Bohaterowie Kamieni na szaniec byli przede wszystkim bohaterami i dla ich bohaterstwa orientacja seksualna nie ma znaczenia. Ejże? Skoro nie ma znaczenia, to o co tyle hałasu? Przecież to oczywiste, że interesuje to ludzi dużo bardziej niż lektura książki, która ma dziś wartość jedynie historyczną, bo nie literacką. Gdyby jednak próbowano rozpętać dyskusję medialną w sprawie pożądanego modelu patriotyzmu czy sensowności kanonu szkolnych lektur, szybko by zamarła. Dziś bardziej ekscytuje homoseksualizm niż patriotyzm, i wypada się tylko z tego powodu cieszyć. Mimo religii smoleńskiej i „ojczyznę wolną racz na wrócić Panie” ciekawsze okazują się kwestie obyczajowe. I gdyby była to lepiej napisana powieść, można by sobie wyobrazić młódź czytającą ją właśnie pod tym kątem oraz panią nauczycielkę, która mówi: wojna była dawno temu, spory o sens walki zbrojnej są już nieaktualne, to są dziś sprawy bez znaczenia dla istoty dzieła. Skupmy się na przeanalizowaniu relacji między dwoma młodymi mężczyznami. Co ich naprawdę łączyło? Jak można to określić? Czy to tylko przyjaźń między heteroseksualnymi chłopakami? Czy w takiej przyjaźni pojawia się też homoerotyzm? A może istotą tej relacji jest więź homoseksualna? Przypomnijcie sobie wszystkie informacje o orientacji psychoseksualnej z lekcji wychowania seksualnego i zabierajcie się do lektury.
Niemożliwe? No wiem, niemożliwe. Ale właściwie dlaczego? A, bo orientacja seksualna jest bez znaczenia, znaczenie ma tylko to, czy chcielibyśmy zginąć za ojczyznę. Nic młodzieży bardziej nie powinno interesować niż zginąć czy nie. Albo raczej, jak bardzo chcą zginąć za ojczyznę.
Na pytania pani nauczycielki mnie samej trudno byłoby dziś odpowiedzieć, bo mętnie pamiętam książkę. Natomiast odnosząc się jedynie do strzępów dyskusji, które do mnie dotarły, mogę dokonać jednego spostrzeżenia – nie pojawiły się w niej żadne dowody na heteroseksualizm bohaterów. Poza takim, że na pewno, ale to na pewno nie byli gejami. Nie byli, bo to bez znaczenia. Bo ich pierwowzory, postacie historyczne, nie były. A to wiadomo stąd, że nikomu nic na ten temat nie wiadomo. Są to jednak bardzo słabe przesłanki. Była i nadal bywa to kwestia wstydliwa, ukrywana przed rodzicami i bliskimi, brak udokumentowanej wiedzy nie może więc być żadnym dowodem. Poza tym postać literacka nie jest tożsama z pierwowzorem, więc nawet udowodnienie heteroseksualizmu realnych postaci nie stoi na przeszkodzie szukania odmiennych sygnałów tekstowych. Może na przykład autor świadomie, bądź nie całkiem świadomie, podejrzewał chłopców o skłonności homoseksualne i wpłynęło to na modelowanie postaci?
W takim razie, skoro można doszukać się w tekście śladów homoerotyzmu – sądząc po głosach również tych oburzonych – można, to czy są jakieś tropy heteroseksualne? Oczywiście powieść dydaktyczna dla młodzieży sprzed kilkudziesięciu lat raczej nie będzie ociekała seksem, ale czy ktoś ma wątpliwości co do orientacji seksualnej, powiedzmy, bohaterek powieści Makuszyńskiego? Mimo że często zachowują się w sposób niezgodny z wymogami roli kobiecej, ich zainteresowania bardzo wyraźnie skupiają się na mężczyznach. Gdybym miała pod ręką książkę Kamińskiego, sama bym poszukała. Czy Rudy i Zośka oglądają się za dziewczynami? Zwierzają z zainteresowania jakąś osobą płci przeciwnej? Wojna czy nie, jest to wiek, w którym potrzeby i zainteresowania erotyczne dają o sobie znać.
Pozostawmy prawdę historyczną, jeśli nie ci to inni na pewno byli gejami. Jaką odpowiedź daje tekst literacki? Zostały przedstawione tropy prowadzące do interpretacji nieheteronormatywnej. Odpowiedziano na to, że to niemożliwe oraz bez znaczenia. To teraz pora przedstawić dowody na tezę przeciwną, czyli informacje wskazujące na heteroseksualizm. Bo nie możemy przecież tego zakładać z góry, niektórzy nie są hetero. Gdyby takie wskazówki istniały, można pytać dalej, czy nie jest to jedynie kamuflaż. I jeszcze zadać bardziej ogólne pytanie, o sposoby przejawiania się w tekstach literackich treści ukrywanych ze względu na obowiązujące normy.
Ech, gdyby tak w szkołach uczono takiej podejrzliwej i krytycznej lektury, a nie tylko patriotyzmu…