Jakie poglądy można znaleźć w zaakceptowanych przez MEN podręcznikach do podstaw przedsiębiorczości?
W 2002 roku do szkół ponadgimnazjalnych w Polsce wprowadzono podstawy przedsiębiorczości. Decyzja ta była co najmniej bezprecedensowa – do dziś jesteśmy jedynym krajem w Unii Europejskiej, w którym wiedzę z zakresu przedsiębiorczości przekazuje się w ramach osobnego przedmiotu. Jaką wiedzę w dziedzinie ekonomii przekazują stosowane podręczniki? Nie będzie prawdopodobnie zaskoczeniem, że pluralizm nie jest ich zaletą, a przekonanie o braku alternatywy jest ich wspólnym mianownikiem.
Nauczanie ekonomii teoretycznie zaczyna się już w gimnazjum w ramach przedmiotu wiedza o społeczeństwie. Zgodnie z programami nauczania absolwent gimnazjum powinien znać i w praktyce stosować zasady organizacji pracy i nie tylko poznawać cechy człowieka przedsiębiorczego, ale także je ćwiczyć. Jest zobowiązany znać najważniejsze typy podmiotów gospodarczych i zadania banków centralnych oraz komercyjnych, analizować wybrany rynek, rozumieć rolę państwa w gospodarce rynkowej, a co więcej sprawnie posługiwać się pojęciami koniecznymi do analizy wzrostu gospodarczego (produkt krajowy brutto, produkt narodowy brutto, inflacja, recesja…).
Brzmi to całkiem ambitnie i ciekawie, ale to tylko ułuda niewytrzymująca zderzenia z rzeczywistością. Sam WOS w gimnazjum bywa traktowany jak michałek, a przekazywanie wyżej wymienionych treści jest marginalizowane nawet w jego ramach. Nauczyciele nie zawsze posiadający konieczne wykształcenie, aby swobodnie poruszać się w wymienionych tematach, w większości podchodzą do tych treści niechętnie, a umieszczenie ich w końcowych rozdziałach podręczników i programów nauczania sprawia, że często po prostu brakuje na nie czasu.
W liceum na podstawy przedsiębiorczości przeznaczonych jest 60 godzin lekcyjnych. Zwykle realizowane są one w ciągu jednego roku po dwie godziny tygodniowo (najczęściej w pierwszej lub drugiej klasie). W ramach tych zajęć uczniowie przyswajają wiedzę odnośnie komunikacji, pracy zespołowej, planowania kariery zawodowej, funkcjonowania przedsiębiorstwa oraz analizy rynków, ze szczególnym uwzględnieniem problematyki rynku pracy. W programie nauczania znajdują się również bloki dotyczące udziału państwa w gospodarce, zagadnień współpracy międzynarodowej oraz etyki w działalności gospodarczej. Uczniowie uczą się zakładać firmę i tworzą biznesplany. Piszą CV i listy motywacyjne oraz wypełniają zeznania podatkowe.
Jak piszą autorzy jednego z poradników dla nauczycieli: „O sukcesie zawodowym człowiek powinien myśleć już w wieku kilkunastu lat […]. Celem aktywności zawodowej powinna być mobilność do wielokrotnego zatrudnienia”.
Przekonanie to jest w pełni widoczne podczas lekcji przedsiębiorczości.
Program nauczania przedsiębiorczości (eksperci często zwracają uwagę na jego przeteoretyzowanie i nadmierne skupienie na zagadnieniach makroekonomicznych) z pewnością zasługuje na szczegółową analizę, tymczasem jednak przyjrzymy się, jakie poglądy przedstawiają zaakceptowane przez MEN podręczniki do tego przedmiotu w kontekście zagadnień ekonomicznych uchodzących za kontrowersyjne, takie jak plan Balcerowicza, płace minimalne czy udział państwa w gospodarce.
Większość unika spornych tematów, traktując je po prostu jako nieistniejące. Te, które tego nie robią, i tak zwykle przedstawiają je bardzo jednostronnie.
Wydany w 2012 roku podręcznik przedsiębiorczości Ciekawi świata o porażkach Planu Balcerowicza nie mówi po prostu nic, szafując przy tym sformułowaniami, że Plan Balcerowicza sprawił, że „właścicielem majątku oprócz państwa mógł być każdy obywatel” i stworzył „prawidłowo działające rynki kapitału i pracy”. Zofia Sępkowska w innym podręczniku nie jest aż tak radykalna i zauważa, że głównym błędem było nadmierne obciążenie przedsiębiorstw państwowych podatkami, a autorzy kolejnego – Podstawy przedsiębiorczości, Małgorzata Biernacka, Jarosław Korba i Zbigniew Smutek – jako jedyną negatywną konsekwencję polskiej transformacji dostrzegają hiperinflację. Wygląda na to, że kilka milionów bezrobotnych nie zasłużyło sobie na przesadną uwagę.
Wymowny jest zwłaszcza poradnik dla nauczycieli wydany jako uzupełnienie Ciekawych świata. Materiałem źródłowym do lekcji o transformacji gospodarczej, na podstawie którego uczniowie i uczennice mają wyrobić sobie opinię na jej temat jest… przemówienie Leszka Balcerowicza z 2001 roku, w którym ostrzega on przed trzema „zabobonami progresizmu XXI wieku” – przywiązaniem do znacznego udziału państwa w PKB, przekonaniem, że podatki progresywne są środkiem do walki z biedą oraz poglądem, że musi istnieć monopol publiczny na finansowanie świadczenia usług w dziedzinie oświaty, zdrowia i opieki społecznej. Podsumowując, Leszek Balcerowicz stwierdza, że „im mniej prywatyzacji i liberalizacji tym więcej biedy w naszej części świata”, a problemy mają jedno źródło – nadmiernie rozdęty, zdeformowany i szkodliwy sektor publiczny. Nie jest to zresztą jedyny „interesujący” poradnik dla nauczycieli – już we wstępie do wydanego w 2005 roku poradnika Maria Bielacka informuje nauczycieli o negatywnych skutkach wysokich podatków i zapoznaje ich z koncepcją krzywej Laffera, zgodnie z którą obniżenie stawek podatkowych może pobudzić aktywność gospodarczą i zwiększyć przychody budżetowe.
Autorka niestety nie zadaje sobie przy tym trudu dokonania ewaluacji reform podatkowych inspirowanych krzywą Laffera lub przytoczenia badań w tej dziedzinie. Gdyby dowiedziała się, że w prawie wszystkich taki wypadkach, wbrew zapowiedziom, doprowadzają one do spadku przychodów budżetowych, a wedle badań poziom opodatkowania powyżej którego zmniejszenie stopy opodatkowania może zwiększyć przychody, to nie kilkanaście czy dwadzieścia kilka procent, a nawet 70 lub więcej, z pewnością byłaby niemile zaskoczona.
System podatkowy jest zresztą szczególnie interesującym tematem dla autorów podręczników przedsiębiorczości. Pośród mozolnego wypełniania PIT-ów (najniższa znajdująca się na nich kwota znaleziona przeze mnie w podręcznikach to 124 tysiące złotych) autorzy znajdują czas także na pochylenie się nad zagadnieniem podatku liniowego.
Krok w przedsiębiorczość wpierw zapoznaje uczniów z indeksami wolności gospodarczej i Dniem Wolności Podatkowej, aby następnie przejść do omówienie podatku liniowego. Autorzy zaczynają delikatnie, przyznając, że od lat toczy się dyskusja, czy w miejsce podatków progresywnych wprowadzić podatek proporcjonalny z jedną stawką podatkową. Następnie jednak stwierdzają, że
Kraje europejskie, jak np. Czechy, Słowacja, Łotwa, Litwa, czy Estonia, już tego dokonały. Również w Polsce podjęto w tym kierunku pewną decyzje. Wprowadzono m.in. liniową opcję podatkową dla osób prowadzących działalność gospodarczą.
Cytują również artykuł Więcej prawdy o podatku liniowym autorstwa J.Fisza, zgodnie z którym podatek liniowy jest najlepszym i najprostszym rozwiązaniem dla gospodarek w okresie transformacji – jest neutralny, prosty, przyjazny dla podatnika i prowadzi do szybszego wzrostu gospodarczego.
Jako głos przeciwny cytowany jest Piotr Kuczyński, który w pierwszych zdaniach zauważa, że olbrzymia większość lepiej sytuowanych i wykształconych jest za wprowadzeniem podatku liniowego. W podręczniku próżno szukać informacji, że podatek liniowy wcale nie jest europejskim standardem, a co więcej nie funkcjonuje w ani jednym państwie „starej UE”. Uczeń dociekliwy, który sięgnie do dodatkowo wydanych ćwiczeń (z których nie korzysta prawie żaden nauczyciel) i rozwiąże zadanie, w którym na podstawie załączonej mapy ma wypisać kraje europejskie, które wprowadziły podatki liniowe, daty. kiedy to zrobiły, oraz wysokość wprowadzonej stawki być może zauważy, że w naszym regionie świata podatek liniowy oprócz krajów postkomunistycznych wprowadziła jedynie Islandia (dość szybko zresztą z niego rezygnując, podobnie jak Czechy i Słowacja).
Większość uczniów jednak nigdy nie rozwiąże tego zadania i pozostanie z mglistym przekonaniem, że podatki liniowe są zbliżającym się europejskim standardem popieranym przez wykształconych i dobrze sytuowanych, czyli ludzi, jakimi pragną się stać.
Wśród prezentowanych uczniom autorytetów znajduje się również przedstawiciel austriackiej szkoły ekonomii Heurto de Soto, który w cytowanym wywiadzie „Przeciwko każdej formie państwa” zauważa, że państwowa interwencja może jedynie utrudnić rynkowi „wykrywanie błędów inwestycyjnych” i „przenoszenie czynników produkcji”. Wątpliwe jest, czy każdy uczeń zrozumie, że to on w przyszłości ma być owym anonimowym „czynnikiem produkcji” przenoszonym przez rynek. W dziedzinie płacy minimalnej autorytetem jest Robert Gwiazdowski, który, nie zadając sobie trudu konfrontacji swoich przekonań z rzeczywistością, stwierdza:
Z ekonomicznego punktu widzenia nie ma ona sensu żadnego. Ma natomiast przyczyny społeczno-polityczne. Przy czym ze społecznego punktu widzenia też jest ona bez sensu. Bo z ogólnospołecznego punktu widzenia dla społeczeństwa wartość mają takie rozwiązania instytucjonalne, które przyczyniają się do rozwoju gospodarczego, a przynajmniej go nie hamują. A „płaca minimalna” źle wpływa na rynek pracy.
Jako głos za płacami minimalnymi przytoczona jest wypowiedź przewodniczącego OPZZ Jana Guza odwołującego się jednak do kwestii społecznych, przez co pozostaje wrażenie, że szkodliwość płacy minimalnej jest ekonomiczną oczywistością.
Prywatyzacja emerytur czy reforma OFE to tematy, które nie raz rozgrzewały do czerwoności polską debatę publiczną. Autorzy podręczników nie przejmują się jednak kontrowersjami i informują uczniów, że powinni dostrzec związek między swoimi decyzjami a wysokością przyszłej emerytury i zgodnie z zaleceniem ekspertów oszczędzać w trzecim filarze. Towarzyszą temu znane z reklam doby przełomu wieków obrazki szczęśliwych emerytów na wakacjach. Możliwości stracenia oszczędności zwykle nie poświęca specjalnej uwagi, a czasem w ogóle o niej nie pisze. Eksperci przecież zalecają!
Dla większości uczniów podstawy przedsiębiorczości są jedyną szansą na zdobycie wiedzy ekonomicznej w ramach edukacji formalnej. Niestety, szansa ta nie jest dobrze wykorzystana.
W ramach lekcji przedsiębiorczości prezentowany jest jednostronny, proliberalny obraz ekonomii, a wszystkie rozwiązania prospołeczne (wyższe płace minimalne, państwo socjalne) zdają się być efektem nieuctwa ekonomicznego.
Autorów i autorki podręczników raczej specjalnie nie zastanawia fakt, że osoby proponujące inne rozwiązania niż „państwo minimum” często dzierżą uniwersyteckie tytuły, a ich wkład w ekonomię uznawany jest na całym świecie. Dziś petycje za wzrostem płacy minimalnej podpisują nobliści. Polskie podręczniki z podstaw przedsiębiorczości wciąż jednak tkwią głęboko we wczesnych latach dziewięćdziesiątych.
**
Marcin Wroński – student ekonomii w Szkole Głównej Handlowej, prezes Studenckiego Koła Naukowego Ekonomii SGH. W liceum trzykrotnie został laureatem Olimpiady Wiedzy Ekonomicznej, od kilku lat prowadzi zajęcia pozalekcyjne przygotowujące do udziału w niej uczniów LXIV LO im. Witkiewicza oraz XIV LO. Im. Staszica w Warszawie. Publikował między innymi w: „Obserwatorze Finansowym”, „Wiedzy i Życiu”, „Tygodniku Przegląd”. Członek Partii Razem.