Ojciec Arsenij zasłynął jako spowiednik Władimira Putina. Nieważne, czy jest nim naprawdę. Ważne, że ojciec Arsenij tak naprawdę nie jest Arsenijem. Nazywa się Artemij, i nie zmienił wcale imienia, wstępując do zakonu. Po prostu z niewiadomych przyczyn kojarzony jest jako Arsenij. To dość wygodne, skoro nie wiadomo, czy bycie spowiednikiem Putina może pomóc czy raczej zaszkodzić ojcu w jego karierze zawodowej.
Po artykule w „The Economist”, który potwierdził plotki, że Władimir Putin ma osobistego spowiednika, ale nie zawierał żadnej wzmianki ani o ojcu Arseniju, ani nawet o ojcu Artemiju, jego pozycja mogła zostać mocno zachwiana. Sytuację ratuje fakt, że ojciec Arsenij uchodzi za Putinowskiego spowiednika głównie wśród żon i kochanek prowincjonalnych ukraińskich oligarchów, niekoniecznie czytających „The Economist”. Jeśli więc pielgrzymki ojca Arsenija mogą kogoś rozgniewać, nie będą to stróże tajemnic Kremla, tylko zazdrośni mężowie znudzonych prowincjonalnych dam.
Ojciec Arsenij pojawia się w ukraińskim muzeum sztuki w towarzystwie damy w futrzanej szubie oraz kilku zmarnowanych kobiet w chustkach i z Biblią w ręku. Pani dyrektor muzeum, która przed chwilą dostała telefon („Przybyli!”, gdzie liczba mnoga odnosi się, oczywiście, do samego Arsenija, nie jakichś tam jego wiernych), wybiega z gabinetu spotkać się z wielebnym gościem. W hali głównej rośnie tłum pracownic muzeum, które ustawiają się w kolejce po błogosławieństwo.
Pod wpływem otaczających go obrazów ojciec Arsenij nagle przeistacza się w artystę-demiurga. Zwiedzając muzeum, traktuje go jak własne (lub boskie) totalne dzieło sztuki. Każda napotkana przez niego w muzeum osoba dostaje błagosłowieństwo oraz ikonkę anioła stróża. W każdej sali spędza dużo czasu, głosząc własne interpretacje wystawionych dzieł. Przy portretach znanych historycznych postaci zatrzymuje się i zaczyna z nimi rozmawiać, czasem ujawniając niezwykłą erudycję, przy portretach dam dworu zaś trochę podrywa towarzyszącą mu żonę oligarchy.
O czym myśli spowiednik Putina, patrząc na obraz Iwana Groźnego, który podnosi krzyż do ust? Co w ogóle dzieje się w głowie człowieka spowiadającego kagebistę, który wybił się na cara? Nawet jeśli nie spowiada go naprawdę, a jest tylko uważany za kogoś, komu Putin powierza sekrety swojej duszy. Nawet jeśli tylko sprytnie podtrzymuje nieuzasadnione plotki o swoim udziale w życiu duchowym Putina, udaje, że ciężar tego życia spoczywa na jego barkach.
Ojciec Arsenij nagle zatrzymuje się przed obrazem przedstawiającym psiarnię. Uważnie przygląda się poszczególnym psom. Przerywa oprowadzającej go przewodniczce w pół słowa i wskazując palcem jednego psa, mówi: „Rozpoznałem tu siebie“. Przyglądamy się temu wybranemu psu z bliska. Ma czerwone oczy i wściekłą mordę. Łapę trzyma na kości, której broni przed otaczającymi go innymi psami
Czy to podczas swoich spowiedzi, czy też poprzez swoje rządy, Władimir Putin na pewno czegoś nauczył ojca Arsenija.
Tekst felietonu dotyczy okoliczności przedstawionych w filmie Zdarzenie w muzeum.