Może to jest właśnie mechanizm wykluczający – założenie, że książka feministki nie jest o polskim społeczeństwie, tylko o jakiejś partykularnej grupie.
Codziennie przeglądamy się w cudzych spojrzeniach, a niektórzy także we własnym. Nie zawsze te lustra nam się podobają, ale jak inaczej moglibyśmy zobaczyć swoje uszy? Czy można to przenieść na poziom zbiorowości, całego społeczeństwa? Czy jest coś takiego jak wspólna wiedza Polek i Polaków o swoim grupowym ja? To ciekawe zagadnienie teoretyczne, którym nie będę się tutaj zajmowała, bo to felieton.
Zajęła się tym natomiast Anna Giza, na pierwszym miejscu, oraz inni: Piotr Bekas, Marcin Darmas, Agata Dembek. Katarzyna Drogowska, Aleksandra Gołdys, Mateusz Halawa, Mikołaj Lewicki, Mirosława Marody, Agata Nowotny, Agnieszka Strzemińska, Jacek Wasilewski – pięciu panów i i sześć pań – w bardzo interesującym socjologicznej pracy Gabinet luster. O kształtowaniu samowiedzy Polaków w dyskursie publicznym. Poza analizami dyskursu publicznego, który stanowi rodzaj oficjalnej samoświadomości, znajdziemy tu ciekawe spostrzeżenia na temat wpływu sondaży na nasze samookreślenie oraz studium przedstawiające codzienne poglądy „przeciętnych ludzi” – przeciętnie zarabiających, niewystępujących publicznie, zdaniem badaczy niedostatecznie reprezentowanych w oficjalnych przekazach. I – co mnie bardzo ucieszyło – badanych za pomocą swobodnych wywiadów pogłębionych, rodzinnych, focusów. To techniki, do której mam dużo większe zaufanie niż do tych bardziej zestandaryzowanych. Czego się badacze dowiedzieli, tego też nie będę streszczać, bo to felieton. W każdym razie po lekturze, którą polecam, można lepiej zrozumieć, dlaczego kapitał społeczny naszego społeczeństwa jest tak niewielki.
Tutaj zajmę się jedynie drobnym fragmentem, który jednak rzutuje na całość. Anna Giza zauważa, że wśród dziennikarzy, ekspertów od spraw społecznych i innych wypowiadających się autorytetów, w tym polityków, mamy do czynienia z dominacją mężczyzn. I nawet jednym zdaniem wspomina, że może to wynikać z jakichś mechanizmów wykluczających kobiety. Brawo, chociaż chętnie dowiedziałabym się więcej o tych mechanizmach. I chyba się dowiedziałam, bo dalej czytamy: wśród książek analizujących cechy, postawy i stan „polskiego społeczeństwa” po roku 1989 znajdujemy wyłącznie autorów mężczyzn (podkreślenie moje): Tomasza Lisa, Rafała Ziemkiewicza, Jacka Żakowskiego, Józefa Tischnera, Pawła Śpiewaka, Zdzisława Krasnodębskiego”.
Naprawdę wyłącznie??? Nie chce mi się grzebać po pólkach i pamięci więc może przypomnę trzy książki osoby znanej i często wypowiadającej się publicznie, Agnieszki Graff. Świat bez kobiet, Magma, Rykoszetem – zawsze wydawało mi się, że są to ważne i istotne książki o współczesnej kondycji mentalnej Polaków, z pewnością ważniejsze niż książka Tomasza Lisa. I jak najbardziej książki o polskości, ale takie, w których stawia się także pytanie o płeć narodu i społeczeństwa oraz miejsce kobiet i kobiecych symboli w naszych zbiorowych wyobrażeniach. Czyżby nie należały one do domeny publicznych dyskursów? Może są pisane z tak marginalnego punktu widzenia, że nie warto sobie zawracać nimi głowy?
A może to jest właśnie ten mechanizm wykluczający – założenie, że książka feministki nie jest o polskim społeczeństwie, tylko o jakiejś partykularnej grupie.
I tak to kobiety zostają wymazane, o Polakach jako takich mogą pisać tylko faceci. A pisma kobiece nie są uznawane za opiniotwórcze, bo co to za opinie z jakichś „Wysokich Obcasów”? (Chociaż przyznajmy, że znalazło się w książce miejsce na badanie polskich seriali obyczajowych. No i w wywiadach pogłębionych był poruszany wątek podziału ról w rodzinie, ale nie znalazł szerszego opracowania.)
Mogę przyjąć do wiadomości, że samowiedza społeczeństwa polskiego nie zawiera żadnych elementów genderowych. Albo, co zresztą wynika z marginalnych uwag, jest zdominowana przez męski punkt widzenia. Wolałabym jednak o tym wprost przeczytać, niż po skończeniu lektury zadawać sobie pytanie: a gdzie w tym wszystkim, do cholery, są kobiety?
I nawet parytet wśród badaczy – z przewagą kobiet – jak widać wrażliwości takiej nie gwarantuje, albo w bardzo niewielkim stopniu.
Z tego typu badaniami zwykle jest tak, że nie tylko dostarczają wiedzy o społeczeństwie, ale także o światopoglądzie badaczy, ich horyzoncie poznawczym. Na razie w Polsce feministyczne analizy i publicystyczne wypowiedzi dotyczące narodu, społeczeństwa, dyskursów tożsamościowych są całkiem sporym, ale gettem. A poza tym jest dyskurs ogólnoludzki, w którym Polka okazuje się jednak Polakiem.