Nie chce mi się spierać o legalizację prostytucji, a nawet o odwrotny pomysł, czyli karanie klientów – tak czy inaczej to tylko maleńkie plasterki przyklejane na ogromny problem.
Można oczywiście wyobrazić sobie luksusową prostytutkę, która skończyła dwa fakultety, zna pięć języków, ma eleganckie mieszkanie, służącą i ochroniarza, a jej klienci to przyjaciele Wojciecha Fibaka, polecający ją sobie nawzajem. Tak wybrała, mogła wybrać pracę uchodzącą za mniej upokarzającą, ale też mniej intratną. Zarabia pieniądze na rozkręcenie biznesu, który już ma zaplanowany. Bierze też pod uwagę scenariusz pretty woman… I pewno wówczas można powiedzieć, że to jest jej wolny wybór.
Wolny wybór, cudowny slogan z liberalnego imaginarium, nacechowany pozytywnie, niosący w sobie obietnicę sukcesu, jeśli dobrze wybierzemy, podkreślający podmiotowość. Brzmi to jednak jak szyderstwo, kiedy z wyżyn liberalnych dywagacji zejdziemy na ziemię.
Tak, prostytucja jest wyborem, ale raczej nie między korporacją a ekskluzywnym seksbiznesem.
Tak się złożyło, że zaraz po przeczytaniu wywiadu z Ewą Wanat przeczytałam powieść Chiki Unigwe Fatamorgana, o nigeryjskich prostytutkach pracujących w Antwerpii. Dodam, że znakomicie napisaną i nieepatująca szczegółami z życia zawodowego pań. Skupia się ona w zasadzie na dwóch problemach – jak doszło do takiej decyzji i jak wygląda cała otoczka tej pracy.
Cztery kobiety i cztery różne drogi, które doprowadziły je do witryn w dzielnicy czerwonych latarni. Od 8 wieczór do 8 rano, wolne niedziele, a klienci w niczym nie przypominają Brada Pitta, poza tym zapłacili i mogą sobie na wiele pozwolić. Tylko jedna z nich została oszukana, inne wiedziały – o ile można to z góry wiedzieć – na co się decydują. I miały wybór – mieszkanie z ojcem, który molestował i gwałcił; bezskuteczne poszukiwanie pracy po studiach, podczas gdy cała rodzina, która poniosła wiele wyrzeczeń, żeby wykształcić córkę, oczekuje, że ta wreszcie zacznie zarabiać; powrót do obozu uchodźców w Sudanie; wychowywanie w biedzie nieślubnego dziecka… Miały też marzenia, jakich uczy nas współczesny świat – Nigeria pod tym względem niczym się nie różni – własne mieszkanie, jakiś mały biznes, względna życiowa wygoda. Nikt ich nie porwał, nie zgwałcił, nie więził. Więziła je sytuacja. Konieczność opłacania się przez lata pośrednikowi, który załatwił im fałszywe paszporty i wizy. Karą za próbę wycofania się może być śmierć. Pójść na policję? Deportacja, innej pracy już sobie nie załatwią. Targi, na których licytuje się prostytutki, uzależnione od opiekunów.
I to jest dużo bardziej realna sytuacja niż luksusowa metresa czy związki zawodowe niemieckich prostytutek dla niemieckich prostytutek. Zresztą złudzeniem jest wiara, że wszystkie do nich należą, pracują po osiem godzin z przerwą na lunch, a potem dostaną emerytury.
Co można poradzić nigeryjskim prostytutkom? Żeby domagały się uznania godności swojego zatrudnienia? Czyli w Lagos powstają przyzwoite agencje pośrednictwa pracy, nie ściągające haraczu. Dziewczyny dostają wizy, prawo pracy. Potem naukę podstaw języka i pożyczkę na otwarcie małego, jednoosobowego biznesu.
Albo Państwowe Agencje Towarzyskie – czemu wszystko ma być prywatne? Z kierowniczką, księgową, obowiązkiem okazywania przez klientów świadectwa zdrowia?
Jeśli mówimy „legalizacja”, to poproszę o konkrety, i nie chodzi tu zmianę przepisów, a rozwiązania, które naprawdę coś zmienią.
Nie chce mi się spierać o legalizację prostytucji, a nawet o odwrotny pomysł, czyli karanie klientów – tak czy inaczej to tylko maleńkie plasterki przyklejane na ogromny problem. Podobnie jak powtarzanie zaklęć, że to po prostu praca jak praca. Praca często bywa przykra i wyczerpująca, cóż, kapitalizm. Wydaje mi się, że jeśli ktoś sam nigdy nie stanął przed takim „wolnym wyborem” – wolisz obóz uchodźców na pustyni czy być prostytutką a Antwerpii? – nie powinien tak lekko tego mówić.
I jeszcze jedno zastanowiło mnie w tym wywiadzie – brak refleksji nad klientami prostytutek. Jeśli dobrze zrozumiałam, mężczyźni nie dadzą się ucywilizować, o ile nie stworzysz dla nich burdeli, będą gwałcić i molestować. Wydaje mi sie jednak, że to męzczyźni naprawde mają wolny wybór – mogą nie korzystać z usług prostytutek.
Chika Unigwe, Fatamorgana, przeł. Maja Porczyńska, Wydawnictwo W.A.B. 2014
Czytaj także:
Melissa Grant, Z miłości do perwersji
Dawid Krawczyk, Wszyscy nienawidzą szmat
Tomasz Stawiszyński, Czy można wynająć ludzkie ciało?
Jakub Majmurek, Godność pornografiki
Ewa Wanat: Prostytucja to praca jak każda inna