Że żyjemy w państwie z tektury, nie jest szczególnym zaskoczeniem: katastrofa smoleńska była tego najdotkliwszym dowodem. Zaskakujące jest jednak, że partia rządząca, która doszła do władzy, postulując jego przebudowę – również w odniesieniu do praw pracowników – dziś umywa ręce i akceptuje szaleńczą krnąbrność swojego zarządu LOT.
2010. Samolot prezydenta RP rozbija się podczas podchodzenia do lądowania w Smoleńsku. Przyczyną wypadku okazuje się skandaliczny bajzel w organizacji lotu, olewanie procedur i „jakoś to będzie”. Nie mija kilka godzin od katastrofy, kiedy staje się ona narzędziem ostrej walki politycznej. Opozycyjna partia prawicowo-populistyczna (Prawo i Sprawiedliwość) karmi swoich wyborców teorią spiskową o zamachu terrorystycznym, co ułatwiają im liberałowie u władzy (Platforma Obywatelska), którzy prowadzą dochodzenie raczej leniwie.
2013. Państwowe linie lotnicze LOT modyfikują system wynagrodzeń, uzależniając wysokość wypłat dla załóg od ilości wylatanych godzin. Choroba pracownika skutkuje mniejszą wypłatą, ciąża – żadną, większą z kolei – wylatywanie nadgodzin. Piloci i stewardessy zmuszeni zostają do zakładania jednoosobowych działalności gospodarczych. Rozwiązanie ma mieć charakter tymczasowy – jest odpowiedzią na poważne kłopoty finansowe spółki.
2018. Na horyzoncie nie widać jednak żadnych zmian, mimo dojścia do władzy PiS, partii, która zwyciężyła wybory m.in. dzięki propracowniczym postulatom. W czerwcu zwolniona zostaje Monika Żelazik, szefowa Związku Zawodowego Personalu Pokładowego i Lotniczego, która próbuje zorganizować strajk pracowników. W październiku strajk podejmują załogi. Zarząd zwalnia mailowo strajkujących, spółka ponosi wielomilionowe straty. Wiele lotów zostaje odwołanych, a do tych, które się odbywają, deleguje się pracowników w trybie awaryjnym. Jak wykazuje kontrola Urzędu Lotnictwa Cywilnego, troje z nich stawiło się na pokładzie bez wymaganych uprawnień…
Jaracie się prognozowaniem przyszłości? To resztę dopiszcie sobie sami. To może być niezła inwestycja, bo ten content będzie się dało opchnąć nie tylko autorom podręczników do historii, ale i książek w stylu „Top 10 Nagrody Darwina”. Jako inspirację polecam mrożący krew w żyłach katalog „Arek, zmieścisz się”, czyli reportaż Anny Sulińskiej pod tytułem Wniebowzięte. O stewardesach w PRL.
czytaj także
Że żyjemy w państwie z tektury, nie jest szczególnym zaskoczeniem: katastrofa smoleńska była tego najdotkliwszym dowodem. Zaskakujące jest jednak, że partia rządząca, która doszła do władzy, postulując jego przebudowę – również w odniesieniu do praw pracowników – dziś umywa ręce i akceptuje szaleńczą krnąbrność swojego zarządu LOT.
MaBeNa jeszcze nie ruszyła pełną parą: politycy i media żyją wyborami samorządowymi (czytaj: wykłócaniem się, czy wygrała PO, czy jednak PiS). W mediach społecznościowych i wypowiedziach polityków widać już jednak, w którą stronę pójdzie narracja: protesty są nielegalne, sprowokowane przez siły opozycyjne, wymierzone w wizerunek Polski. To już druga po strajku rodziców osób niepełnosprawnych sytuacja, w której postawa PiS stawia pod znakiem zapytaniem tezę, że to partia służąca tzw. „zwykłym ludziom”.
Prezes LOT-u prędzej doprowadzi firmę do upadku niż zacznie szanować pracowników
czytaj także
Opozycja jak zwykle zajmuje się swoją misją cywilizacyjną (czytaj: sobą), a kiedy dym zrobiony przez media i aktywistów się rozkręci, będzie próbowała się podpiąć pod sprzeciw wobec poczynań LOT pod hasłem „wina PiS-u”. Strajk w LOT wprzęgnięty zostanie w zwyczajową nawalankę wewnątrz duopolu. Stracą na tym rzecz jasna pracownicy.
Wesprzyjmy strajkujących – tu nie chodzi tylko o solidarność społeczną. Tu chodzi o nasze bezpieczeństwo.