Dzięki setkom tysięcy zwykłych ludzi i niezwykłym naukowczyniom takim jak Friederike Otto możemy obliczyć, jaki wpływ na pogodę mają zmiany klimatyczne. Sieć obliczeniowa Climateprediction.net liczy już ponad 700 tysięcy osób i wciąż można do niej dołączyć. Korporacje ich nienawidzą − pisze Jaś Kapela.
Globalne ocieplenie stało się tematem politycznym właściwie natychmiast, gdy wyszło na jaw, że rosnące stężenie gazów cieplarnianych w atmosferze może nieodwracalnie zmienić klimat na ziemi. Trudno, żeby było inaczej, skoro okazało się, że jest efektem ubocznym rozwoju naszej cywilizacji, w dużej mierze opartej na spalaniu paliw kopalnych, karczowaniu lasów i wykorzystywaniu zwierząt.
Oczywiście nikomu ta wiadomość nie była na rękę. Korporacjom psuła biznes. Rządom i organizacjom międzynarodowym dodawała kolejny problem na liście rzeczy do rozwiązania, jakby i bez tego nie musiały żonglować wystarczającą liczbą gorących kartofli.
czytaj także
Reakcją biznesu był negacjonizm i sponsorowanie think tanków, które miały wzbudzać wątpliwości, czy rzeczywiście ładowanie miliardów ton węgla do atmosfery może zaszkodzić klimatowi i nam, biednym mrówkom, których wpływ na przyrodę nie może być przecież taki katastrofalny.
Zmiany klimatu? Może i jakieś są, ale klimat zawsze się zmieniał − głosiło grono suto opłacanych ekspertów. Z kolej naukowcy, którzy poważniej podchodzili do swojej profesji, nie palili się z ogłaszaniem kontrowersyjnych wniosków, które mogłyby zostać zakwestionowane. Głos ich nie był więc tak wyrazisty jak korporacyjnych najemników, którzy swoje tezy swobodnie wysysali ze wszystkich palców.
Klimat i pogoda
Debata między osobami posługującymi się faktami naukowymi a „ekspertami” z bożej łaski negującymi wpływ człowieka na klimat powoli przygasa, bo z kolejnymi znikającymi rafami koralowymi i lodowcami, falami upałów, suszami i huraganami trudno polemizować. Ale wciąż można (i należy) stawiać pytanie, na ile i w jakim stopniu za te ekstremalne zjawiska pogodowe odpowiadają zmiany klimatyczne.
czytaj także
Rozliczne katastrofy naturalne miały miejsce na ziemi długo przed tym, zanim człowiek uczynił ją sobie poddaną. Pytanie zatem, czy konkretne zjawiska pogodowe miałyby taki sam przebieg, gdyby nie wpływ człowiek na klimat, jest jak najbardziej zasadne.
Niestety odpowiedź na to pytanie nie jest wcale taka łatwa, zważywszy, jak skomplikowanym systemem jest panujący na ziemi klimat. Co dopiero powiedzieć o pogodzie, która potrafi się zmieniać z dnia na dzień, i bynajmniej nie zawsze zgodnie z przewidywaniami synoptyków. Takie badania są jednak możliwe, choć bardzo pracochłonne i wymagające przetwarzania masy danych.
Tymczasem żyjemy w czasach dominacji newsów. Media nie będą czekały miesiącami, aż naukowcy prześwietlą problem na wszystkie strony, aby ogłosić, że dana powódź lub huragan wywołała o 20% gorsze skutki, niż miałoby to miejsce w świecie, w którym klimat się tak nie zmienił jak w naszym. Za pół roku to nie będzie już żaden news. Tymczasem klimat dalej się ociepla, problem się nasila, a nasze działania wciąż są niewystarczające.
Błyskawiczna analiza danych WWA
Nic dziwnego, że w środowisku naukowym pojawiła się myśl, że jeśli mamy skutecznie walczyć z ignorantami klimatycznymi, musimy dysponować odpowiednimi i rzetelnymi danymi w momencie, gdy media się nimi interesują.
czytaj także
W tym celu powstał zespół World Weather Attribution, którego historię opowiada Friederike Otto w książce Wściekła pogoda. Jak mszczą się zmiany klimatu, kiedy są ignorowane. To dzięki takim naukowczyniom i naukowcom klimatologia powoli przechodzi do ofensywy, a w mediach coraz częściej słyszymy o katastrofalnym wpływie zmian klimatu. Trochę późno, chciałoby się powiedzieć, ale wciąż lepiej późno niż wcale.
Opracowana przez WWA procedura sprawia, że już po kilku dniach od katastrofy możemy dysponować rzetelnymi i konkretnymi danymi mówiącymi o wpływie zwiększonej emisji gazów cieplarnianych na skalę zjawiska.
Co prawda wymaga to ominięcia zasady recenzji naukowej (peer review), ale nie oznacza, że wyniki badań przestają być sensowne, bo naukowcy korzystają z metod, które już wcześniej takiej recenzji zostały poddane, więc nie ma powodu nie dowierzać ich rzetelności.
Nie ma darmowych obiadów, czyli co trzeba wiedzieć o śladzie węglowym [wyjaśniamy]
czytaj także
Zresztą recenzje naukowe są na wszelki wypadek robione już po ogłoszeniu wyników i jak dotąd w stu procentach potwierdzały otrzymywane przez naukowców wyniki.
Tak błyskawiczna analiza danych i opracowanie modeli klimatycznych nie byłoby możliwe, gdyby nie globalna sieć wolontariuszy, którzy udostępniają naukowcom procesory swoich komputerów, dzięki czemu dysponują oni największym superkomputerem na świecie.
Od momentu powstania projektu włączyło się w niego już 700 tysięcy osób i ciągle można to zrobić. Wystarczy wejść na stronę climateprediction.net, gdzie znajdziecie dalsze instrukcje. To chyba jedna z mniej obciążających form włączenia się w ratowanie i badanie świata. Użyczając mocy obliczeniowej swojego komputera, możesz włączyć się w globalny ruch walki z dezinformacją i opracowywania najlepszych możliwych modeli klimatycznych.
Dzięki tym setkom tysięcy zwykłych ludzi i takim niezwykłym naukowczyniom jak Friederike Otto wiemy, że z powodu zmian klimatycznych opady deszczu, które spadły na Houston na skutek huraganu Harvey, były nie tylko od 11−22% większe, ale też prawdopodobieństwo ich wystąpienia było trzykrotnie większe.
Przypomnijmy, że huragan Harvey zabił 83 osoby i wyrządził straty szacowane na 125 miliardów dolarów.
Katarzyna Górna: Marsz cywilizacji ku zagładzie jest niesamowity. Mnie to fascynuje
czytaj także
Dzięki tak dokładnym danym wiemy, że koszty katastrofy mogłyby być mniejsze, gdyby nie nadmierna emisja gazów cieplarnianych. Marnym pocieszeniem wydaje się, że w jednej z zalanych bogatych dzielnic Houston mieszka wielu pracowników koncernów naftowych, jak BP, Shell czy ExxonMobile, czyli firm, których model biznesowy przyczynił się do obecnej katastrofy.
Trochę większe nadzieje daje fakt, że mając tak dokładne dane, możemy je wykorzystać przeciwko tym koncernom. Być może praca WWA i innych naukowców pozwoli posadzić koncerny na ławie oskarżonych. Skoro już wiemy, że to ich działalność spowodowała straty wyceniane na miliardy dolarów, to może już czas, żeby koncerny te pieniądze zwróciły społeczeństwu.
Niestety nie zwrócą ludziom życia, więc być może poza odpowiedzialnością finansową niektórych dyrektorów powinna spotkać też odpowiedzialność karna.
Kto powinien ponieść koszty
Pytanie, kto powinien ponieść koszty coraz większych szkód klimatycznych na świecie, jest jednym z najważniejszych, jakie Otto stawia w swojej książce.
czytaj także
Odpowiedź wydaje się jednak oczywista.
Ci, którzy wiedzieli i ukrywali, jak emisja gazów cieplarnianych będzie niszczyć naszą planetę, czyli koncerny energetyczne, ale też inne korporacje i rządy, które czyniły sobie ziemię poddaną, nie licząc się z konsekwencjami.
Oczywiście niezbędnym elementem powinna być tutaj sprawiedliwość klimatyczna. Najpoważniejsze konsekwencje katastrofy klimatycznej poniosą i już ponoszą kraje, które w najmniejszym stopniu się do niej przyczyniły, skoro więc nie możemy już szkodom zapobiec, powinniśmy je rekompensować. Pytanie, czy to się uda, pozostaje otwarte. Z pewnością nie będzie to łatwe, ale wydaje się konieczne, jeśli świat ma się nie pogrążyć w całkowitym chaosie.
Na czym z pewnością też niektórzy będą potrafili zarobić, więc zapewne nie palą się, żeby z tych zysków rezygnować w imię jakiejś tam idei sprawiedliwości. I znowuż marnym pocieszeniem wydaje się fakt, że sprawiedliwość bywa ślepa, a ignorowanie zmian klimatu może się zemścić wściekłą pogodą, zatapiając czy burząc domy również tych odpowiedzialnych za katastrofę.
Kamienie głodowe
Wściekła pogoda to niewątpliwie pożyteczna lektura dla wszystkich, którzy chcieliby się dowiedzieć, kto odpowiada za zmiany klimatu i co możemy z tym zrobić, ale również dla osób zainteresowanych przyjrzeniem się bliżej konkretnym przypadkom i wymiarom katastrofy klimatycznej.
Walka z katastrofą klimatyczną wymaga naruszenia podstaw kapitalizmu [podcast]
czytaj także
Katastrofy, którą niestety możemy już obserwować na własne oczy.
Podobnie jak autorka, która podróżując przez Niemcy, widziała spękaną od upałów ziemię i spektakularnie niski poziom wody w Łabie. Susza sprawiła, że woda odsłoniła tzw. kamienie głodowe, które zazwyczaj pozostają ukryte przez dziesięciolecia czy nawet całe stulecia. Na jednym z odsłoniętych kamieni widnieje wyryty prawdopodobnie w XIX wieku napis: „Jeśli mnie zobaczysz, płacz”. Rzeczywiście, czasem chce mi się płakać, gdy widzę efekty katastrofalnych zmian klimatu. Gdybym jednak miał kiedyś okazję postawić kamień głodowy na dnie jakiejś rzeki, wyryłbym na nim raczej napis: „Jeśli mnie zobaczysz, walcz”.
Wszystko wskazuje na to, że nie uda nam się powstrzymać katastrofy, ale oznacza to, że tym bardziej niezbędna będzie walka w obronie sprawiedliwości, pokoju, rozumu i godności człowieka, a także innych gatunków, które również chciałyby dalej żyć na planecie Ziemia. Ktoś musi stanąć w ich obronie i najlepiej, żeby było nas jak najwięcej.