Tegoroczni nobliści z ekonomii badają sytuacje, w których rynek nie przynosi optymalnych rozstrzygnięć. Komentarz Macieja Gduli.
W relacjach z tegorocznych Nobli z ekonomii trudno znaleźć coś, co normalnemu czytelnikowi tłumaczyłoby sens przyznania tej nagrody Alvinowi Rothowi i Lloydowi Shapleyowi, a nie na przykład profesorowi Leszkowi Balcerowiczowi, który, jak wiadomo, swoją myślą i działaniem bezustannie wpiera wzrost PKB. Warto więc pochylić się nad ustaleniami tegorocznych noblistów, żeby zobaczyć, co dziś w ekonomii jest doceniane, i pamiętać o tym, gdy swoje mądrości głoszą nasze rodzime naukowe autorytety.
Shapley to klasyk teorii gier, którego wkład w rozwój tej perspektywy jest powszechnie doceniany. Przedstawił on m.in. model dopasowywania do siebie aktorów należących do dwóch różnych zbiorów, tak aby optymalizować efekty doboru. Rozważania dotyczyły możliwych dopasowań między grupą mężczyzn i kobiet poszukujących współmałżonka. Shapley proponował, jak zorganizować dobór, tak aby jak najlepiej odpowiadał hierarchii preferencji aktorów i przyczyniał się do budowy stabilnych związków.
Jego idee wykorzystał Al Roth, przeprowadzając zarówno badania empiryczne, jak i projektując rozmaite instytucje. Punktem wyjścia były dla niego rozważania o rynku pracy, na który można też spojrzeć jako sytuację doboru spośród dwóch grup aktorów: pracodawców i pracobiorców. Analizował sytuacje, w których rywalizacja o wykształconych pracowników, na przykład lekarzy, sprzyjała temu, że dla obu stron wybór najbardziej pożądanej oferty się zawężał. Działo się tak dlatego, że pracodawcy starali się złowić najlepszych kandydatów już na studiach i zdążyć tym samym przed konkurencją. Poszukując pracowników, nie mieli pełnej informacji i adresowali swoją ofertę do wąskiej grupy, ponosząc przy okazji spore koszty związane z wyścigiem po pracownika. Studenci z kolei działali pod presją czasu i wybierali tylko spośród ofert tych pracodawców, którzy akurat do nich trafili.
Choć mamy tu do czynienia z działaniami zgodnymi z zasadami laissez-faire, to efektem jest ograniczenie możliwości wyboru dla aktorów i nieoptymalny dobór. Rozwiązanie zaproponowane przez Rotha polega na wprowadzeniu ograniczeń: wszyscy zainteresowani lekarze i szpitale w ustalonym momencie wybierają spośród wszystkich dostępnych ofert. Takie rozwiązanie pozwala na stworzenie najlepszych dopasowań i ograniczenie kosztów transakcyjnych.
Innym obszarem, w którym Roth zastosował swoje pomysły, były transplantacje. Obrót organami wyłączony jest z normalnej wymiany rynkowej na mocy przepisów prawa, ale Roth wskazuje, że to wyłączenie ma racjonalne podstawy. Po pierwsze, wprowadzenie rynku ograniczyłoby liczbę dawców altruistycznych, czyli oferujących za darmo swoje narządy osobom nieznajomym i niespokrewnionym. Po drugie, możliwość handlu organami stwarzałaby ogromne pole do nadużyć, łącznie ze zmuszaniem do oddawania organów za pomocą nacisku ekonomicznego (np. w sytuacji niemożności spłacenia kredytu).
Roth, starając się zwiększyć liczbę transplantacji i polepszyć wskaźniki wyleczenia w chorobach nerek, zaproponował system doboru między ludźmi skłonnymi oddać swą nerkę bliskiej osobie, ale niemogącymi tego zrobić ze względu na niezgodność grupy krwi między nimi a biorcą. W systemie kojarzone są pary, które mogą dokonać przekazania nerki „na krzyż”. Taki system pozwala skutecznie zwiększyć liczbę transplantacji i skrócić czas oczekiwania na operację.
Badania i pomysły Rotha krążą więc wokół sytuacji, w których rynek nie może przynieść optymalnych rozstrzygnięć. Jego liberalizm polega na tym, że na pierwszym miejscu stawia najlepsze możliwe zaspokojenie ludzkich potrzeb i realizacji tego celu podporządkowuje dobór narzędzi. To jakby odwrotność poglądów naszych liberałów, dla których wolny rynek jest wartością samą w sobie, a zaspokojenie potrzeb brzmi podejrzanie roszczeniowo.