Prezydent Zeman sypnął państwowymi medalami: a to za walkę z „islamizmem” w szkołach, a to za nielegalny eksport broni… a szczególnie lubuje się w nagradzaniu tych, którzy już nie mogą odmówić zaszczytu.
28 października przypadało historyczne wydarzenie w dziejach Republiki Czeskiej – obchodziliśmy setną rocznicę powstania państwa czeskiego. Nieważne, że połowa tego stulecia upłynęła nam pod totalitarnymi rządami, ani że rok 1918 to tak naprawdę początek Czechosłowacji, kraju zupełnie innego niż ten, w którym obecnie żyjemy. Nie ma to tamto, kroiła się epicka impreza. Mogliśmy sobie pomachać flagami.
Media głównego nurtu przystąpiły do celebrowania obchodów z pełnym wachlarzem historycznych retrospekcji, od nostalgicznych, przez ostrożne, aż po zupełnie odjechane. Te ostatnie były przede wszystkim zasługą coraz głośniejszej i niestety wciąż nieumarłej czeskiej partii monarchistycznej, która uparła się, żeby posadzić ostatniego Habsburga na nie do końca należnym mu tronie, niepomna zresztą na protesty samego zainteresowanego. Żeby było śmieszniej, kandydat do korony odwiedził kraj z okazji rocznicy i oznajmił, że chyba najwyższa pora dać sobie siana z przeszłością. Dokładnej liczby monarchistów, którzy popełnili samobójstwo po przeczytaniu tego wywiadu, nie udało nam się ustalić, ale ostrożne szacunki pozwalają określić, że oscylowała wokół „zdecydowanie za mało”.
czytaj także
Z drugiej strony postaci naprawdę liczące się na scenie politycznej od razu się zorientowały, że cała ta rocznica to w rzeczywistości niezły cyrk i wykorzystały ją, żeby zapunktować pijarowo. Prezydent i premier przeprowadzili debatę telewizyjną, która okazała się zdecydowanie mniej zabawna, niż można się było spodziewać po programie opartym na formule pogawędki pomiędzy populistą a upiorem. Obu uczestnikom udało się uniknąć powiedzenia czegokolwiek istotnego, nie licząc powtarzanych sobie nawzajem po wielokroć zapewnień, że trzeba zachować przyjacielskie relacje z Rosją, i że UE to zło wcielone. Niezłym wyznacznikiem tego, jak niewiarygodnie nudna była ta debata. może być fakt, że żadnemu z polityków opozycyjnych nie chciało się nawet publikować pełnej oburzenia riposty w ulubionym liberalnym medium; poza tym wszyscy i tak wiedzieli, że największe gromy posypią się dopiero wtedy, kiedy Zeman wręczy medale i nagrody państwowe swoim zwolennikom. Niby racja, ale o tych wyróżnieniach i tak warto wspomnieć, ponieważ oprócz tego, że po prostu wzbudzają kontrowersje i nagradzają lizusów, ujawniają również dość niebezpieczne tendencje polityczne.
Medale za pop, poezję i nietolerancję
Czytając listę osób, które otrzymały odznaczenia państwowe, nie można nie zauważyć, że wzrosła liczba medali przyznawanych pośmiertnie, prawdopodobnie dlatego, że ich laureaci znajdują się w sytuacji nie do pozazdroszczenia – nie mogą odmówić ich przyjęcia. Eksperci ogłosili przecież, że kadencja Zemana spowodowała deprecjację prezydenckich wyróżnień. Odkrycie tego jakże szokującego zjawiska zajęło im zaledwie pięć lat. Co prawda w kilku przypadkach można założyć, że każda normalna władza nagrodziłaby te same osoby – wśród laureatów, którzy nie mieli szansy odmówić, byli na przykład czescy żołnierze, którzy zginęli w Afganistanie – jednak większość wyróżnień została pomyślana albo jako rekompensata za wyświadczone przysługi, albo jako prowokacja.
czytaj także
To ostatnie dotyczy szczególnie komunistycznej gwiazdy muzyki pop, Michala Davida (nie klikajcie w ten link). O ile w późniejszym okresie życia zdobył pewne uznanie w branży muzycznej, jednak dziś żyje głównie z nostalgii za piosenkami, które sprawiają, że człowiek wolałby raczej wydłubać sobie oko zardzewiałą łyżeczką niż włączyć radio. Nie bez znaczenia jest również fakt, że wyznaje słuszne poglądy polityczne – jest jednym z nielicznych słynnych czeskich muzyków, którzy nadal są gotowi występować z Chórem Aleksandrowa. Niemniej, nagroda niemal na pewno miała na celu wkurzyć tych kilku Czechów, którym słoń nie całkiem nadepnął na ucho.
Zemanowi zależało, żeby dotrzeć także do tych, których muzyka niewiele obchodzi, wręczył więc błyszczący kawałek metalu Karelowi Sýsowi, poecie wątpliwego talentu, który przed 1989 rokiem był jednym z największych propagandzistów komuny. Co ciekawe, zarekomendował go prezydentowi komunistyczny poseł, któremu z kolei kandydaturę podsunęło stowarzyszenie pisarzy – tak się przypadkiem składa, że Sýs stoi na jego czele, a biuro mieści się pod tym samym adresem co siedziba partii komunistycznej.
Mikroklimat dla rozwoju królików, plagiatorów, jednowładców i mroków średniowiecza
czytaj także
Jednak prawdziwym arcydziełem ironii – i tu owszem, Zemanowi nie sposób odmówić z tego tytułu pewnego podziwu – był medal dla Ivanki Kohoutovej, dyrektorki szkoły nagrodzonej za „zwalczanie nietolerancyjnej ideologii”. Jeśli w ustach Zemana brzmi to podejrzanie, to nie bez kozery. Kohoutová zwróciła na siebie uwagę mediów w 2013 roku, kiedy kierowaną przez nią szkołę zaskarżyła w sądzie uczennica, która twierdziła, że zabroniono jej nosić hidżab. Sąd oddalił powództwo na podstawie przesłanki formalnej, na której Kohoutová oparła swoją linię obrony – powódka nie złożyła jeszcze wszystkich dokumentów, a zatem nie była wówczas uczennicą, Mimo to sprawa na krótko skupiła zainteresowanie wszystkich alt-prawicowych, antyislamskich, faszyzujących świrów w kraju. Teraz Kohoutová dumnie odebrała medal za bohaterską walkę z islamem przez zakazanie uczennicy noszenia hidżabu, co stawia w dość wątpliwym świetle jej linię obrony, jakoby „chodziło tylko o brakujące dokumenty”. Jednak szczególnie pasjonujący jest fakt, że odebrała nagrodę za „zwalczanie nietolerancyjnej ideologii” – za własną nietolerancję.
czytaj także
To, że medal otrzymał również Rajko Doleček, lekarz, który, jak się właśnie okazało, jest przyjacielem i publicznym apologetą Ratko Mladicia, to w tej sytuacji już tylko wisienka na torcie. Co najmniej jedna z tych osób gwarantuje, że wkurzą się w zasadzie wszyscy Czesi.
Medale za walkę z prawdą
Podobnie jak w ostatnich latach, sporo medali trafiło do osób, które zarabiają na życie szerzeniem dezinformacji. Jana Lorencová, niegdyś dziennikarka, a obecnie posłanka ugrupowania ANO oraz zapalona zwolenniczka teorii spiskowych, zdołała skutecznie pogrzebać resztki wiary w dziennikarstwo, jakie mogły pozostać biednym, kompletnie skołowanym czytelnikom – a także ostać się jako smutna pamiątka po karierze niegdyś niezłej reporterki śledczej, która w latach 90. robiła kawał dobrej roboty.
Jeszcze bardziej interesujący przypadek stanowi nagroda dla amerykańskiego dziennikarza Erika Besta, któremu jakimś cudem udało się dorobić reputacji poważnego komentatora politycznego, mimo że z jego prognoz na temat ponurej przyszłości polityki globalnej nie spełniła się właściwie żadna, nie mówiąc już o tym, że rzadko kiedy opierał swoje przewidywania na jakichkolwiek racjonalnych przesłankach. Best to w ogóle ciekawa postać, która zasługuje na dogłębne (i najlepiej bolesne) przebadanie, gdyż jest jedną z najchętniej promowanych twarzy rosyjskiej propagandy w Czechach. Jednak już samo uzasadnienie medalu dla niego to niezła historia: otóż należy do grona laureatów nagrodzonych za przeciwstawienie się Zdenkowi Bakali, szemranemu biznesmenowi, który naraził się reżimowi tym, że posiada kilka liberalnych gazet.
Ostatni gwóźdź do trumny uczciwości wbił Zeman, wręczając wymierzone przeciwko Bakalowi wyróżnienie „za walkę z przestępczością gospodarczą” Pavolowi Krúpie, biznesmenowi w takim samym stopniu nieuczciwemu i skorumpowanemu co domniemany przestępca gospodarczy i którego nawet Czeski Bank Narodowy uznał za niewiarygodnego.
Na wzmiankę (choć nie na nagrodę, którą dostał) zasługuje jeszcze jeden biznesmen: producent broni Jaroslav Strnad, właściciel holdingu Czechoslovak Group, któremu – oprócz produkcji broni, samochodów, samochodów z bronią i prawdopodobnie broni na kółkach – jakimś sposobem udaje się zdobywać kontrakty wojskowe bez certyfikatu bezpieczeństwa, i któremu absolutnie nie przeszkadza, że jego produkty są przemycane do krajów objętych embargiem, pomimo że wielokrotnie odmawiano mu zezwolenia na ich sprzedaż. Co ciekawe, to nie za przemyt broni nagrodzono Strnada, a za szczodre wpłaty na rzecz kampanii wyborczej Zemana oraz za jego znakomite rosyjskie kontakty, dzięki którym udało się sfinansować resztę tej kampanii.
czytaj także
O ile homunkulus, który obecnie zawiaduje przesiąkniętym alkoholem mózgiem Zemana, przeżyje do następnego roku, możemy oczekiwać, że w kolejnej edycji Zeman przyzna nagrody Zemanowi; w końcu robi to od dawna, tyle że przez pośredników. Jednakże w tym roku może to mieć nieco większe znaczenie, choćby ze względu na próbę przekształcenia setnej rocznicy, ekhm, czegoś w rodzaju czeskiego państwa, w historyczne wydarzenie. W pewnym sensie się to powiodło: ceremonia wręczenia nagród uświetniła historyczne zwycięstwo korupcji, klientelizmu, gry pozorów i, rzecz jasna, kompletnej głupoty.
**
Z angielskiego przełożyła Katarzyna Gucio.