Razem, Zjednoczona Lewica i Zjednoczona Lewica z Literkami – wszyscy popełnili błędy i oddają pole naprawdę zjednoczonej prawicy.
Czy leży w interesie szeroko pojętej lewicy, aby w przyszłym Sejmie znalazła się formacja identyfikująca się z lewicą? Jakakolwiek? Nawet jeśli będzie to SSD (Stare Skompromitowane Dziady)? To chyba podstawowe pytanie, na które warto sobie na wstępie odpowiedzieć, rozważyć rozmaite za i przeciw.
Jeśli będzie w Sejmie jakaś lewica, to będzie w nim zarazem mniej PiS i PO. Zmieniłaby się w takim przypadku sejmowa arytmetyka, co mogłoby mieć jakieś znaczenie. Nie ma co zaglądać komuś w duszę i sprawdzać, czy jest prawdziwym lewicowcem, lecz z logiki sytuacji wynika, że tacy lewicowcy będą choć od czasu do czasu bardziej lewicowi niż PiS i PO. Poza tym istnieje nadzieja, że w parlamencie może się znaleźć kilka nowych, sensownych osób. Czy będą mogły coś zrobić? Nic wielkiego, ale coś tak. Od czasu do czasu protestować, czegoś się nauczyć, zacząć budować poparcie i pozycję na przyszłe wybory. Tak z trampoliny sejmowej skorzystał np. Robert Biedroń. Może warto w ten sposób zainwestować chociażby w Barbarę Nowacką.
Ale może ta skórka nie jest warta wyprawki? Lewica w Polsce musi powstać od nowa i bez związku z SLD. Trzeba zatem przygotować się na długi marsz, budować powoli struktury, może za cztery lata, a może za osiem… A może – kiedy zabraknie unijnych pieniędzy – Europa pogrąży się w kryzysie i wtedy pojawi się masowy oddolny ruch, który da lewicy prawdziwy napęd.
Czy scenariusze te są realne? Pożyjemy, zobaczymy. Obawiam się, że wszelkie masowe ruchy niezadowolenia, jeśli nastąpią, będą raczej populistyczne, kukizowe albo prawicowe.
Ale oczywiście chciałabym się mylić. Natomiast jeśli „prawdziwej lewicy” nie uda się teraz, to obawiam się, że za cztery lata już jej nie będzie wcale. I znowu chciałabym się mylić.
Może jednak ta najbardziej dziewicza lewica, jaką jest Razem, ma szanse na wejście do Sejmu w tych wyborach ? Na razie zebrano podpisy w dwóch okręgach, zostało jeszcze dziewiętnaście.
W połowie września, kiedy upłynie termin złożenia podpisów, ambicje rozmaitych lewicowych ugrupowań zostaną zweryfikowane. W tej chwili krajobraz po lewicowej bitwie o to, żeby się zjednoczyć i „iść razem”, nie jest zbyt piękny. Razem, Zjednoczona Lewica i Zjednoczona Lewica z Literkami – wszyscy, moim zdaniem, popełnili błędy. Razem wystartowało jako ugrupowanie zbyt dziewicze i ekskluzywne. Bez wyraźnych liderów. Demonstrujące niechęć do wszelkich politycznych gier. To nawet sympatyczne. Świetna partia dla idealistów, ale idealiści przeważnie średnio radzą sobie w realnej polityce.
Zjednoczona Lewica z Literkami nie potrafiła powściągnąć ambicji kilku panów, którzy dla dobra sprawy powinni już pójść na emeryturę albo przynajmniej schować się gdzieś w głębi list wyborczych. Skoro tak wierzą w magię swoich nazwisk, to po co wyrywają sobie te jedynki? Jak powiedziała Magda Środa – zwyciężyła fallokracja.
Zjednoczona Lewica, która jest odpryskiem poprzedniej, nie odeszła z powodów programowych, tylko ambicjonalnych. Okazali się gorszymi graczami nawet od Zielonych, którzy wywalczyli dwie jedynki dla współprzewodniczących. Jeśli Hartman, w odpowiedzi na słowa Nowackiej, że był rozczarowany zaproponowanym mu miejscem na listach, wydaje oświadczenie i oświadcza, że nic mu nie zaproponowano, to jasno widać, że poszło o miejsca na listach. A zagrywka polegająca na wcześniejszym zarejestrowaniu komitetu wyborczego pod nazwą, która miała być wspólna, jasno pokazuje, że to prawdziwie tutejsi politycy. Tylko czy skuteczni? Sami nie zjedzą, innym nie dadzą. Czy zbiorą podpisy, mają szanse w wyborach, cień szansy na przyszłość? Szczerze mówiąc, wątpię.
Ich zarzuty wobec inicjatywy zjednoczeniowej – o manipulację i dominację SLD i TR – zapewne nie są pozbawione podstaw. Ale czy zastanowili się nad sensem politycznym tego, co zrobili? To zmniejsza szansę na wejście jakiekolwiek lewicy do Sejmu. Jeśli uważają, że tak właśnie jest lepiej – rozumiem i takie stanowisko, ale powinni wyrazić je wprost.
W jakimś sensie kompromituje to też całą lewicę, która jest albo zbyt idealistyczna, albo zbyt cyniczna. I nie umie nawet w tych warunkach – zachwiania się sceny politycznej i absolutnej dominacji prawicy – porozumieć się co do wspólnego startu.
Nie przesądzając niczego, nie ma też co udawać – Zjednoczona Lewica z Literkami jako jedyna nie powinna mieć problemów z zebraniem podpisów i ma fundusze na kampanię. Może należy ją teraz dobić, a może jednak nie warto? Ja odpowiem słowami Jerzego Giedroycia, człowieka pryncypialnego w poglądach i zarazem realisty, który z kolei cytował Piłsudskiego, znanego z niewyparzonego języka: „Jak nie ma marmuru, to z gówna trzeba lepić monumenty”.
**Dziennik Opinii nr 236/2015 (1020)