Oleksij Radynski

Od Putina do Poroszenki

Niewykluczone, że Putinowi będzie łatwiej mieć do czynienia z Poroszenką, próbującym zostać twardym prezydentem stanu wyjątkowego, niż z Janukowyczem, który był prezydentem śpiączki obywatelskiej.

Tuż po wygranej Petra Poroszenki w wyborach na Ukrainie należąca do nowego prezydenta stacja telewizyjna 5 Kanał umieściła na swoim YouTube filmik ze słynnym nagraniem Władimira Putina z czasów drugiej wojny czczeńskiej, gdzie Putin nawołuje do topienia terrorystów w kiblu. Nawet bez redakcyjnego komentarza, brzmiącego „Aktualne! Stara rada od Putina!”, w dzisiejszych ukraińskich warunkach ta wypowiedź zostałaby dość jednoznacznie zaakceptowana. Według pracowników telewizji Poroszenki każda skuteczna walka z terrorystami jest dobra, nawet jeśli jej metoda pochodzi od wroga Ukrainy numer jeden. Nie sądze, żeby wyobrażali sobie, co nauczenie się przez władzę „skutecznej walki” z terroryzmem oznaczałoby dla ich zawodu. Nikt bowiem jeszcze się nie nauczył skutecznie walczyć z terroryzmem, przy okazji nie zwalczając demokracji. Czy Poroszenko ma szansę na osiągnięcie tego, co nie udało się Obamie?

Stwierdziłem ostatnio, że być może głównym celem ukrytej rosyjskiej agresji w Donbasie jest wymuszenie samobójstwa niestabilnej ukraińskiej demokracji, zniszczenie jej od wewnątrz, skoro nie udaje się jej zniszczyć od zewnątrz. Spodziewałem się jednak, że ta prognoza okaże się chybiona. Skutki otwartego terroryzmu mogą dla wolnego społeczeństwa okazać się nawet bardziej fatalne niż wprowadzenie dyktatury i totalne ograniczenie swobód obywatelskich. W drugim wypadku społeczeństwo zostaje czasowo stłumione, lecz niepokonane. W pierwszym – szybko przekształca się w agresywnie zjednoczony tłum, zmobilizowany przeciwko wrogowi, którym w końcu może zostać ktokolwiek.

Niestety, już pierwsze dni po wyborze Poroszenki pokazują, że Ukraina jest totalnie przygotowana na rosyjski scenariusz.

Być może jesteśmy teraz w punkcie, który można porównać z początkiem lat 2000 w Rosji – kiedy mocny i popularny lider najpierw „zwalcza terroryzm”, potem – „pokonuje oligarchów” (tak w Rosji nazywało się podporządkowanie wszystkich dużych interesów kilku osobom skupionym wokół Kremla), a później przy okazji pokonuje też wolność zgromadzeń i wypowiedzi.

Nie wszyscy od razu zauważyli likwidację tych wolności, bo bardzo cieszyli się z dwóch pierwszych punktów programu.

Zestawienie Poroszenki z Putinem jest być może przesadne, ale uzasadnia go przynajmniej porównanie kampanii wyborczych tych dwóch polityków. Podobnie jak Poroszenko Putin po raz pierwszy został prezydentem na tle szeroko zakrojonej kampanii antyterrorystycznej, a jego osoba wiązała się w wyobraźni wyborców ze spodziewanym zaprowadzeniem pokoju po koszmarnym terrorze. Dokładnie jak Poroszenko Putin wygrał te wybory w pierwszej turze, bez widocznych konkurentów, z zaskakująco dużym procentem głosów.

Zasadnicza różnica polega oczywiście na tym, że Putin został prezydentem już po rzekomo wygranej wojnie z terrorystami, a Poroszenko dopiero musi ją przeprowadzić. Ale tym bardziej niebezpieczne dla niego jest wchodzenie w rolę twardego faceta, obdarzonego sporym zaufaniem wyborców, a więc mandatem na ostre działania. Tragizm sytuacji na wschodzie Ukrainy polega bowiem na tym, że wśród czczeńskich najemników, zawodowych rosyjskich dywersantów i wariatów-ochotników z całej Rosji przeciwko wojsku ukraińskiemu w Donbasie walczy też całkiem sporo lokalnej ludności. A jeszcze więcej ludzi w Donbasie popiera ich walkę przeciwko „kijowskiej juncie”.

Bezwzględne uznanie tych wszystkich ludzi za „terrorystów” prowadzi albo ku niekończącej się wojnie, albo ku ustaleniu antydemokratycznego reżimu na wzór tego, co rządzi teraz w Rosji.

Nie zakładam, że Moskwa chce zniszczyć ukraińską demokrację po prostu dlatego, że jest przeciwko wszystkiemu, co dobre, a za wszystkim, co złe. Chce zniszczyć ukraińską demokrację, bo jest jej wygodnie współistnieć z sąsiadem, który jest do niej podobny – i tym bardziej podobny się staje, im bardziej temu podobieństwu zaprzecza. Gdy Moskwa skonstruuje na Ukrainie paranoiczne, agresywne, autorytarne społeczeństwo, będzie to całkiem odpowiadało rosyjskim aspiracjom – nawet jeśli ukraińskie społeczeństwo stanie się z pozoru antyrosyjskie jak cholera.

Niewykluczone nawet, że Putinowi będzie łatwiej mieć do czynienia z Poroszenką, próbującym zostać twardym prezydentem stanu wyjątkowego, niż z Janukowyczem, który był prezydentem śpiączki obywatelskiej, co pozwalało mu ciągle robić Putinowi różne numery (dopóki ta śpiączka nagle się nie urwała). Zresztą tego, czy dwaj prezydenci stanu wojskowego się dogadają, dowiemy się już niebawem – albo raczej będziemy mogli się tego domyślać, śledząc coraz bardziej makabryczne wydarzenia w Donbasie i próbując wywnioskować, jakie sygnały próbują wysłać sobie za pomocą tych wydarzeń ci obdarzeni ludowym zaufaniem twardziele.

Musimy uwzględnić tylko jedną zasadniczą różnicę pomiędzy sytuacją, w której doszedł do władzy Putin, i tą, która na razie doprowadziła do władzy Poroszenkę. Ta różnica nazywa się Majdanem, i tylko od tej różnicy zależy, czy ukraińska demokracja zostanie powstrzymana przed wymuszonym samobójstwem.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Oleksij Radynski
Oleksij Radynski
Publicysta i filmowiec (Kijów)
Filmowiec dokumentalista, współzałożyciel Centrum Badań nad Kulturą Wizualną w Kijowie. W latach 2011-2014 redaktor ukraińskiej edycji pisma Krytyka Polityczna.
Zamknij