Serhij Żadan

Drogi

Kraj wygląda na zmęczony, codziennie musi zajmować się niezbyt wesołymi sprawami, jednak się nie poddaje, próbuje się wygrzebać.

W mieście tego nie zobaczysz, miasto jest drapieżnikiem, który zareaguje i obudzi się dopiero w razie bezpośredniego zagrożenia. Wcześniej żyje własnym życiem – wiosenne kolekcje, kampanie reklamowe, radosne oczekiwanie na ciepło lub przeciwnie – post i wstrzemięźliwość, ale i tak z bilbordami koło cerkwi. Za to droga wszystko zmienia, droga pozbawia złudnej beztroski, w drodze widzisz kraj takim, jakim jest. Bo kraj to jest to, co zaczyna się za obwodnicą twojego miasta. Tam jest cały czarnoziem, tam są wszystkie nadzieje, cała radość i znużenie.

W trasie w ogóle wiele rzuca się w oczy. Powiedzmy, ceny paliwa. Albo błoto zaschnięte na karoseriach wojskowych ciężarówek. Albo lęk w oczach wojskowych, którzy zatrzymują się na stacjach, piją kawę, nie śpieszą się, starają się złapać choć na chwilę cywilnego życia z jego kawą, ciepłem i czekoladą. Nawet zachowują się inaczej: z dala od frontu są skrępowani, cisi, przymierzają się do cywilnych okoliczności; bliżej linii ognia – pewnie i naturalnie, przyjmują wszystko takie, jakie jest w ciasnej przestrzeni wojny. Znowuż w miastach nikt na nich nie zwraca uwagi.

Wojskowych jest wielu, wojskowi są różni, nie sposób połapać się w szewronach i mundurach, wszyscy chodzą w kamuflażach – i ochotnicy, i ochroniarze, i wędkarze na podmiejskich dworcach. Za to na stacjach czy przystankach albo po prostu w polu, paląc przy autobusie, zawsze wyróżniają się swoją osobnością, dystansem, związkiem z terytorium, gdzie śmierć czuje się jak u siebie w domu.

W drodze przez kolejny wybój, przez każdą dziurę, czujesz realny stan rzeczy w kraju – jako tako połatany asfalt, gdzieniegdzie brygady drogowców, którzy starają się zbytnio nie oddalać od miasta, przystanki autobusowe bez znaków rozpoznawczych, miejscowości, które przelatują za oknem, nie odznaczając się nawet w pamięci. Wiejskie cerkwie, budynki administracji, rozwalone gospodarstwa, zadbane cmentarze – kraj wychodzi z zimy bezbronny jak ktoś, kto wychodzi z wody i szuka na brzegu swojego ubrania. Śnieg topnieje, obnażając ziemię, na tle czarnoziemów drzewa czernieją ostro i bezbronnie, wokół wiele jest szarości, kolory reklam są za to przesadnie pstrokate, drażnią i odwracają uwagę.

Wszyscy czekają na wiosnę. Ma się ochotę na prawdziwe słońce, na porządną zieleń, spokój i pewność. Choć jasne jest, że cała ta wiosna ani spokoju, ani tym bardziej pewności nie przyniesie. Ale są złudzenia, są przyzwyczajenia, ich też można się trzymać. I wszyscy się trzymają. Planują, liczą, mają nadzieję na lepsze jutro.

Jakie będzie to lepsze jutro? Bez złych wiadomości z frontu, bez niespodziewanych wiadomości od banku narodowego, w ogóle bez wstrząsów, bez tąpnięć, bez terapii wstrząsowej.

Kraj wygląda na zmęczony, codziennie musi zajmować się niezbyt wesołymi sprawami, jednak się nie poddaje, próbuje się wygrzebać, usiłuje się wyrwać.

Życie trwa, ziemia się nagrzewa, dzieci biegną do szkoły, po drogach suną ciężarówki, przewożą jakieś niezwykle ważne rzeczy, obywatele pokonują kilometry. Szlaki komunikacyjne zabezpieczają żywotność kraju, jego organizmu, ciągną się od miasta do miasta i poruszając się nimi, widzisz setki twarzy, za każdą z nich jest oddzielna historia, oddzielna biografia, własne kłopoty, własne radości. Najważniejsze dojechać do celu, najważniejsze wyrwać się z zimowego powietrza, doczekać wiosny, żyć, nie zatrzymywać się, bez męczarni, bez strachu.

Bezimienna wieś gdzieś między Zaporożem i Krzywym Rogiem. Pusta ulica, cisza, słońce i wiatr. W oddali stoi pomnik żołnierzy, obok na płocie namalowany jest trójząb. Z zimnego sklepu na słońce wychodzi sprzedawczyni w dresie i domowych kapciach. Kuca koło żelaznych drzwi, wyciąga papierosy, zapala, patrzy w pustkę. Spokojna i nieruchoma. Jak ziemia pod jej nogami. Jak niebo nad jej głową.

przeł. Michał Petryk

Tekst ukazał się na stronie TSN.

 

** Dziennik Opinii nr 99/2015 (883)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Serhij Żadan
Serhij Żadan
Ukraiński pisarz i poeta
Ukraiński pisarz, poeta i tłumacz, z wykształcenia germanista. Mieszka w Charkowie.
Zamknij