W USA karuzela nie zwalnia, atrakcji nie brak.
Trump-doesn’t-care
W piątek, 28 lipca, troje republikańskich senatorów zablokowało tzw. „Skinny Obamacare”, stając w oczywistej opozycji do żądania prezydenta, żeby w końcu tę sprawę załatwić – zdemontować największe zwycięstwo Obamy. Czyli publiczną służbę zdrowia. Czyli socjalizm. Po raz drugi Donald Trump i Bicz Senatu, Mitch McConnell, ponoszą wielką polityczną klęskę, demonstrując nieudolność partii republikańskiej jako partii rządzącej. Republikanie próbują „załatwić” Obamacare od paru dobrych miesięcy i jest jasne, że nie są w stanie zebrać głosów, żeby przeforsować którąkolwiek z opcji. Przede wszystkim dlatego, że nie ma tu dobrych opcji – każda zaproponowana alternatywa pogarsza napiętą sytuację na rynku zdrowia.
czytaj także
Pytanie właściwie sprowadza się do tego, ile milionów Amerykanów straci ubezpieczenie zdrowotne i jak szybko. Dla Trumpa jest to kwestia tylko i wyłącznie personalna/polityczna (Trump nie rozróżnia jednego do drugiego) – obiecał, więc chce odfajkować, nie ważne jak i za jaką cenę; ciężko mu zrozumieć, że nie dostanie tego, co chce. Piątkowe głosowanie uratował republikański senator John McCain, bohater narodowy i legenda amerykańskiej polityki, który – mimo zdiagnozowanego tydzień temu raka mózgu – zjawił się w Waszyngtonie, żeby oddać swój głos i pouczyć kolegów i koleżanki w Senacie o ich powinnościach wobec ludu. McCain, niegdysiejszy rywal Obamy o prezydenturę (2008), nie ma już nic do stracenia. W demokratów wstąpił nowy duch – republikanie mają Izbę, mają Senat, mają Biały Dom, a i tak nie ogarniają.
Poleciały głowy
W administracji Trumpa przyspiesza czas wielkich roszad. Najpierw poddał się biedny Sean Spicer – w końcu zdał sobie sprawę, że syzyfowe są jego wysiłki, żeby „wytłumaczyć” Trumpa dziennikarzom. Wytłumaczyć Trumpa się nie da i nie da się PRZETRWAĆ jako sekretarz prasowy schizofrenicznego Białego Domu. Od jakiegoś czasu Sean nie pozwalał nagrywać konferencji z dziennikarzami. Media myślały, że Spicer próbuje utrudniać im pracę. Jak się okazało, źródłem paranoi był strach przed Trumpem, który notorycznie krytykował komiczne wysiłki Spicera. Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal, a trzeba wziąć pod uwagę, że Trump ogląda dużo telewizji (i denerwuje się, kiedy ludzie mówią, że ogląda dużo telewizji). Ale nawet te ostrożnościowe wybiegi na nic się nie zdały. Pewnego dnia Sean dowiedział się, że Trump mianował nowego speca od komunikacji – o którym zaraz sobie pogadamy… (patrz punkt 3).
Po wyeliminowaniu piona, rażenie wieży Trumpa przesunęło się na Departament Sprawiedliwości. Ofiarą zjadliwych twittów prezydenta jest Jeff Sessions, ten sam, który przydał republikańskiego poloru prezydenturze Trumpa. Nie wiem, czy pamiętacie, ale kilka miesięcy temu – jeszcze przed sprawą z Jamesem Comeyem – Sessions wyłączył się ze śledztwa w sprawie ingerencji Rosji w wybory. Poszło o to, że sam miał powiązania/spotkania z Rosjanami. W Waszyngtonie było oczywiste, że przyzwoitość nakazywała się wycofać – Sessions jest traktowany poważnie nie bez powodów. Niestety, Trumpa nie obchodzi prawo czy nawet dbałość o zachowanie pozorów prawa. Od czasu wykluczenia Sessions jest w niełasce – Trump publicznie rozprawia o swoim głębokim rozczarowaniu. Jest jasne, że próbuje sprowokować rezygnację… Póki co jej nie ma, a to znaczy, że na razie nie może dobrać się do skóry Roberta Muellera, który obecnie sprawuje funkcję specjalnego radcy śledztwa. Trump już się odgrażał, że nie pokaże mu swoich finansów, a ponadto rozpytywał doradców, na jakiej zasadzie działa prezydenckie ułaskawienie. Czy prezydent może ułaskawić samego sobie lub swoją rodzinę? Hmmm. W czasie tej rozkminy o białą posadzkę gruchnął kolejny łeb. Reince Priebus też nie wytrzymał gęstej atmosfery sparingu samców alfa – przezywany i wyśmiewany przez prezydenta od samego początku, wyleciał zaraz po tym, kiedy na scenę wkroczył:
The Mooch
Kim jest Anthony „The Mooch” Scaramucci, facet który stoi za końcem Spicera i Priebusa i niniejszym inauguruje kolejny sezon gry o tron? Być może jest synem, którego Trump nigdy nie miał? Jedno jest pewne, niewyparzona gęba tego nowojorskiego rozbójnika z Wall Street, jest dokładnie tym, za co Trump go szanuje. No dobra, szanował, bo i głowa Moocha poleciała.
Zanim to się stało poznaliśmy go jako dyrektora ds. informacji Białego Domu. To on miał pośredniczyć między Trumpem a ludem. Warto go sobie posłuchać, z pewnością wniósł zupełnie nowy, absurdalnie mafijny ton do próbującego trzymać fason dyskursu Waszyngtonu. Mooch był na swoim stanowisku zaledwie kilka dni, z których każdy wykorzystał, żeby zafundować nam codzienny, smakowity skandal. Kulminacją był wściekły telefon do dziennikarza New Yorkera, w którym Mooch puszcza taką wiązankę na Priebusa, że uszy więdną. Strategia Moocha polegała na rzucaniu się z furią wygłodniałego kojota w twarz każdego, kto krytykuje Trumpa. Którego Mooch kocha, tak jak kocha Dona Jr., bo fajny z niego dzieciak, porządny i prawy. Jared Kushner to też bardzo dobry przyjaciel oraz kumpel, no co?
W poniedziałek 31 sierpnia media obiegła informacja, że Donald Trump zwolnił Anthony’ego Scaramucciego. Długo Mooch o tron nie pograł, ale wiadomo, że takie są zasady tej gry – nie można być nigdy pewnym, kiedy cię wyeliminują.
Z kąsków, na które nie starczyło miejsca, żeby obszerniej:
1.
Na tydzień po skandalu z Donem i Kushnerem, którzy z entuzjazmem spotkali się z Rosjanami, żeby pogadać o tym, jak rząd rosyjski może pomóc pogrążyć Hilary Clinton, Trump z lekka spuścił z tonu… Jednak będą sankcje wobec Rosji i być może to początek końca flirtu Trumpa z Putinem. Nie wiem jak wy, ale moi zdaniem Putin ma wszelkie prawo czuć się wpuszczony w maliny. Pewnie dlatego sam odpowiada sankcjami i każe zredukować personel amerykańskich placówek dyplomatycznych w Rosji. Zostać w nich może 455 osób. Ponad 750 musi odejść.
2.
Jak już mówimy o rozbieżnościach między oficjalną polityką Waszyngtonu a prezydentem, Trump, ku zdumieniu departamentów, ogłosił, że w wojsku nie będzie miejsca dla osób transpłciowych. Oczywiście, póki co nie idzie za tym żaden oficjalny projekt legislatury. Dziennikarze codziennie rozbijają się o pytanie, jak mamy traktować twitty Trumpa. Oficjalne komunikaty czy strumień świadomości?
3.
Trump lubi „twardych facetów”, dlatego lubi generałów. Miejsce Priebusa jako Szefa zajmuje słynący z żelaznej dyscypliny John Kelly. Trump i dyscyplina – już to widzę. Okoniem wobec rosnącej w USA debacie na temat brutalności policji, Trump przypomina policjantom, żeby nie byli „zbyt mili”. Jak ich wrzucacie do radiowozu, nie ma potrzeby martwić się o ich głowę. Nie trzeba się z nimi za bardzo cackać, ok?