Zełenski jest natomiast całkiem niezłym przedsiębiorcą. I właśnie dlatego został prezydentem.
Jak sprzedawać ludziom wciąż to samo, aby mieli przekonanie, że cały czas kupują coś nowego? To podstawowy problem współczesnej polityki oraz kapitalistycznej gospodarki (załóżmy, że między pierwszym a drugim istnieje jeszcze jakaś różnica). Błyskotliwe rozwiązanie tego problemu właśnie udało się zastosować w Ukrainie. Ponad 70 procentom ukraińskich wyborców (oraz, przy okazji, komentatorom z całego świata) wmówiono, że Wołodymyr Zełenski to prawdziwy nowicjusz, niemający doświadczenia w realnej polityce. Trudno tymczasem o stwierdzenie bardziej odlegle od rzeczywistości. O ile, rzecz jasna, weźmiemy pod uwagę, czym dziś tak naprawdę jest „realna polityka”.
Uważa się powszechnie, że kariera polityczna Zełenskiego zaczęła się od serialu telewizyjnego Sługa narodu, gdzie zagrał zwykłego, uczciwego nauczyciela szkolnego, który wskutek przypadku zostaje prezydentem Ukrainy. Prasa z całego świata powtarza dziś tezę technologów politycznych Zełenskiego, że to samo zdarzyło się w rzeczywistości: prezydentem – niemal przez przypadek – został antyestablishmentowy człowiek z zewnątrz, „zwykły chłopak z podwórka”, aktor-samouk. Tyle że w rzeczywistości zdarzyło się coś dokładnie przeciwnego.
Zełenski nie tylko nie jest wrogiem establishmentu. On nawet nie jest aktorem, lecz przede wszystkim jest przedsiębiorcą, właścicielem jednej z większych firm producenckich na terenach krajów postradzieckich. Oczywiście, czasem gra na scenie czy występuje na planie filmowym. Jak zresztą każdy porządny CEO w dzisiejszych czasach, który wygłasza TED-talki lub przemówienia motywacyjne. Nie uważamy jednak tych wszystkich gości za aktorów. A szkoda – wielu z nich na pewno ma dużo lepsze zdolności aktorskie niż Zełenski, który, swoją drogą, jest akurat w tej roli straszliwie kiepski. Jest natomiast całkiem niezłym przedsiębiorcą. I właśnie dlatego został prezydentem.
Tak jakoś wypadło, że od pewnego czasu stanowisko prezydenta Ukrainy obejmują bardzo zamożni przedsiębiorcy, znani też jako „oligarchowie”. Nie zawsze tak było: przed rokiem 2014 ukraińscy oligarchowie woleli rządzić poprzez kontrolowanych przez siebie pośredników. Prezydenci Kuczma, Juszczenko czy nawet Janukowycz sami oligarchami nie byli. Pozwalali natomiast oligarchom rabować Ukrainę na taką skalę, że w końcu w Kijowie wybuchło powstanie, mające na celu tę oligarchiczną władzę ograniczyć. Co się jednak stało w wyniku tego powstania, które powszechnie znamy jako Majdan? Prezydentem Ukrainy został bardzo zamożny przedsiębiorca Petro Poroszenko. Inwazja rosyjska pomogła bardzo szybko zapomnieć, o co tak naprawdę chodziło z tym Majdanem. Oligarchowie przestali rządzić poprzez pośredników – ale tylko na chwilę.
czytaj także
Zełenski, oczywiście, posiada dużo mniejszy kapitał od Poroszenki. Krytycy Zełenskiego twierdzą, że posiada też dużo mniejsze – jeśli jakiekolwiek – doświadczenie polityczne. Tu jednak gotów byłbym się spierać. Zełenski skutecznie zajmuje się biznesem od drugiej połowy lat 90. – mniej więcej tyle samo czasu, ile skuteczny przedsiębiorca Poroszenko zajmuje się polityką. A czy w Ukrainie w ogóle jest różnica pomiędzy uprawianiem polityki oraz dużym biznesem? Coraz mniejsza. Prezydent Poroszenko, zapytany o swe obietnice sprzedaży udziałów w biznesie po wyborze na głowę państwa, odpowiadał, że to przecież normalne, gdy wielcy przedsiębiorcy uprawiają politykę. Wówczas w Stanach już rządził prezydent Trump i rzeczywiście, coraz trudniej było komukolwiek wytłumaczyć, że to jednak nienormalne.
czytaj także
Trumpowi też udało się wmówić wyborcom, że jest politycznym nowicjuszem. Okazuje się jednak, że przybysze ze świata wielkiego biznesu czują się w wielkiej polityce jak ryba w wodzie. W końcu to, co nazywamy wielką polityką, zostało po prostu jedną z gałęzi wielkiego biznesu. Nie martwię się zatem o brak doświadczenia Wołodymyra Zełenskiego. Z pewnością upora się ze swoją misją: być dobrym sługą tych, którzy będą rządzili za jego pośrednictwem.