Podczas gdy w Warszawie emancypacja polskich kobiet powoli dosapuje do lat 60. XX wieku, cichnie klasistowski rechot z 500+, a nawet moda na sarmackie wille jakby przemija, Krakowem wstrząsa wieść, że jedenastoletnie dziewczynki używają słowa „chuj”.
Rewelacja ta wywołuje trzydziestominutowe wzmożenie moralne sfinansowane ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a wyemitowane przez narodowe Radio Kraków. Gośćmi odcinka audycji Sąd nad książką byli Bronisław Maj, poeta, krytyk i tzw. starszy wykładowca UJ, oraz Artur Grabowski aka Art Grabov, profesor UJ oraz pisarz znany szerszej publiczności z bycia niedoszłym kierownikiem literackim Teatru Starego. Panowie wzięli na warsztat najnowszą powieść Anny Cieplak Lata powyżej zera i utopili ją w morzu rechotów, pohukiwań i eksklamacji, sięgnąwszy po narzędzia krytyczne z popularnej szkoły „a bo mi się nie podobało”.
Pierwszy przemówił Bronisław Maj, cytując najbrzydsze słowa, które udało mu się znaleźć w książce. „Co ty kurwa” – przytaczał, „ja pierdolę” – ciągnął, by zatriumfować przy „schujowaceniu mózgu”, w którym nie dość, że nie rozpoznał cytatu z Witkacego, to jeszcze go przekręcił. Następnie – uważny to bowiem polonista – zdefiniował zwrot „po chuju” jako antonim „chujowego”. Wywód swój okrasił „zasłyszaną” w tramwaju historią o chłopaku, który wyznaje dziewczynie „zajebałem się w tobie w chuj”. Para ta najwyraźniej do dziś regularnie podróżuje tramwajem, skoro czytałam tę anegdotę 15 lat temu w Humorze z zeszytów szkolnych.
Prowadząca program Katarzyna Fortuna starała się wyjaśnić słuchaczom, że mowa o książce poświęconej dorastaniu na będzińskim blokowisku, a nie w labiryncie magicznych uliczek Salwatora, ale zaproszeni goście nie pozwolili jej skończyć bodaj żadnego zdania. Bronisław Maj przyznał co prawda, że „to sztuka oddać taką świadomość”, tylko po co? Nie wierzy on bowiem, że „całe pokolenie jest na tym poziomie”, co powtórzył kilkukrotnie. Kilkukrotnie wyraził również zaskoczenie, że istnieją ludzie, którzy wychowali się na pismach takich jak „Bravo” i „Dziewczyna” oraz serialu takim jak Klan, a na domiar złego ważyli się zostać narratorami powieści.
Narratorka „jest co prawda z Będzina”, ale spodziewałby się po niej Bronisław Maj więcej, ponieważ chodzi ona – tu gość z pewnym obrzydzeniem sięga do rejestru potocznego – „do humana w ekskluzywnym, najlepszym liceum na Śląsku”, którą to uwagą daje zresztą kolejne świadectwo nieuważności swojej lektury. Książka jest jego zdaniem infantylna, a wniosek z niej tylko taki, że „nie przeskoczy się środowiska, z którego się wyrosło”.
Prowadząca starała się ściągnąć swojego gościa z drogi po równi pochyłej, sugerując, że być może po prostu przejadły mu się głośne ostatnio powieści o dorastaniu dziewcząt: Stancje Wioletty Grzegorzewskiej czy Po trochu Weroniki Gogoli. Niestety Bronisław Maj ich nie czytał, a przypuszczenie, że mógłby, wywołało w nim niemałe rozbawienie.
Do rozmowy włączył się więc Art Grabov, który w przeciwieństwie do swojego poprzednika podjął próbę interpretacji omawianego dzieła. Jego zdaniem narratorka pogardza środowiskiem, z którego uciekła, ale niestety „nie dokonuje pogłębionej autoanalizy”, dlatego Art Grabov nie sądzi, „żeby dało się jakąś wartość kobiecej wrażliwości wyjątkowej w tym odkryć”. „Jeśli to ma być literatura kobieca”, jak przypuszcza gość, „to ona jest antykobieca”.
„Cheap Eastern European girls”, czyli tajlandyzacja magicznego Krakowa
czytaj także
Porzuciwszy analizę genologiczną Art Grabov wyjaśnił, że autorce się może wydaje, że „ona pisze o Polsce, że jest to jakiś obraz społeczny”, gdy tymczasem jest to „obraz medialny”. To znaczy, że bohaterowie Lat powyżej zera skonstruowani są ze schematów rodem z „Bravo” i „Życia na gorąco”. A ludzi, których opisuje Cieplak w swojej książce – jak zapewniają goście audycji chórem – po prostu nie ma.
Na najważniejsze być może pytanie audycji – „ale skąd wy wiecie, że takich ludzi nie ma” – Art Grabov ma gotową odpowiedź. Skoro są to bohaterowie stworzeni przez popkulturę, to nie mogą istnieć, bo „popkultura jest manipulacją”. Tak czy inaczej, on by tej książki do czytania swojej nastoletniej córce nie dał, „bo w tym wieku czyta się klasykę”.
Po tej krótkiej lekcji o kulturze współczesnej następuje wymiana zdań z nielicznie zgromadzoną publicznością programu, która książki nie czytała. Jak bumerang wraca temat słowa „chuj”. Pan z widowni zauważa, że w jego pokoleniu „było nie do pomyślenia, żeby chłopiec się tak odezwał przy dziewczynie”, choć uwagę tę sfalsyfikować może każdy, kto bywa na krakowskich imprezach literackich z udziałem pokolenia zebranych w studiu panów (© na tę uwagę Aleksandra Małecka).
czytaj także
Podsumowując dyskusję, Bronisław Maj wysuwa („tut proporsion”) niezwykle chwytliwą analogię, w której rozmowa Bronisława Maja z Artem Grabovem o książce Anny Cieplak ma przypominać rozmowę Jana Webera i Jana Ekiera o niuansach sztuki kompozytorskiej Zenka Martyniuka, czym obaj panowie robią rzekomo książce Cieplak „ogromną reklamę”.
(W chwili, gdy to piszę, zapis ich rozmowy na jutubie nie ma nawet 1000 wyświetleń).
Później zadowoleni rozmówcy przechodzą do zachwytów nad Twardochem, ale szczegółów tej krytyki już niestety nie zdradzę, bo wysiadłam na: „Mizoginizm to jest cecha największych polskich pisarzy na przestrzeni dziejów” oraz „Nie znam wielkiego pisarza, może za wyjątkiem Słowackiego, który nie jest mizoginem”. Na końcu ponoć są jakieś chichry z dżędęru.
Program Sąd nad książką ma zdaniem jego autorów i autorek „przywrócić wartość prawdziwej krytyce literackiej”. Nie przeczę, że w innych odcinkach się to udaje, w tym jednak prowadząca zabrała słuchaczy w ślepą odnogę czasu, która zagubiła się w kącie krakowskiej kawiarni.
W magicznym tym świecie, w którym „muzyka się snuje po kątach, a Terenia po gościach posprząta”, serwety nigdy nie są na tyle pożółkłe, aby je wyprać, a kredensy na tyle zeżarte przez kołatki, żeby je wymienić. W intelektualnych sporach przekonujący dulsko-krakowski habitus szczęśliwie okazuje się ważniejszy niż higiena argumentacji czy narzędzia krytyczne, a rzeczywistość nie jest dla humanistyki żadnym punktem odniesienia. Są nim natomiast sami badacze. Nie istnieje jeszcze kultura zapisu, nie trzeba się więc martwić, co się mówi: nie przetrwa to ani na jutubie, ani nawet na kasecie VHS.
Warszawo, kiedy mówisz „klasizm”, „mizoginizm” i „prześniona rewolucja”, odpowiadam z Krakowa: first world problems.
czytaj także
**
Audycję wynorała niezastąpiona grupa facebookowa Book’s not dead.
Wydawnictwo KP na Wrocławskich Targach Dobrych Książek
Od dzisiaj do niedzieli zapraszamy na stoisko nr 29 – dużo świetnych tytułów w atrakcyjnych cenach!
Od dzisiaj do niedzieli jesteśmy na Wrocławskie Targi Dobrych Książek Zapraszamy na stoisko nr 29 – dużo świetnych tytuł…
Opublikowany przez Krytyka Polityczna na 30 listopada 2017