Posiadanie w miarę spójnego światopoglądu w dzisiejszych hipsterskich czasach to niezły obciach.

Posiadanie w miarę spójnego światopoglądu w dzisiejszych hipsterskich czasach to niezły obciach.
Żyjemy w świecie, w którym realny jest tylko biznes, bez względu na to, czemu służy.
Zgoda na produkowanie kur-maszyn, wytwórni mięsa i automatów do strzelania jajami jest częścią dużo szerszego światopoglądu. I jego racjonalność jest ograniczona.
Jeżeli uważasz, że bogaci zagarnęli więcej, niż im się należy, i odebranie im przynajmniej części jest przywróceniem etycznego porządku, jesteś niestety lewakiem.
W zasadzie chcemy dobrze, ale rzadko myślimy o tym, że nie tylko oni powinni się dostosować, ale i my też – do nich i ich potrzeb.
Można wciąż poszukiwać w mainstreamie mainstreamu i z wyrzutem zauważać, że jest mainstreamowy. Ale cóż w tym dziwnego?
To prawda, życie bywa trudne, ale czyż śmiech nie jest czasem jedynym lekarstwem?
Gdybym była sobą i miała wybierać między faszyzmem a komunizmem, mówię o ideach, a nie o ich realizacji, to co bym wybrała? Bez wątpienia komunizm.
Stosunek polskich pisarzy do kapitalizmu nie jest jednoznaczny. Gdyby kapitalizm był rodzimy, uczciwy, byłby do zaakceptowania jako naturalny sposób życia.
Oglądając trzeci sezon „Dochodzenia” można przypomnieć sobie „Dekalog” Kieślowskiego, ale nie wiem, kto lepiej wyjdzie na tym porównaniu.
Czy chcemy patrzeć na świat, gdzie jedni jeżdżą na wózkach, bo byli opozycjonistami, a innych (tych złych) na to nie stać?
I choć sezon kończy straszna burza i chyba umarł doktor Webber, to może w następnym ożyje.