Nie lubię tych podziałów: tu fabuła, tu dokument – mówi reżyser filmu „Dni uciekają jak dzikie konie za wzgórza”.

Nie lubię tych podziałów: tu fabuła, tu dokument – mówi reżyser filmu „Dni uciekają jak dzikie konie za wzgórza”.
Przepraszam, ale mam już dość komunałów o „prostym języku lewicy”.
Jak stworzyć pozytywną tożsamość, fiksując się na fakcie, że nasi przodkowie „dostawali w dupę”?
Nie chodziło o brak wiary, tylko znajomość realiów rynku.
Pańszczyźniane struktury wciąż nam ciążą. Ale polskie elity żyją w złudnym poczuciu komfortu.
„Ida” wymaga lektury jak sen. Jest rodzajem sennika koszmarów polskiej historii.
Czy one się kiedykolwiek w Polsce skończyły? Wciąż śnimy ten sen.
Tegoroczna gala oscarowa to konserwatywny werdykt i postępowe przesłanie.
Chciałam pokazać, jak bardzo dla nas, dzieci, ważne były komunistyczne opowieści.
Obraz przełomu z punktu widzenia kilkulatków, którzy nagle przenieśli się do zupełnie innego świata – tego brak mi w polskim kinie.
Liczę przede wszystkim na dialog z polską publicznością. Na to, że Polacy pośmieją się z samych siebie.
Czyli krótka historia (nie)obecności erotyki w polskim kinie.