Gdzie się podziała „solidarność”? Jest między Gdańskiem a Gorzyczkami. A gdzie jest demokracja? Na trasie na Zgorzelec.
Prezydent Bronisław Komorowski zaproponował w orędziu noworocznym, żeby autostradzie A2 prowadzącej z Warszawy na zachód nadać imię Wolności, a A1, czyli tej z Gdańska na południe, imię Solidarności.
Zdecydowanie popieram pomysł prezydenta. W 2014 roku mija 25 lat od przemian roku 1989. Czas podsumować te 25 lat i imiona autostrad mogą być pierwszym etapem tego podsumowania. Pomysł wydaje się może trochę egzotyczny, ale jeśli bliżej mu się przyjrzeć, jest bardzo trafny. Polskie autostrady są bowiem właśnie jak „wolność” i „solidarność”.
W skali kraju autostrady to promil dróg, jakich nam naprawdę potrzeba. To też promil dróg, z jakich korzystamy – i nie tylko dlatego, że trzeba za nie płacić. Bardzo dużo się za to o autostradach mówi. Są czymś, czym chwalą się politycy – a nie czymś realnym, bliskim ludziom. Tak jak od święta mówi się o autostradach, na przykład w orędziu noworocznym, tak mówi się od święta o solidarności i wolności. Nikt się na co dzień nie zastanawia nad ich sensem.
Przestańmy więc udawać, że „solidarność” to idea łącząca ludzi w tym kraju, że nazwa wielomilionowego ruchu społecznego jeszcze zobowiązuje.
Po 25 latach przemian „solidarność” to już tylko nazwa szerokiej ulicy do szybkiej jazdy.
Nie twórzmy też pozoru, że „wolność” to coś, co powinno się należeć każdemu. Nie, „wolność” należy się użytkownikowi samochodu, który wrzuci pieniążek do bramki. Ile za „wolność” z Konina do Świecka? 62 PLN.
Skrzyżowanie „solidarności” z „wolnością” to „najpiękniejsze źródło polskiej energii, sukcesów i nadziei”. To nie cytat z reklamy spółki pobierającej opłaty za autostrady, a z orędzia prezydenta. Trafny cytat. „Solidarność” jest cennym dziedzictwem naszego kraju, nie marnujmy go, użyjmy otwarcie tam, gdzie już i tak cichaczem używamy. Podobnie „wolność”. Jeśli wolność była nam potrzebna tylko do zbudowania wolnego rynku, to uczcijmy to. Jak kiedyś skończymy budowę kolejnych autostrad, nazwijmy je „równość”, „sprawiedliwość”, „demokracja”. Będzie konkret, a nie filozofowanie. Na pytanie, gdzie się podziała „solidarność”, będzie wreszcie prosta odpowiedź: „Jest między Gdańskiem a Gorzyczkami”. Gdzie jest „demokracja”? Na trasie na Zgorzelec. Ile mamy „wolności”? Na razie około 400 kilometrów, ale rząd planuje ponad 600.