Kaja Malanowska

Cel uświęca środki

Opisane przez „Sieci” badania Marka Regnerusa nie dają żadnych podstaw do oceny skutków wychowania dzieci przez rodziców gejów.

Czasem naprawdę nie mogę się powstrzymać. Wszystko przez to, że w moim ulubionym spożywczaku osiedlowym prócz świeżych bułek mam co dzień na ladzie pełny wybór prawicowej prasy. Trzy tygodnie temu poszłam po chleb, a wróciłam do domu, niosąc pod pachą tygodnik „Sieci” ze zdjęciem kneblowanego dziecka na okładce i czerwono-białym napisem „Niemy krzyk”. Nie, nie chodziło o aborcję. Tym razem chodziło o gejów.

Agnieszka Żurek w swoim tekście Tęczowy dramat zamiast idylli donosiła, że wychowankowie par gejowskich są w dzieciństwie znacznie częściej molestowani seksualnie, częściej myślą o samobójstwie i korzystają z pomocy psychoterapeutów oraz mają poważne trudności z budowaniem trwałych związków w życiu dorosłym. Wszystkie te stwierdzenia opierały się na wynikach poważnych badań naukowych. Dokładnie rzecz biorąc, na pracy amerykańskiego socjologa prof. Marka Regnerusa, która w czerwcu 2012 roku została opublikowana w prestiżowym piśmie naukowym „Social Science Research”.

Na kolejnej stronie „Sieci” zamieściły dość enigmatyczny wywiad z profesorem. Z rozmowy wynikało, że artykuł Regnerusa wzbudził ostre sprzeciwy w środowisku uniwersyteckim. Sprawą zajęła się specjalnie w tym celu powołana komisja naukowa, która oczyściła autora z zarzutów braku rzetelności.

„Sieci” przedstawiły dyskusję wokół artykułu jako spór światopoglądowy, efekt narzucanej przez środowiska LGBT zmowy milczenia, za której przerwanie płaci się wysoką cenę ostracyzmu i wykluczenia ze społeczności naukowej. Nie wspomniano, że zarzuty stawiane Regnerusowi miały wyłącznie merytoryczny, a nie ideologiczny charakter. W żadnym momencie nie przytoczono też wyników audytu przeprowadzonego przez komisję pod przewodnictwem prof. Darrena E. Sherkata. Dlaczego? Gdyby to zrobiono, stałoby się jasne, że artykuł Regnerusa ze względu na niewłaściwy sposób przeprowadzenia badań nie powinien zostać dopuszczony do druku.

Rzeczywiście, wyniki Regnerusa wywołały spore wzburzenie. Dwustu znanych naukowców podpisało się pod listem protestacyjnym, który kwestionował zarówno sposób, w jaki kontrowersyjny manuskrypt został zaakceptowany, jak i opisaną w nim metodologię, a co za tym idzie – wnioski pracy.

Wątpliwości wzbudził fakt, że artykuł został przyjęty w rekordowo szybkim tempie pięciu tygodni od momentu złożenia w redakcji, podczas gdy średni czas oczekiwania na publikację w „Social Science Research” wynosi około roku. Dwójka recenzentów pracy – Cynthia Osborne i Paul Amato – była bezpośrednio zaangażowana w badania, jakie prowadził Regnerus. Oni sami zresztą nigdy wcześniej nie zajmowali się tematyką rodzin LGBT i w związku z tym nie kwalifikowali się do przeprowadzenia poważnej krytyki badań tego rodzaju.

Autorzy listu zwracali uwagę, że Regnerus, zadając pytanie: „Czy dorosłe dzieci homoseksualistów odnajdują się w społeczeństwie równie dobrze jak osoby, które spędziły dzieciństwo w rodzinach heteroseksualnych?”, posługuje się kilkoma kategoriami, takimi jak: „matka lesbijka”, „ojciec gej”, „samotna matka” czy „rozwiedziony później” i żadna z tych kategorii nie jest właściwie i jednoznacznie przez niego określona. Tym samym autor nie odróżnia stałych homoseksualnych związków od heteroseksualnych rodziców mających w swojej historii sporadyczny stosunek homoseksualny lub samotnych matek i ojców, którzy przez pewien czas spotykali się z przedstawicielami tej samej płci. Zamiast tego kwalifikuje wszystkie powyżej opisane przypadki jako rodziny homoseksualne. W ten sposób nie porównuje wpływu środowisk homo- i heteroseksualnych, ale bada dorosłe dzieci pochodzące z rodzin niestabilnych, za grupę odniesienia biorąc trwałe heteroseksualne związki. Tym samym całkowicie myli pojęcie struktury rodziny z pojęciem jej stabilności.

Komisja naukowa pod przewodnictwem prof. Darrena Sherkata doszła do wniosku, że metodyka i narzędzia, jakimi posługiwał się autor przy interpretacji danych, zostały użyte w sposób nieprawidłowy. Główny problem polegał na niewłaściwej definicji „wychowanków rodzin homoseksualnych”. Praca miała wskazywać na socjologiczne i psychiczne problemy dorosłych dzieci homoseksualistów, podczas gdy tylko 1,7% respondentów było przez całe dzieciństwo wychowywanych przez pary gejowskie, a kilkanaście procent spędziło z taką parą dłuższy czas. „Dyskutowanego problemu nie można nazwać niewielkim błędem statystycznym”, czytamy w raporcie komisji, „ze względu na to, że całkowicie podważa końcowe wnioski artykułu”.

Badania Regnerusa nie dają żadnych podstaw do analizy skutków wychowania przez rodziców gejów. W rzeczywistości z raportu wynika jedynie, że środowiskiem zapewniającym dziecku optymalny rozwój jest stabilna rodzina, w której dorośli przebywają w trwałym, wieloletnim związku. Fakt ten skomentował później redaktor naczelny „Social Science Research” James D. Wright, który zwrócił uwagę, że z tego powodu dyskutowana praca może paradoksalnie służyć jako dodatkowy argument za pełną legalizacją związków homoseksualnych. Podobnego zdania było również dwudziestu siedmiu naukowców, którzy podpisali się pod listem broniącym Regnerusa przed atakami szerszej społeczności uniwersyteckiej.

Zdarza się czasem, że najbardziej prestiżowe pisma publikują badania o ograniczonej wartości naukowej. Trudno za taki stan rzeczy obwiniać nieudolnego badacza, którego artykuł przecisnął się przypadkiem przez gęste sito selekcyjne. Sherkat w ostrych słowach potępił brak rzetelności recenzentów. Natomiast przyznał, że sama procedura recenzowania i akceptowania publikacji w „Social Science Research” nie została naruszona i w tym sensie zaprzeczył oskarżeniom dotyczącym domniemanej nieuczciwości autora i redaktora naczelnego pisma.

„Sieci” napisały, że Regnerus został oczyszczony z zarzutów, nie tłumacząc, czego dokładnie to oczyszczenie dotyczyło. Mniej dociekliwy czytelnik, który nie szpera w internecie w poszukiwaniu wiarygodnych źródeł i dokładniejszych informacji, po przeczytaniu tekstu Agnieszki Żurek będzie przekonany, że dzieci wychowane w rodzinach homoseksualnych są częściej narażone na emocjonalne wstrząsy, co skutkuje poważnymi problemami w ich dorosłym życiu, a opisane zjawiska znajdują potwierdzenie w solidnych badaniach naukowych.

Artykuł pani Żurek nie jest wynikiem zwykłego braku rzetelności dziennikarskiej, ale złej woli i świadomej manipulacji. Tekst poszedł w świat i żadne publiczne sprostowania nie zmienią faktu, że będzie miał wpływ na kształtowanie opinii społecznej. W ten sposób narastający lęk i wrogość w stosunku do środowisk LGBT w Polsce zostały z powodzeniem podsycone. I o to właśnie chodziło. Uczciwość nie jest tu przecież wartością nadrzędną. W końcu cel uświęca środki.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kaja Malanowska
Kaja Malanowska
Pisarka
Z wykształcenia biolożka, napisała doktorat z genetyki bakterii na University of Illinois at Urbana-Champaign. Felietonistka „Krytyki Politycznej”. Zadebiutowała powieścią "Drobne szaleństwa dnia codziennego" (Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2010), która przyniosła jej uznanie krytyki i nominację do Gwarancji Kultury – nagrody TVP Kultura. Autorka książek "Imigracje" i "Patrz na mnie Klaro!".
Zamknij