Pozory mylą, i wszystko jest inaczej, niż wygląda. Oto marsz partii Swoboda w Charkowie. Maszerując po ulicach Charkowa, zwolennicy Swobody skandują: «Sieg heil! Rudolf Hess! Hitlerjugend! SS!». Jeśli ktoś jeszcze się nie zorientował, to marsz przeciwko nielegalnej migracji. Partia Swoboda chce wprowadzić kwoty etniczne oraz wpisywać do ukraińskich paszportów dane o narodowości. Partia Swoboda jest od niedawna partią parlamentarną. Wielu wyborców, którzy wprowadzili ją do parlamentu, twierdzą, że nie wspierają jej programu politycznego. Zagłosowali na nią po prostu dlatego, że w odróżnieniu od innych partii ma jakikolwiek program polityczny. Nawet więcej, zagłosowali na nią ponieważ, jak twierdzą, Swoboda nigdy nie będzie wdrażać w parlamencie swojego politycznego programu.
Teraz liderzy Swobody tłumaczą się z faszystowskich okrzyków na swoim marszu. Mowią, że nie są w stanie kontrolować każdego człowieka przychodzącego na ich akcje. Podobno nie są w stanie nawet sprawdzić, do jakiej narodowości ci ludzie należą. Wprowadzenie kwot etnicznych byłoby zatem poważną komplikacją nawet na marszach Swobody. W Swobodzie twierdzą również, że hajlowanie na jej marszu jest skutkiem prowokacji służb specjalnych, a może nawet wywiadu rosyjskiego. A co jeśli nielegalnych migrantów na Ukrainie jest już tak wielu, że niektórzy z nich prowadzą działalność wywrotową, zaburzając faszystowskie wiece jawnym hajlowaniem?
Nie tylko Swoboda cierpi na skutek interwencji tajemniczych postaci, które niweczą jej najlepsze intencje. Oto rząd Ukrainy podpisuje umowę na budowę terminalu gazowego, który ma uwolnić Ukrainę od rosyjskiego monopolu. Ucieszony premier rządu z uśmiechem patrzy na stylowo ogolonego na łyso Hiszpana, który ma swoim podpisem załatwić inwestycję w wysokości miliarda euro. Dzień później hiszpańska spółka, z którą rzekomo podpisano ten kontrakt, oświadcza, że nie wie, kim jest ten łysy gościu, który w jej imieniu chce budować na Ukrainie terminal gazowy. Strona ukraińska uparcie twierdzi, że duża korporacja niekoniecznie musi wiedzieć, jak wygląda każdy z jej współpracowników.
Jasne, że nawet Międzynarodowy Fundusz Walutowy nie zna z twarzy wszystkich swoich przedstawicieli, nie zna też wszystkich swoich stron internetowych, co pozwala żartownisiom z grupy The Yes Men w imieniu MFW proponować karmienie mieszkańców krajów Trzeciego Świata przetworzonym gównem mieszkańców świata pierwszego. Działania Yes Menów podobno zostały zawłaszczone przez wielką politykę i finansjerę, jak to często bywa z działaniami wywrotowymi. Ale czy gościu z Hiszpanii po prostu robił sobie jaja, podpisując kontrakt z rządem Ukrainy w imieniu spółki, która nie wie, kim on jest? A może to prowokacja wywiadu rosyjskiego, który chce utrzymać na Ukrainie swój gazowy monopol?
Problem jednak sięga wiele dalej. Bez wątpienia to wszystko wina nielegalnej migracji. Rzeczywiście nie jest lekko, gdy imigranci nie tylko uwodzą nasze kobiety i kradną nam miejsca pracy, ale też przenikają na wyższe szczeble władzy, żeby ośmieszyć Ukrainę przed całym światem. Przydałoby się więc wprowadzić obowiązek zaznaczania narodowości nie tylko w ukraińskich paszportach, ale też we wszystkich dokumentach, podpisywanych przez obcokrajowców. To znacząco ułatwiłoby identyfikację gości, z którymi rząd Ukrainy podpisuje miliardowe kontrakty. A jeśli to nie pomoże, zawsze jeszcze możemy sięgnąć po kwoty etniczne.