszy system wymiany informacji o dłużnikach.

Jak pisze w książce Dług. Rozrachunek z ciemną stroną bogactwa kanadyjska pisarka Margaret Atwood – „bez pamięci nie ma długu”. Dobrze by jednak było, gdyby nasz rząd pamiętał nie tylko o egzekwowaniu długów, ale również o społecznych przyczynach ich powstawania.  

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jędrzej Niklas
Jędrzej Niklas
London School of Economics
Jędrzej Niklas – jest doktorem nauk prawnych, pracuje obecnie na London School of Economics, gdzie bada wpływ nowych technologii na prawa człowieka i państwo.
Zamknij