Twój koszyk jest obecnie pusty!
Zbieranie podpisów Trzaskowski zmienił w ogólnopolski wiec poparcia
Ta zbiórka to była nie tylko formalność. Media społecznościowe zalały zdjęcia radosnych ludzi, którzy czekają w kolejkach na złożenie podpisu.

Rafał Trzaskowski zebrał podpisy potrzebne, żeby mógł wystartować w wyborach prezydenckich. Zebrał ze sporą górką. W niedzielę poinformował, że ma 130 tys. podpisów. Później sztab podał, że podpisów jest już 200 tys.
Ten nietypowy uliczny wiec nie tylko zgromadził osoby chcące wesprzeć Trzaskowskiego, ale też dał zadanie do wykonania partyjnym strukturom i sztabowi. Akcja zbiórki była szykowana i gdy tylko można było oficjalnie ruszać, zaczęło się drukowanie list poparcia i zbieranie podpisów. Po nieudanej kampanii Małgorzaty Kidawy-Błońskiej ludzie Koalicji Obywatelskiej dostali wiatru w żagle. Potrzebowali energii i nowy kandydat ją przyniósł.
Dla popierających kandydata zbieranie podpisów było okazją nie tylko do wykazania się w strukturach partyjnych, ale też do porozmawiania z ludźmi na ulicach, mówienia w imieniu kandydata. Każdy, kto cokolwiek organizuje, wie, jak ważne jest, żeby osoby zaangażowane na wszystkich szczeblach serio czuły i wiedziały, że od ich pracy zależy sukces przedsięwzięcia. To całe coucherskie gadanie o łańcuchu tak silnym jak jedno jego ogniwo − ma cień sensu.
Niby zawsze kampanie zaczynają się zbiórką podpisów, ale ta zbiórka była wyjątkowa, bo tylko jeden kandydat zbiera, bo jest pandemia, bo czasu mało. Ta zbiórka była nie tylko formalnością. Dla ludzi PO była to mobilizacja. I nie mobilizacja polegająca na tym, że trzeba autokarem dojechać na spotkanie z kandydatem i bić mu brawo. Ta mobilizacja wyglądała dużo lepiej.
Nic dziwnego, że media społecznościowe zalały wrzucane przez polityków i polityczki zdjęcia kolejek i radosnych ludzi, którzy w nich stoją, czekając na złożenie podpisu. W czasie pandemii kolejki wróciły i nie oszukujmy się, nie kojarzą się ludziom bardzo przyjemnie, a tu proszę.
Na listach pozwalających Rafałowi Trzaskowskiemu wziąć udział w wyborach podpisali się też niektórzy kontrkandydaci, politycy innych ugrupowań. Dla Krzysztofa Bosaka to kolejny sposób zalegitymizowania się w peletonie wyścigu wyborczego i generalnie politycznego mainstreamu. Podpisy kilku innych kandydatów mogą być zapowiedzią poparcia dla Rafała Trzaskowskiego w drugiej turze wyborów.
W Warszawie uruchomiono „licznik mobilizacji”, który pokazuje liczbę podpisów pod kandydaturą Rafała Trzaskowskiego.
Sam Trzaskowski w niedzielę mówił, że podpisów potrzeba więcej. „Ważne jest to, żeby tych podpisów było tyle, żeby żaden trick nie doprowadził do tego, że jakakolwiek część tych podpisów będzie kwestionowana”. Zachęcał do zbierania podpisów do ostatniego dnia, kiedy to możliwe, czyli do 10 czerwca.
Pojawienie się Rafała Trzaskowskiego w wyborczym wyścigu zresetowało kampanię. Ta kampania jest krótka i intensywna, więc wszystko dzieje się w niej szybciej. Głupie zbieranie podpisów zamiast formalnością i upierdliwością dla sztabów stało się eventem politycznym.

















