Powieść Ingi Iwasiów to taki harlequin dla kobiet bardziej „nowoczesnych”.

Powieść Ingi Iwasiów to taki harlequin dla kobiet bardziej „nowoczesnych”.
Dajmy sygnał, że nie wierzymy, że żyjemy w najlepszym z możliwych miast i inaczej już nigdy nie będzie.
Prawica narzeka na brak krzyża, a modernizatorzy na brak nowoczesności. Za to wszyscy zwyczajowo pytają, czyi koledzy na tej produkcji zarobili.
Grabarz i jego syn stawiają kolejne nagrobki ofiarom i katom. A potem zmieniają na nich inskrypcje.
A kto taki? Dzięki „Księgom Jakubowym” wielu z nas dowie się o nim po raz pierwszy.
Wyobraźmy sobie świat, w którym praca zarobkowa i opiekuńcza są cenione na równi i żadna z nich nie jest przypisana płciowo.
Nie potrafię sobie wyobrazić, co pomyślałabym o nowej książce Mario Vargasa Llosy, gdybyśmy się nie znali
Kiedy widzę, że prawie tysiącstronicową powieść napisała 28-letnia pisarka, ogarnia mnie podziw, a nawet – nie ukrywajmy – trochę jej zazdroszczę.
Pisarz w przeciwieństwie do autora żyje i w jakiś sposób gospodaruje swoją prywatnością i wizerunkiem.
Z pewnością pracuje już nad nią sztab PR-owców, żeby dostosować jej ekspresję do normy ogólnoludzkiej, czyli męskiej.
Skoro wartością jest ograniczanie cierpienia, to dlaczego nie mielibyśmy stosować tej zasady konsekwentnie wobec wszystkich istot obdarzonych psychiką i zdolnych do cierpienia? No dlaczego?
Zaletą kobiet na stanowiskach w polityce, w mediach są niekoniecznie ich poglądy, tylko to, że istnieją i naocznie pokazują, iż świat składa się z kobiet i mężczyzn.