Fascynat Putina w Białym Domu i smoleński nekrofil w polskim Ministerstwie Obrony – to nasza perspektywa na przyszłość.
Trudno przecenić skalę problemu, jaki oznacza zwycięstwo Donalda Trumpa w USA. My to powinniśmy wiedzieć najlepiej. Sami wiemy najlepiej, ile warte są zapewnienia, że wybór populisty niekoniecznie oznacza destrukcję. Wybór Orbana czy Kaczyńskiego okazał się wysadzeniem w powietrze konstytucji (Orban zmienił ją ponad 600 razy, Kaczyński wyrzucił do kosza), rozdawaniem spółek skarbu państwa między kolegami, narodowym programem niszczenia kultury i sztuki, kompromitacją polityki międzynarodowej Polski, zrujnowaniem stosunków z sojusznikami, kompromitacją ministerstwa obrony… Tak można wymieniać długo i namiętnie.
Nie liczcie na to, że Trumpa powstrzyma ustrój amerykański, bo nie powstrzyma. Elity amerykańskie są tak zdemoralizowane, że prędzej się Trumpowi podporządkują niż go utemperują. To one zgotowały nam ten los, mimo tak wielu ostrzeżeń i tak wielu diagnoz.
Trudno uwierzyć, że Zachód nie zrobił dosłownie nic, żeby skutecznie powstrzymać katastroficzne konsekwencje rewolucji neoliberalnej. Jeśli potrzeba było katastrofy, żeby powstrzymać wzrost nierówności i relatywnej deprywacji mas społecznych, to taka katastrofa właśnie nadchodzi. Wróżyliśmy to, podobnie jak zwycięstwo Trumpa, od dawna .
Podobnie jak Wielka Brytania da sobie radę z Brexitem, tak Stany Zjednoczone przeżyją i trzech Trumpów. Ale Polska i nasz region może nie przeżyć nawet tego pierwszego.
Donald Trump to zwariowany bogacz, celebryta. Całe życie zależało mu tylko na forsie, ale nawet jako człowiek od forsy może powtórzyć historię i napisać nowy rozdział dziejów głupoty na Zachodzie. A dla Polski ta głupota kończy się zazwyczaj najgorzej. Fascynat Putina w Białym Domu i smoleński nekrofil w polskim Ministerstwie Obrony to perspektywa, z której powinniśmy patrzeć na przyszłość.
**Dziennik Opinii nr 314/2016 (1514)