Kinga Dunin czyta

Czy tylko mężczyźni mogą pisać o robieniu kupy?

Cukry Kotas okładka kadr

„Gdybym była mężczyzna, mogłabym ciągle pisać o sobie i nikt nie miałby mi tego za złe”. A nie mogę? Kinga Dunin czyta „Cukry” Doroty Kotas.

Dorota Kotas, Cukry, Wydawnictwo Cyranka 2021

Cukry Kotas okładkaGdybym była mężczyzną, mogłabym ciągle pisać o sobie i nikt nie miałby mi tego za złe. Nawet gdyby to było sześć tomów o moim życiu, z całym rozdziałem o robieniu kupy w lesie. Wszyscy byliby pod wrażeniem z powodu mojej szczerości. Mogłabym też pisać o tym, jak jeżdżę po Polsce samochodem z ekologicznym termosem na kawę. I to byłoby w porządku. Nie byłoby dylematu, czy mnie wydać, czy czytać i czy to się komuś opłaci. Ale jestem dziewczyną, a to podnosi oczekiwania. Więcej rzeczy jest dla mnie objętych zakazem, a jednocześnie muszę bardziej się starać, bo inaczej moja twórczość zostanie naznaczona jako literatura kobieca, czyli do niczego, bo literatura kobieca nie jest dla ludzi ani o nich.

Tym razem to nie początek książki, ale dłuższy cytat z dalszych stron. Zauważyłam, że robi on karierę w internetach. Z konkluzją w zasadzie mogę się zgodzić, ale to dość prosta piłka do bramki patriarchatu.

Tak, istnieje coś takiego jak bardzo popularna literatura kobieca, pisana przez kobiety, dla kobiet, głównie coś o romansach, nieczytana przez mężczyzn. Nie cieszy się szacunkiem, często bywa wykpiwana, ale jak najbardziej się opłaca, wiele wydawnictw z niej żyje, a Agora poradziła sobie z dylematem, czy wydawać Blankę Lipińską. I może warto dorzucić tu jeszcze jedno spostrzeżenie. Jeśli kobieta wybiera gatunek i tematykę uznawane za męskie, na przykład Katarzyna Bonda – kryminał, albo Elżbieta Cherezińska – powieść historyczną, ten problem znika. Mimo kobiecych bohaterek i słusznej wkładki feministycznej nie lądują one w koszu z napisem „literatura kobieca”.

Przenieśmy się jednak poziom wyżej, tam gdzie zaczyna się literatura bardziej ambitna. I to pole, w które celuje Dorota Kotas.

Jest sporo pisarek, które awansują na „pisarzy”, nierozliczanych z płci. Nagradzanych, recenzowanych. Dzięki Pustostanom nagrodzonym Gdynią i Conradem Dorota Kotas chyba znalazła się w tej lidze. Wspominam o tym, bo i ona zaczyna Cukry od wspomnienia o nagrodach. Tu, kto wie, czy kobiecość już czasem nie pomaga, bo świadomość, że należy się kobietom większa reprezentacja, wydaje się, przynajmniej po naszej, bardziej liberalnej stronie, dość powszechna.

Z drugiej jednak strony moje, oczywiście ograniczone, obserwacje podpowiadają mi, że mężczyźni mniej chętnie sięgają po książki pisane przez kobiety niż po te męskie, a kobiety nie wybrzydzają. Zastanawia mnie np. grono fanek twórczości Szczepana Twardocha. Nie odmawiam mu talentu narracyjnego, własnego języka i nawet atrakcyjności, jednak w moim odczuciu jest to literatura podszyta jakąś toksyczną męskością, co mi przeszkadza.

Czy Twardoch jest queer?

No ale męskie doświadczenie i wrażliwość są „uniwersalne” i – zgoda z Kotas – ich twórczość jest „o ludziach”. A jak coś jest o kobietach, to już nie jest całkiem o ludziach, traci więc walor uniwersalności. Można się spierać, czy pisarki mają trudniej, przyjrzeć się nagrodom, składom jury, wysokościom zaliczek (czy ich brakowi), częstości pojawiania się poważnych recenzji. I jestem pewna, że zauważamy istotne nierówności. W antropocentrycznej kulturze kobieta do pewnego stopnia jest wciąż „obcym”, ale takim mniej ciekawym. Nie jest to jednak kwestia uznania ich twórczości za literaturę kobiecą, tylko tego, o czym piszą.

A co z tym pisaniem o sobie i szczerością? Naprawdę jest bardziej dostępna dla mężczyzn? Tylko w ich wydaniu ceniona?

„Gdybym była mężczyzną, mogłabym ciągle pisać o sobie i nikt nie miałby mi tego za złe”. A nie mogę? Przecież autorka to robi, chociaż nie do końca, i nie zauważyłam pretensji. Nie do końca w tym sensie, że znajdziemy w tej książce zastrzeżenie, że jest w niej nie tylko autorką, ale też narratorką – czyli, pamiętajcie, że czytacie powieść, a powieść ma prawo do fikcji. I są tam fragmenty, które wyglądają na fikcyjne.

Tę stawkę szczerości podbija poza książką, bo autor_ka nigdy nie umarł_a (jak widzicie, nadążam za trendami), nie tylko w takim sensie, że używa się biografii do interpretacji dzieła, ale także w bardziej przyziemnym – na rynku dzieło i autorka występują w pakiecie. Nie tylko nagi tekst się liczy. Kotas jest młoda, bystra, sympatyczna, nieco ekscentryczna, ale to przecież dobrze, no i otwarcie mówi o tym, że jest lesbijką i osobą w spektrum autyzmu. O tym też opowiada w Cukrach i jest to szczere. W takim najprostszym sensie. Jednak skoro jest w książce i wykreowana narratorka, i część może być fikcyjna, to całość można wziąć w nawias: kreacja literacka.

Coś mi jednak szepcze do ucha, że atrakcyjność przytoczonego na wstępie cytatu bierze się z zawartych w nim przytyków do łatwych do rozszyfrowania pisarzy, a nie z zainteresowania sposobami funkcjonowania „literatury kobiecej”.

Czy Dariusz Nowacki jest Januszem L. Wiśniewskim krytyki literackiej?

Pierwszy z nich to Karl Ove Knausgård. Bezkompromisowa „szczerość” jego sześciotomowego dzieła jest – pomijając potwierdzenie życiowe – konstruktem wytwarzanym przez tekst. Nie wchodząc w nudne rozważania, oznacza to, że czytelnik ma wrażenie, że autor się przed nim całkowicie i drobiazgowo obnaża. Niektórych to nudzi, nie wszyscy potrafią to znieść. Odniósł duży sukces międzynarodowy, choć nie wiadomo, ilu czytelników tak naprawdę bezinteresownie i nie tracąc cierpliwości, przebrnęło z zainteresowaniem przez wszystkie sześć tomów. Ja znam dwoje – siebie i kolegę.

Również dzięki rozmachowi tego projektu Knausgård stworzył, moim zdaniem, coś wyjątkowego, a jego droga do sukcesu wcale nie była krótka ani łatwa. Nie dostał za swój debiut chyba żadnej znaczącej nagrody. Czy odniósłby sukces, gdyby był kobietą i pisał o sobie? Nie wiem, może kobiet z jakichś powodów nie stać na taki poziom ekshibicjonizmu. A może jednak stać?

W Cukrach autorka wspomina o książce Emilie Pine, O tym się nie mówi. To dobry przykład wyjątkowo szczerego i o sobie pisania kobiecego. Jest to bardziej eseistyczne niż Moja walka, ale też bardzo osobiste i jednocześnie na wysokim poziomie pod względem literackim. Ktoś mógłby o tej książce napisać, że autorka mnóstwo miejsca poświęca menstruacji i swojemu owłosieniu pod pachami. Na świecie podobno była bestsellerem, ale chyba nie u nas. Może rzeczywiście kobieca szczerość z takiej wyższej literackiej ligi niż Cukry nie jest w cenie.

O tym, czego nie ma na egzaminie

czytaj także

Cieszy mnie, że Cukry się podobają. To książka bardziej zwarta i dopracowana niż Pustostany. Prowadzi nas konsekwentnie jednym tropem – miejsc, a było ich wiele, w których mieszkała autorka. Odważnie pisze o rodzinie i to mało powiedzieć, że jej nie idealizuje. Opisuje sposób widzenia świata i funkcjonowania osoby w spektrum. Jej bohaterka jest lesbijką, bardzo tego w polskiej literaturze brakuje. Natomiast w książce brakuje mi większej wrażliwości na psychologiczne niuanse, autorce wyraźnie łatwiej przychodzi opisywanie rzeczy i miejsc niż relacji. Może to być oczywiście związane z jej sposobem przeżywania świata i uznane za zaletę, ale nie wiem, czy udało jej się znaleźć dla tego właściwy wyraz artystyczny. Dla mnie było to nieco nużące, bo rzeczy interesują mnie umiarkowanie, wolę czytać o ludziach i relacjach.

A jeśli chodzi o drugi przytyk, to jest zupełnie inna bajka. Jak się domyślamy, dotyczy on Piotra Mareckiego i jego antyreportażu Polska przydrożna, który wielu czytelników głównie zirytował. I nie sądzę, aby wydawnictwa zabijały się o tę książkę. Podejrzewam, że o jej publikacji zadecydowała pozycja autora, bo nie wiem, czy debiutantowi ktoś by to wydał. Na pozycję trzeba sobie jednak zapracować. Szef Ha!Artu, konsekwentnie tworzący i wspierający literaturę dla raczej niszowego odbiorcy, chyba nie zasłużył sobie na pozycję wyłącznie płcią? I pewno nagrody żadnej za to nie dostanie.

Co jeszcze niepokoi mnie w tym cytacie? Lęk autorki, że moja twórczość zostanie naznaczona jako literatura kobieca. Zanim świat stanie się „ogólnoludzki”, może nie ma nic złego w tym, że kobiety piszą literaturę kobiecą, starając się opisać specyficznie kobiece doświadczenia? I nie chodzi o to, aby bohaterkami były kobiety albo padały w niej feministyczne deklaracje, ale raczej o taką literaturę, która sięga głębiej, do sfer objętych tabu, nieoczywistych. W Cukrach takiego sięgnięcia głębiej chyba nie znajduję.

Kępiński, Iwasiów: Literatura dzieli się na ogólną i kobiecą?

Kiedy przebiegam w głowie różne książki, widzę, że chyba rzeczywiście kobiety rzadziej piszą zupełnie wprost o sobie. Ale raczej nie dlatego, że boją się etykiety: literatura kobieca. I tu też Kotas może mieć rację – więcej rzeczy objętych jest dla nas zakazem. Bardziej obawiamy się krytyki. Bardziej uważamy, żeby nikogo nie urazić. Zależy nam na tym, żeby nas ludzie lubili. Kotas kilkakrotnie wręcz kokieteryjnie pisze, jak bardzo jej zależy, żebyśmy polubili jej książkę. Może tak być, że kobietom czasem brakuje odwagi, żeby konsekwentnie szczerość doprowadzić do końca.

Myślę, że jeśli chcemy wesprzeć kobiety piszące kobiecą literaturę, to najlepszą drogą, dostępną dla każdego bez względu na płeć, jest danie jej szansy, również kiedy nie jest tak przyjazna dla czytelników jak Cukry, które przeważnie czyta się szybko i dobrze.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij