Agata Bielik-Robson w polemice z tekstem Tomasza Markiewki.

Agata Bielik-Robson w polemice z tekstem Tomasza Markiewki.
„Prawdziwa lewica” ma swojego głównego wroga właśnie w liberalnym centrum, a nie na populistycznej prawicy.
Od pewnego czasu toczy się ożywiona dyskusja wokół KOD-u, obywatelskiego zaangażowania, pustki po lewicy i młodej partii Razem
Tego roku już nikt nie ważył się kwestionować samej idei Ruchu Narodowego, w którą wpisany jest agresywny nacjonalizm.
Są różne sposoby „niewstydzenia się Jezusa”, z wieloma z nich nie chciałabym mieć nic wspólnego.
„Wreszcie wyszliśmy z jaskini!”, woła entuzjastyczny Latour, a ja się rozglądam i szeptem popsuj-zabawy pytam: kto? gdzie?
Idea planowego przekształcenia społecznej rzeczywistości, nad jaką pracował jeszcze Marks, dziś została włożona między bajki.
Nie słyszę już w rozmaitości kultur narodowych ani kakafonii, ani harmonii – a jedynie monotonię.
Pomimo pozorów społecznego pięknoduchostwa inteligencja nie potrafiła ocalić nic ze swojej rzekomej lewicowości i chcąc nie chcąc zasiliła szeregi prawicy.
Z prawa, czy z lewa, Bogomił zawsze woli raczej nic niż coś.
Dzisiejsi fundamentaliści katoliccy znajdują się w stanie kompletnej umysłowej konfuzji. Chcą służyć dwóm bogom naraz: temu, który podtrzymuje niezłomne prawo – i temu, który w imię miłości czyni wyjątki.
Nie chcę krakać zbyt kasandrycznie, ale za chwilę Behemot może pożreć wszystko i cały ten lewicowo-liberalny pozór życia w wielkim mieście okaże się wydmuszką bez żadnych społecznych podstaw