Progresywny system podatkowy, szczególnie wyższe opodatkowanie spadków i walka z unikaniem opodatkowania, zapewnienie równego dostępu do edukacji i dobrze płatnych miejsc pracy. Tylko tak można przeciwdziałać nierównościom.
Raporty analizujące konkurencyjność gospodarki czy łatwość prowadzenia biznesu ukazują się co rok, a o pozycji Polski w rankingu Doing Business często się mówi w debacie publicznej. Rankingów prospołecznych jest za to jak na lekarstwo. Publikacja pierwszej edycji Światowego Raportu Nierówności przybliża nas choć trochę do (wciąż odległej) równowagi.
Po kryzysie finansowym nierówności ponownie znalazły się w centrum publicznych sporów. Kapitał w XXI wieku Thomasa Piketty’ego zdobył czołowe pozycje list bestsellerów, a w renomowanych czasopismach ekonomicznych ukazuje się coraz więcej badań dotyczących rozwarstwienia społeczno-ekonomicznego. Jednym z głównych ośrodków badawczych poświęconych tej tematyce jest Światowe Laboratorium Nierówności (World Inequality Lab) kierowane między innymi przez Thomasa Piketty’ego, Emanuela Saeza, czy Gabriela Zucmanna.
Laboratorium zgromadziło dane dotyczące nierówności dochodowych oraz majątkowych w blisko sześćdziesięciu krajach ze wszystkich kontynentów. Opublikowany w ostatni czwartek World Inequality Report jest próbą ujęcia zgromadzonej wiedzy na poziomie globalnym. Celem jego autorów i autorek nie jest oczywiście ostateczne rozstrzygnięcie toczących się sporów dotyczących nierówności, lecz przedstawienie danych dotyczących ich skali oraz dynamiki. Każdy z nas ma prawo do własnej opinii czy oceny wielkich zjawisk, warto jednak, by były oparte na faktach.
Światowy Raport Nierówności oparty jest na nowej metodologii, która zestawia dane pochodzące z różnych źródeł: rachunków narodowych, badań ankietowych, danych fiskalnych oraz rankingów najbogatszych mieszkańców państw. Jednym z najczęstszych problemów przy międzynarodowych porównaniach poziomu nierówności jest brak jednolitego standardu ich pomiaru. Różnice w poziomie nierówności w poszczególnych państwach mogą być zatem różnicami nie tylko w dystrybucji dochodu, ale także pomiędzy sposobami pomiaru. Wykorzystanie jednolitej metodologii jest zatem znaczącym krokiem naprzód.
Autorzy i autorki raportu najczęściej posługują się miarami decylowymi, tj. miarami, które przedstawiają udział poszczególnych decyli (dziesiętnych części populacji) w całości dochodów lub majątku. Miary decylowe są najłatwiejsze do interpretacji przez szerokie grono odbiorców i odbiorczyń, a także relatywnie proste do obliczenia. Warto zaznaczyć, że ilekroć w raporcie pisze się o nierównościach na poziomie globalnym, chodzi o nierówności we wszystkich krajach, które zostały objęte analizą. Mieszka w nich około 60% ludności świata. Dla reszty państw wystarczająco dokładne dane odnośnie nierówności nie są niestety dostępne.
Najnowsze badania nierówności w Polsce pokazują, że przypływ nie unosi wszystkich łodzi
czytaj także
Czego dowiadujemy się z raportu?
Poziom nierówności dochodowych znacząco różni się pomiędzy poszczególnymi regionami. I tak np. w Europie najbogatszy decyl otrzymuje „jedynie” 37% całości dochodów w gospodarce, w Chinach, Rosji oraz USA i Kanadzie to pomiędzy 40, a 50%, zaś w Brazylii, Indiach i Afryce Subsaharyjskiej najbogatsza jedna dziesiąta populacji otrzymuje ponad połowę całego dochodu. Najwyższy poziom nierówności odnotowuje się w krajach Bliskiego Wschodu, gdzie najbogatszy decyl otrzymuje 61% całości dochodów. Za tak wysoki poziom nierówności w ostatnim z wymienionych regionów odpowiada przede wszystkim fakt, że tamtejsze kraje nie doświadczyły kompresji dochodów, która w gospodarkach rozwiniętych była konsekwencją budowy państw dobrobytu po II Wojnie Światowej.
W Stanach Zjednoczonych najbogatszy procent ma blisko dwa razy większy udział w dochodzie narodowym niż uboższa połowa. W Europie Zachodniej relacja ta jest odwrotna – uboższa połowa populacji otrzymuję około 20% całego dochodu, a najbogatsza jedna setna – ok. 12%. Na poziomie globalnym najbogatszy procent zagarnia około 20% dochodu, zaś biedniejsza połowa ludzkości około 9%.
W latach 1980-2016 nierówności dochodowe najszybciej rosły w USA i Kanadzie, Indiach oraz Rosji. W Europie ich wzrost miał umiarkowany charakter, podobnie jak w Brazylii, Afryce Subsaharyjskiej i na Bliskim Wschodzie. O ile jednak Europa jest regionem o najniższym poziomie nierówności, w pozostałych z wymienionych regionów nierówności po prostu ustabilizowały się na bardzo wysokim poziomie.
Jak natomiast wygląda dynamika nierówności, jeśli analizie poddamy dystrybucję dochodu na całym świecie zamiast w poszczególnych państwach? Jeśli narysujemy krzywą przedstawiającą wzrost dochodów realnych w poszczególnych decylach światowej dystrybucji dochodu to będzie ona przypominać… słonia. Wpierw wspinamy się na jego grzbiet i pozostajemy na nim – od drugiego do piątego decyla wzrost dochodu realnego w latach 1980-2016 wyniósł ok. 100%. W większości to mieszkańcy Indii i Chin, a także części Afryki Subsaharyjskiej. Następnie schodzimy po jego czaszce – w czterech kolejnych decylach wzrost dochodów realnych w analizowanym okresie wyniósł około 50%. To klasa średnia w gospodarkach rozwiniętych, dla której ostatnie dekady były dość trudnym okresem. Na poziomie 97/98 percentyla (górne 3-4 procent) nasz słoń zaczyna podnosić trąbę – krzywa ponownie unosi się ku górze. Realne dochody najbogatszego promila wzrosły bowiem o blisko 150%, a jego najzamożniejszej części aż o blisko 250%. Biedniejsza połowa ludzkości przez ostatnie trzydzieści lat otrzymała 12% z całości wzrostu dochodu, najbogatszy procent – ponad dwa razy tyle, bo aż 27%.
W gospodarkach rozwiniętych poziom majątku prywatnego w relacji do rocznego PKB powraca do poziomu z początku XX wieku. O ile w roku 1970 wynosił on pomiędzy 200 a 400%, to dziś wynosi pomiędzy 400 a 700%. Z kolei wartość majątku publicznego, obliczona jako różnica pomiędzy wartością aktywów w posiadaniu państwa a długiem publicznym w tym samym czasie zdecydowanie spadła. Dziś w większości państw rozwiniętych wynosi ona poniżej 10% rocznego dochodu narodowego, a w skrajnych przypadkach (Wielka Brytania, czy Stany Zjednoczone) jest wręcz ujemna. W oczywisty sposób utrudnia to prowadzenie polityki publicznej, która mogłaby ograniczać poziom nierówności.
Majmurek: Jeden procent jedzie na gapę. Pora wywalić miliarderów z pokładu
czytaj także
Nierówności majątkowe nie powróciły jeszcze do poziomu sprzed stulecia, ale w ostatnich dekadach również one wyraźnie wzrosły. Państwa, które w ciągu poprzednich dziesięcioleci dokonały transformacji gospodarczej (Chiny, Rosja, Indie) pod tym właśnie względem zaskakująco szybko dogoniły gospodarki rozwinięte. I tak, najbogatszy procent posiada około 40% całości majątku prywatnego w Rosji, 30% w Chinach oraz ponad 20% we Francji i Wielkiej Brytanii. Najzamożniejszy procent ludności świata posiada ponad 30% majątku prywatnego, a globalna „klasa średnia” (percentyle od 51-90, czyli dolne 4/5 górnej połówki) nieco mniej niż 30%. Udział najzamożniejszych 10% w całości majątku prywatnego to ponad 70% w Stanach Zjednoczonych i Rosji, ponad 60% w Chinach, a około 50% w Wielkiej Brytanii i we Francji.
Wzrost wartości majątków prywatnych wynika z dwóch czynników: powstawania nowych aktywów, jak i wzrostu wartości dotychczas istniejących. Co ciekawe, szybki wzrost cen nieruchomości w gospodarkach rozwiniętych obniża udział najwyższego decyla w całości majątku. Nieruchomości stanowią bowiem większą część majątku „klasy średniej” niż u najwyższych percentyli co sprawia, że wzrost ich cen wzmacnia udział klasy średniej w całości majątku. Z drugiej strony wzrost cen nieruchomości zwiększa różnicę pomiędzy biedniejszą połową populacji a klasą średnią, oraz generuje znaczne nierówności międzypokoleniowe.
Jak będzie wyglądać przyszłość?
Autorzy i autorki raportu analizują trzy scenariusze dynamiki nierówności do roku 2050. W pierwszym z nich w każdym z regionów świata nierówności będą rosły w tym samym tempie co dotychczas. W drugim scenariuszu w każdym z regionów będą one rosły tak szybko, jak w USA. W trzecim wreszcie nierówności w każdym z regionów będą miały dynamikę taką, jak w Europie. W każdym z tych scenariuszy zakłada się dalszy stabilny wzrost światowego PKB, a także taką samą wysokość przeciętnego globalnego dochodu.
W procesach trwających dekady nawet niewielkie różnice w rocznej dynamice oznaczają znaczne różnice na koniec okresu. W roku 2016 najbogatszy jeden procent otrzymywał 20% całości globalnych dochodów, a biedniejsza połowa populacji nieco poniżej 10%. W pierwszym ze scenariuszy udział najbogatszej jednej setnej ludności w całości dochodów wzrośnie zatem do 25%, a udział biedniejszej połowy ludzkości świata pozostanie względnie stabilny. W drugim, „amerykańskim” scenariuszu udział najbogatszego procenta wzrośnie do blisko 30% , a uboższa połowa ludzkości otrzymywać będzie ledwie 6% całości dochodów. W trzecim, tzn. „europejskim” udział najbogatszego procenta obniży się do ok. 19%, a dolnej połowa rozkładu otrzymywać będzie 13% całości dochodów.
czytaj także
W scenariuszu amerykańskim przeciętne dochody dolnej połowy ludzkości wynosić będą 4500 euro rocznie. W scenariuszu europejskim – przy takim samym poziomie przeciętnego dochodu na świecie – 9100 euro rocznie.
Co robić?
W ostatnim z rozdziałów Raportu przedstawione zostają potencjalne metody przeciwdziałania wzrostowi nierówności. Zespół autorski zdecydowanie opowiada się za zwiększeniem progresywności systemu podatkowego, w szczególności za wyższym opodatkowaniem spadków. Duże znaczenie mają również polityki mające na celu zapewnienie równego dostępu do edukacji i dobrze płatnych miejsc pracy.
czytaj także
Walka z unikaniem opodatkowania musi być integralnym elementem przeciwdziałania dalszemu wzrostowi nierówności. W tym celu postulowane jest powołanie Światowego Rejestru Finansowego. Byłyby w nim zbierane informacje dotyczące posiadanych aktywów finansowych. Pierwowzorem Rejestru są funkcjonujące już dzisiaj na poziomie krajowym depozyty papierów wartościowych, które rejestrują informacje o posiadaczach akcji i obligacji znajdujących się w obrocie publicznym. Posiadaczem aktywów finansowych często są jednak pośrednicy (np. firmy), co poważnie ogranicza użyteczność istniejących depozytów papierów wartościowych dla pomiaru nierówności i przeciwdziałaniu im. Według zamysłu autorek i autorów rozdziału w Rejestrze powinni być ujęci faktyczni właściciele.
W przypadku większości gospodarek rozwiniętych zwalczanie nierówności poważnie utrudnia wysoki poziom długu publicznego. Autorzy i autorki rozważają jego częściowe anulowanie, obniżenie wartości poprzez inflację, a także progresywne opodatkowanie kapitału. Pierwsze dwa z wymienionych rozwiązań mogły by jednak stworzyć poważne zagrożenie dla stabilności finansowej, co sprawia, że progresywne opodatkowanie kapitału wydaje się najbardziej sensownym rozwiązaniem.
Pewien niedosyt pozostawia fakt, że analizie nie poddano idących dalej pomysłów, jak np. Bezwarunkowego Dochodu Podstawowego. Istniejące analizy (ostatnio raport MFW) wskazują jednak, że o ile BDP byłoby dobrym rozwiązaniem dla uboższych państw, gdzie znaczna część świadczeń socjalnych trafia do wyższych decyli dochodu, o tyle dla gospodarek europejskich byłby to krok w tył.
czytaj także
Czy jest się czym martwić?
Debata o nierównościach społeczno-ekonomicznych nie toczy się jedynie na poziomie wartości. Równiejsze społeczeństwa zwykle są bowiem „efektywniejsze” – żyje się w nich po prostu lepiej. Wysoki poziom nierówności negatywnie wpływa na poziom zdrowotności oraz wzajemnego zaufania w społeczeństwie. Kumulacja zasobów w rękach wąskich grup interesu zagraża demokracji. Nierówności utrudniają również inwestycję w edukacje, przez co obniżają mobilność społeczną. Dzisiaj np. szanse na spełnienie się American Dream są zdecydowanie mniejsze ze względu na nierówność dostępu do dobrej szkoły. Wreszcie, nierówności mają negatywne konsekwencje makroekonomiczne – wiele badań (między innymi MFW i OECD) wskazuje, że wyższe nierówności oznaczają niższy wzrost gospodarczy, a to za sprawą osłabienia popytu wewnętrznego.
czytaj także
Konserwatyści czasami próbują zbić troskę o nierówności jako „pierwszoświatowy problem” argumentując, ze na poziomie globalnym nierówności spadają lub pozostają względnie stabilne. Jeżeli skorzystamy z takiej miary nierówności, którą można poddać dekompozycji, faktycznie okazuje się, że nierówności pomiędzy państwami zmniejszają się szybciej niż zwiększają się nierówności wewnątrz państw. Nie ma jednak powodu przypuszczać, że spadek nierówności pomiędzy państwami wynika właśnie z wzrostu nierówności wewnątrz nich. Do tego w długim okresie pierwszy z tych czynników będzie się wyczerpywał, a drugi wciąż pozostanie w grze.
Czasem informacji o wzroście nierówności przeciwstawiane są statystyki dotyczące spadku ubóstwa. Według danych Banku Światowego przez ostatnie ćwierćwiecze ponad miliard osób wyszło z ubóstwa, rozumianego jako życie za mniej niż 1,9 dolara dziennie. Walka z ubóstwem nie jest jednak celem rozbieżnym z przeciwdziałaniem nierównościom. Wprost przeciwnie – gdyby we wskazanym okresie nierówności nie wzrosły, jeszcze więcej osób wyszłoby ponad granicę ubóstwa.
Reasumując – albo ograniczymy wzrost nierówności, albo świat stanie się gorszym miejscem do życia. Publikacja Światowego Raportu Nierówności to ważny moment w toczącej się debacie. Oby ukazywał się on regularnie.