Rafał Ziemkiewicz dokonał wiekopomnego odkrycia. Trudno w to uwierzyć, a jednak może ono śmiało ubiegać się o miano przewrotu kopernikańskiego w polskim myśleniu o antysemityzmie. W skrócie
Rafał
Ziemkiewicz dokonał wiekopomnego odkrycia. Trudno w to uwierzyć, a
jednak może ono śmiało ubiegać się o miano przewrotu
kopernikańskiego w polskim myśleniu o antysemityzmie. W skrócie
wyjaśnia, że gdyby czarne było białe, to byłoby białe.
Twierdzenia tak odważne i bezkompromisowe potrafią głosić już
chyba tylko niezależni autorzy z „inaczej pisanego” tygodnika,
więc trzeba to docenić. Co prawda, już kiedyś ktoś powiedział,
że gdyby babcia miała wąsy, to byłaby dziadkiem, ale w czasach
powszechnego relatywizmu i płciowej degrengolady, wielu zdaje się o
tym zapominać, więc dobrze, że prawda ta została na nowo
ujawniona. Ale do rzeczy. Otóż wg RAZa, gdyby Dmowski nie był
antysemitą, to nie byłby antysemitą. Warto się nad tą głęboką
myślą zadumać.
Na łamach „inaczej pisanego” dodatku do
„Uważam Rze” autor wywodzi: „W pismach Dmowskiego «żydostwo»
rzadziej jednak oznacza miejscowych polskich handełesów i
pachciarzy. Zwykle określenie to pojawia się w analizach sytuacji
międzynarodowej jako jedna z kształtujących ją sił. Kto nie
zatrzyma się na jednym zdaniu, ten łatwo zobaczy (dlatego właśnie
propagandyści celowo się zatrzymują), że nie jest to wcale
obsesja, tylko kwestia nazewnictwa. Dmowski określa po prostu tym
mianem światową finansjerę. Gdyby w jego pracach «żydostwo»
zastąpić słowem «rynki finansowe» czy «neoliberalizm», nie
straciłyby nic z pierwotnego sensu”. Hłe, hłe, hłe. Być może
rzeczywiście kwestią nazewnictwa jest to, czy nazywamy
„neoliberalizm” żydostwem, czy nie. Podobnie kwestią
nazewnictwa jest czy nazwiemy kobietę dziwką, czy damą. Proponuję,
żeby publicysta wypróbował tę kwestię na dowolnie spotkanej
kobiecie. Ciekawe, czy ona się chętnie zgodzi z naszym niezależnym
publicystą, że nie jest to żaden problem. Nawet, jeśli nie, to z
pewnością przekona ją argument, że w końcu w latach 30. takiego
języka używali wszyscy. Choć to akurat nieprawda.
Niezależny
publicysta jest tak bardzo niezależny, że najwyraźniej nie
rozumie, że nazywanie światowej finansjery „żydostwem” to
właśnie antysemityzm. Z tego prostego powodu, że rynkami
finansowymi nie rządzą sami Żydzi. Podobnie neoliberalizm nie jest
odłamem tradycji talmudycznej. Choć może dla Ziemkiewicza jest.
Rozumiem, że pisze o „rynkach finansowych”, zamiast pisać o
„żydostwie” wyłącznie dlatego, że takie akurat mamy czasy.
Pewnie chętnie pisałby o „żydostwie”, ale niestety atmosfera
nie sprzyja. Pozostaje współczuć, że nie urodził się w latach
30., gdy jarzmo poprawności politycznej nie było jeszcze takie
potężne. Skoro jednak jest publicystą myślącym poza schematami,
to może nie powinien poddawać się presji czasów? Skoro rynki
finansowe to „żydostwo”, czas by ktoś ten fakt ujawnił. Panie
Rafale, czekamy. Proszę się nie bać.
Jednocześnie w tej
sytuacji rodzi się pytanie, czy jeśli Ziemkiewicz gra na giełdzie,
to znaczy, że jest Żydem? Czy wszyscy, którzy korzystają z usług
maklerów, to Żydzi? A może zwykłe Żydłaki? W końcu tak też
swojego czasu różni publicyści pisali.
Rodzą się też
inne pytania. Skoro Dmowskiemu nie chodzi tak naprawdę o „żydostwo”
tylko o „rynki finansowe” i „neoliberalizm”, to dlaczego
narodowa młodzież nie organizuje Marszu Niepodległości pod jakimś
bankiem, tylko bezcześci macewy? Czyżby nie zrozumiała subtelności
myśli Romana Dmowskiego?