Nakłady na edukację, opiekę nad dziećmi i opiekę zdrowotną są przyszłościową inwestycją, ponieważ przynoszone przez nią zyski – lepiej wykształceni, bardziej zadbani i zdrowsi ludzie oraz więcej możliwości dla kobiet – będą procentować nie tylko teraz, ale też w przyszłości. Fragment książki „Pomyśleć ekonomię od nowa. Przewodnik po głównych nurtach ekonomii heterodoksyjnej”, opublikowanej przez Wydawnictwo Ekonomiczne Heterodox.
(…) Szczególnym osiągnięciem ekonomii feministycznej jest być może zaproponowana analiza teoretyczna opieki – usług praktycznych na rzecz dzieci i niektórych dorosłych, zgodnie z ich specyficznymi potrzebami, niezbędnych, by zapewniono im to, co inni zapewniają sobie samodzielnie. Ekonomia feministyczna kładzie wyjątkowy nacisk na teoretyczne ujęcie opieki, dostrzega bowiem silnie powiązane z płcią normy, niemalże zawsze przypisujące pracę opiekuńczą kobietom. To ujęcie jest niezbędne dla zrozumienia nierówności płci tak w życiu domowym, jak i w kwestiach zatrudnienia.
Zwolennicy głównonurtowej teorii ekonomicznej i liczni politycy zazwyczaj uważają opiekę za towar jak każdy inny, w który zaopatrywanie można analizować za pomocą narzędzi badawczych stosowanych w przypadku innych procesów produkcji. Powołują się więc na model oparty na produkcji dóbr przemysłowych, zastrzegając jednocześnie, że ma on szersze zastosowanie.
czytaj także
Ekonomiści feministyczni natomiast wskazali cechy opieki odróżniające ją od typowego towaru badanego przez ekonomię. Pierwszą z nich jest to, że na popyt i podaż wpływają normy społeczne obejmujące zarówno zakres osób wymagających opieki, jak i to, w jaki sposób i przez kogo taka opieka powinna być zapewniana. W tym ostatnim aspekcie płeć ma ogromne znaczenie. Wielu ekonomistów feministycznych upatruje w normach przypisujących większą odpowiedzialność opiekuńczą kobietom niż mężczyznom jednej z, o ile nawet nie jedynej, przyczyny różnic płci w społeczeństwie.
Pomimo braku zróżnicowania w przypadku płci obciążonej pracą opiekuńczą, jeśli chodzi o przedmiot opieki, sposób jej udzielania i warunki, w jakich się ona odbywa, występują zasadnicze różnice kulturowe. „Diament opieki” ze schematu 5.3 pokazuje różne sektory udzielania zarówno płatnej, jak i nieopłacanej opieki. O alokacji niektórych decyduje rynek, o innych – rodziny i wspólnoty.
Zapewnianie opieki znacząco różni się pomiędzy poszczególnymi kulturami. Podobnie jak w przypadku niemal powszechnej tendencji do obciążania kobiet nieopłacaną pracą opiekuńczą, można tu dostrzec pewne wspólne kierunki. Wraz ze wzrostem wydajności przemysłowej zwiększył się koszt alternatywny nieopłacanej pracy opiekuńczej kobiet. W wielu państwach wprowadzono rozwiązania odciążające kobiety, co umożliwiło im podejmowanie zatrudnienia. Niemniej można także dostrzec niechęć po stronie polityków, być może odzwierciedlającą poglądy ich elektoratu, do przeznaczania na opiekę środków wystarczających na to, by można ją uważać za usługę powszechną. Dlatego też opieka rodzinna wciąż będzie przeważać w zaopatrywaniu, a zarazem prywatne, odpłatne usługi opiekuńcze staną się w przyszłości jednym z najprężniej rozwijających się sektorów gospodarki. W przypadku Wielkiej Brytanii połączenie prywatyzacji zaopatrywania w opiekę z porażką budżetu państwowego w wyjściu naprzeciw zwiększającemu się zapotrzebowaniu oznacza dla tych, którym opieka potrzebna jest najbardziej, konieczność zakupienia opieki od sektora prywatnego, polegania na rodzinie i przyjaciołach albo po prostu niezaspokojenie ich potrzeb (Age UK 2014).
czytaj także
Drugą cechą opieki wskazywaną przez ekonomistki feministyczne jest to, że zaopatrywanie jest tożsame z powstaniem osobistej relacji między opiekunem a podopiecznym. Jako praktyczna usługa świadczona osobiście musi być konsumowana w momencie dostarczania, a więc dostarczyciel i odbiorca muszą pozostawać ze sobą w związku. To istotna różnica wobec dóbr przemysłowych, których wytwórcy zazwyczaj nigdy nie zobaczą na oczy konsumentów i których konsumpcja może być oddzielona zarówno przestrzennie, jak i czasowo od produkcji. Z tego względu jakość opieki zależy, przynajmniej częściowo, od jakości związku, jaki powstał między opiekunem a podopiecznym. Uważalibyśmy ją za mizerną, gdyby opiekun nie wykazywał żadnego zainteresowania podopiecznym.
Z niezbędności takiego związku wynika istotowa trudność i możliwa problematyczność zwiększania wydajności pracy opiekuńczej. Ciągły wzrost wydajności w niektórych przemysłach, przy jednoczesnych znikomych zmianach wydajności w drugich, frapował ekonomistę Williama Baumola. Te ostatnie przemysły, między innymi „opiekę zdrowotną, edukację (…) i opiekę nad ubogimi” zaliczał do „tych, w których niezbędny jest bezpośredni kontakt międzyludzki, przez co nie dokonuje się w nich wzrost wydajności” (Baumol 1993, 17, 19).
Chłopy do garów, a praca tylko w pracy. Oto dlaczego warto trzymać kciuki za UE
czytaj także
W tego typu przemysłach wyniki mierzy się za pomocą poświęcanego czasu. Godzina opieki nad dziećmi jest równa godzinie zegarowej; nie można jej przyspieszyć. Dlatego też możemy powiedzieć, że opiekowanie się kimś jest jak granie w kwartecie smyczkowym – ani zmniejszenie liczby muzyków, ani zwiększenie tempa nie przyniosą wzrostu wydajności.
Rzecz jasna można zwiększyć liczbę dzieci pod opieką każdego z pracowników. W pewnym momencie jednak przyniesie to uszczerbek na osobistym charakterze opieki; mniejsze wykorzystanie siły roboczej przy jednoczesnym spadku jakości nie jest wcale rzeczywistym wzrostem wydajności. Istnieje bowiem granica liczby osób w danej relacji, której przekroczenie oznacza spadek jej jakości. O ile ta granica może wyglądać różnie w kontekście poszczególnych potrzeb opiekuńczych, o tyle nie budzi wątpliwości, że w pewnym momencie rozszerzanie opieki o kolejne osoby przyniesie jej pogorszenie. W przypadku opieki miary wysokiej wydajności są de facto wskaźnikami złej jakości: za dobre przedszkole uważa się to, w którym na dziecko przypada więcej pracowników.
Opiekowanie się kimś jest jak granie w kwartecie smyczkowym – ani zmniejszenie liczby muzyków, ani zwiększenie tempa nie przyniosą wzrostu wydajności.
Ta przeszkoda w zwiększaniu wydajności opieki wpływa na zarobki i warunki pracy pracowników sektora opiekuńczego, a także na ich przygotowanie i zdolność nabywania niezbędnych umiejętności. Na skutek tego pracodawcy, chcąc zwiększyć zyski, mogą to zrobić tylko kosztem albo pracowników, albo klientów – albo obcinając płace, albo obniżając jakość usługi. Dlatego też płace pracowników opiekuńczych są zazwyczaj niskie; odejmuje się od nich „karę” dla sektora opieki, pojawiającą się w wielu, choć nie wszystkich częściach świata (Budig i Misra 2010). Choć wielu opiekunów nabyło specyficzne umiejętności i ma w większości świata lepsze wykształcenie niż ogół społeczeństwa, są jedną z najgorzej opłacanych grup i często pracują w najgorszych, najmniej bezpiecznych warunkach.
Ze względu na relacyjną istotę zaopatrywania w opiekę ważna jest jego ciągłość; pracownicy uczą się opiekować poszczególnymi ludźmi, przez co nie są wymienialni. Dla podopiecznych nie bez znaczenia jest to, kto ich dogląda, a zmiana opiekuna wiąże się z kosztami emocjonalnymi i zdrowotnymi. Inną konsekwencją jest istotność motywacji opiekuna dla jakości opieki. Opiekun musi nie tylko posiadać odpowiednie umiejętności, ale też troszczyć się o podopiecznego. W efekcie niezwykle trudno zmierzyć czy ocenić jakość opieki, jeśli jest się poza daną relacją opiekuńczą. Rynek nie jest w tym wypadku zatem tak efektywny, jak może to mieć miejsce w przypadku towarów, których jakość z łatwością ocenia potencjalny kupiec, a zmiana dostawcy nie sprawdza się jako mechanizm podwyższania standardów czy wydajności pracy opiekuńczej. Aby rynek efektywnie działał na rzecz konsumentów, konieczne jest, by jakość była łatwa do oszacowania, a transakcyjny koszt zmiany dostawcy musi być bliski zeru. Z pewnością nie dzieje się tak w przypadku opieki – zarówno dorośli, jak i dzieci wiele zyskują na stabilności opieki.
czytaj także
Analiza opieki to prawdopodobnie najistotniejsze dokonanie ekonomii feministycznej. Choć powstała przede wszystkim po to, by zrozumieć elementy charakterystyczne opieki, jest istotna dla bardziej ogólnych dociekań ekonomicznych. Związki są istotne, jakość może być trudna do oceny, a zmiany dostawcy – bardziej kosztowne niż w przypadku wielu innych rodzajów pracy. Można by nawet powiedzieć, że te cechy nie są specyficzne tylko dla kilku rodzajów pracy, ale składają się na normalne warunki, mające zastosowanie w mniejszym lub większym stopniu w przypadku każdej pracy. Jeśli tak jest, mamy przed sobą kolejny argument przemawiający za ekonomią feministyczną jako po prostu lepszą ekonomią, nawet dla tych przywiązanych do bardziej tradycyjnych obszarów ekonomii.
czytaj także
Szersze definicje dobrostanu, inwestycji i infrastruktury
Jedną z konsekwencji powyższego jest opowiadanie się przez większość ekonomistek feministycznych za szerszą definicją dobrostanu zarówno na poziomie jednostki, jak i społeczeństwa. Przekonują, że istniejące wskaźniki ekonomiczne nie pozwalają uchwycić tego, co dla kobiet niezwykle ważne. Tej istotności dowodzi gotowość kobiet do obniżenia własnego materialnego poziomu życia, by zapewnić opiekę innym. Jak pokazywałam wcześniej, bardziej całościowe i równościowe podejście do organizacji pracy opiekuńczej w społeczeństwie z pewnością przysłużyłoby się nie tylko kobietom z osobna, ale też wszystkim członkom społeczeństwa. W bardziej równościowym społeczeństwie doceniającym pracę opiekuńczą wszystkim żyłoby się lepiej. To polepszenie trudno wyrazić za pomocą pojęcia dobrostanu ocenianego tylko z perspektywy jednostkowej.
Choć wielu opiekunów nabyło specyficzne umiejętności i ma lepsze wykształcenie niż ogół społeczeństwa, są jedną z najgorzej opłacanych grup i często pracują w najmniej bezpiecznych warunkach.
Ekonomia feministyczna posługuje się definicją inwestycji, która współgra z szerszym rozumieniem dobrobytu. Przyjmując pojęcie inwestycji jako wydatku poniesionego na rzecz przyszłych zysków, nie ogranicza tych zysków do wymiaru pieniężnego, ale rozumie przez nie wszelkie formy dobrobytu. Dlatego też nakłady na edukację, opiekę nad dziećmi i opiekę zdrowotną są przyszłościową inwestycją, ponieważ przynoszone przez nią zyski – lepiej wykształceni, bardziej zadbani i zdrowsi ludzie oraz więcej możliwości dla kobiet – będą procentować nie tylko teraz, ale też w przyszłości. Takie nakłady to również inwestycje w infrastrukturę, ponieważ korzystają na nich tak jednostki, których stan zdrowia, potrzeba opieki i wykształcenie są bardziej zadbane, jak i społeczeństwo jako całość.
czytaj także
Teoretycznie ekonomia głównego nurtu mogłaby się z tym zgodzić, ale w praktyce ogranicza pojęcie „inwestycji” do wydatków, z których przyszłe zyski szacuje się w pieniądzach. Ma to miejsce szczególnie w przypadku inwestycji w infrastrukturę, która w międzynarodowych systemach rachunków narodowych zawężona jest do infrastruktury materialnej. I tak: wydatki na zatrudnienie budowlańców do budowy szkoły liczą się jako wydatki na infrastrukturę, ale wydatki na zatrudnienie nauczycieli włącza się do wydatków bieżących. Prowadzi to do stronniczego podejścia do płci w wydatkach publicznych, które nie obejmują inwestycji w kapitał ludzki, opiekę, zdrowie i edukację, skupiając się tylko i wyłącznie na inwestycjach w kapitał materialny, transport i budynki. Stronniczość ta nie dotyczy tylko tego, kto czerpie zyski z wyników inwestycji, ale także doboru pracowników przy takich inwestycjach; w większości świata bowiem przy infrastrukturze materialnej zatrudnia się więcej mężczyzn, a przy tej społecznej – więcej kobiet.
**
Fragment piątego rozdziału książki „Pomyśleć ekonomię od nowa. Przewodnik po głównych nurtach ekonomii heterodoksyjnej”, opublikowanej niedawno przez Wydawnictwo Ekonomiczne Heterodox. Przełożyła Anna Piekarska. Dziękujemy wydawcy za możliwość publikacji materiału.
Susan Himmelweit – ekonomistka, wykładowczyni w brytyjskim Open University, była przewodnicząca Międzynarodowego Stowarzyszenia Ekonomii Feministycznej (International Association for Feminist Economics)