Nie minął jeszcze rok od kroku Boliwii, która domagając się wykreślenia liści koki ze spisu substancji zakazanych, wystąpiła z ONZ-owskiej Jednolitej Konwencji o Środkach Odurzających, ani nawet pół roku, od kiedy urugwajski prezydent skierował do parlamentu projekt ustawy proponujący legalizację nie tylko używania i posiadania, ale także produkcji i handlu marihuaną, a znów kraje Ameryki Łacińskiej są w awangardzie światowej debaty nt. polityki narkotykowej. I być może znalazły sposób, by zmusić do zabrania w niej głosu także inne państwa.
Wszystko to za sprawą wystąpienia trzech prezydentów krajów Ameryki Południowej na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Tym razem nie byli, ale obecnie sprawujący urząd, prezydenci Kolumbii, Gwatemali i Meksyku zaapelowali o otwarcie debaty na temat przeformułowania aktualnej globalnej polityki narkotykowej. Tym samym po raz pierwszy temat regulacji zaistniał na tak ważnym, ogólnoświatowym forum. Na reakcję ONZ nie trzeba było długo czekać – Juri Fedotov stojący na czele United Nations Office on Drugs and Crime (UNODC), czyli Biura Narodów Zjednoczonych ds. Środków Odurzających i Przestępczości, w zeszłym tygodniu wydał w odpowiedzi oświadczenie, w którym jasno opowiada się przeciw jakimkolwiek zmianom w konwencjach dotyczących środków odurzających, twierdzi przy tym, że słowny apel nie jest podstawą do przedsięwzięcia jakichkolwiek działań na poziomie ONZ. Konieczny jest do tego formalny wniosek ze strony kilku krajów członkowskich. I taki wniosek właśnie powstał.
Na początku października do Sekretarza Generalnego ONZ, Ban Ki Moona, wpłynął formalny list ze strony Kolumbii, Gwatemali i Meksyku, w którym rządy tych trzech państw dają wyraz swojemu przekonaniu, że "międzynarodowa przestępczość zorganizowana i przemoc, jaką ona generuje przy okazji swoich kryminalnych działań, stanowi poważny problem dla rozwoju, bezpieczeństwa i demokratycznego współistnienia wszystkich narodów" oraz domagają się, by ONZ pilnie zajęła się szukaniem rozwiązania m.in. poprzez natychmiastowe uruchomienie procesu konsultacji. Trzeba przyznać, że zwłaszcza prezydent Meksyku, Felipe Calderon, dobrze wie, o czym mówi. Kończy właśnie swoje rządy w niesławie, jako ten, który rozpętał w swoim kraju wojnę narkotykową, w efekcie której brutalnie zamordowano 70 000 ludzi.
Warto poważnie przyjrzeć się postulatom Ameryki Łacińskiej, by uregulować rynek substancji psychoaktywnych, Może z tego wyniknąć wiele dobrego. Dotknięta kryzysem finansowym Europa znalazłaby może źródło oszczędności, gdyby zmieniła – przynajmniej w przypadku niektórych krajów – nie dość, że nieskuteczną, to okropnie drogą politykę narkotykową. Badania przeprowadzone przez Instytut Spraw Publicznych w Polsce wykazały, że przepisy, kryminalizujące posiadanie substancji psychoaktywnych, kosztują nas co roku około 80 mln złotych. Choć więc wydawać się może, że sprawy wojen między kartelami narkotykowymi są nam dalekie i obce, warto śledzić tę precedensową sytuację w ONZ i zastanowić się, czego możemy się jako kraj podczas tej fascynującej lekcji nauczyć.