Ośrodki analityczne, specjalizujące się w ocenie zagrożenia terrorystycznego, wpisują w rubryce „Polska”: „Brak zagrożenia” albo „Nie dotyczy”.
Jedną z najbardziej osobliwych deklaracji, z jaką się kiedykolwiek spotkałem w związku z zagrożeniem terrorystycznym, padła 28 maja 2018 roku. Padła z ust przewodniczącego sejmowej Komisji do spraw Służb Specjalnych Marka Opioły, który kilka godzin po tym, jak protestujący w Sejmie niepełnosprawni i ich rodzice opuścili twierdzę Marka Kuchcińskiego, orzekł, że doszło do próby dezorganizacji Zgromadzenia Parlamentarnego NATO w Warszawie. Podobno przekazano informację, że promy wypływające ze Świnoujścia mogą być zaminowane. Okazało się to nieprawdą. Mimo to poseł PiS stwierdził, że istnieje zagrożenie dla spotkania NATO. W 2017 roku zarejestrowano dwieście sześćdziesiąt fałszywych powiadomień o podłożonych materiałach wybuchowych. Odnaleziono jedenaście atrap ładunków. Ale jakoś nikt nie wpadł na to, aby ogłaszać zagrożenie dla jakiegoś ważnego spotkania międzynarodowego.
Niepełnosprawni w Sejmie, czyli (tym razem) coś pękło, coś się zmieniło
czytaj także
Nieprawdziwa informacja o ładunkach podłożonych w promach do czy ze Świnoujścia była niewątpliwie pretekstem do zaostrzenia procedur bezpieczeństwa w budynku Sejmu, w którym protestującym niepełnosprawnym i ich rodzinom nie pozwalano nawet wywiesić transparentu za oknem. A przyzwyczajonym do swobody wypowiedzi parlamentarzystom wyjaśniano, że ścisła kontrola i odcięcie budynku są konieczne z powodu zagrożenia terroryzmem.
Także przepisy ustawy antyterrorystycznej były przywoływane przy planowaniu wspomnianej wcześniej operacji „Rekonesans”. O zagrożeniu terrorystycznym fantazjował też w trakcie protestów pod Sejmem, w lipcu 2017 roku, minister Witold Waszczykowski.
Tymczasem, mimo że politycy PiS uporczywie przypominają, głównie przy okazji wprowadzania coraz szerszych uprawnień dla służb specjalnych i policyjnych, o zagrożeniu terrorystycznym, w Polsce ono właściwie nie występuje. Chyba że na tę formę agresji zdecydują się środowiska rasistów i neofaszystów, które jednak niespecjalnie – przynajmniej na razie – muszą się martwić restrykcjami ze strony organów ścigania.
Polska nieustannie bardzo dobrze wypada pod względem minimalnego zagrożenia terroryzmem na tle Europy (nie mówiąc już o innych częściach świata). W latach 2005–2016 (na razie nie ma nowszych statystyk dotyczących całego kontynentu) na jej obszarze, licząc tylko zdarzenia mające charakter terrorystyczny, miało miejsce 2819 eksplozji. Według Global Terrosim Database dwie z nich (podkreślam, że statystyka z założenia obejmuje tylko zdarzenia o charakterze terrorystycznym, a nie kryminalnym) miały miejsca w Polsce, w maju 2016 roku (oprócz wybuchu w autobusie we Wrocławiu – niesłusznie ujętego w zestawieniu, w statystyce uwzględniono próbę podpalenia radiowozów na parkingu policyjnym w Warszawie). W tej statystyce najgorzej wypadają:
Rosja – siedemset dwadzieścia dwa wybuchy w tym okresie (najwięcej w 2010 roku, w 2016 roku – osiemnaście), Wielka Brytania – trzysta osiemdziesiąt siedem (najgorszy rok to 2013, a w 2016 roku doszło do trzydziestu jeden eksplozji), Francja – sto siedemdziesiąt osiem (najwięcej w 2012 roku, a w 2016 roku – jedna), Grecja – sto sześćdziesiąt pięć (najwięcej w 2010 roku, a w 2016 roku – sześć) i Hiszpania – sto sześć (najwięcej w 2008 roku, w 2016 roku ani jednej).
Na całym kontynencie najwięcej detonacji miało miejsce w latach 2014–2015; odpowiednio: pięćset sześćdziesiąt i pięćset sześćdziesiąt pięć, a także w roku 2012 (dwieście pięćdziesiąt dziewięć), 2013 (dwieście pięćdziesiąt) i 2010 (dwieście czterdzieści sześć).
W 2016 roku było sto dwadzieścia pięć eksplozji, w których wyniku śmierć poniosły sto trzydzieści trzy osoby (w tym sześćdziesiąt sześć na pokładzie samolotu z Paryża do Kairu, który eksplodował 19 maja 2016 roku).
Statystyki ofiar z lat 2014–2015 znacząco zawyżają ofiary konfliktu na Ukrainie, a także mord dokonany na dziewięćdziesięciu trzech osobach w klubie Bataclan w Paryżu w listopadzie 2015 roku. Poza tymi zdarzeniami najbardziej krwawy zamach miał miejsce na lotnisku Domodiedowo w Moskwie w styczniu 2011 roku – zginęło wtedy trzydzieści osiem osób.
Wykres 1. Liczba przygotowywanych (zarówno przeprowadzonych, jak i udaremnionych) zamachów terrorystycznych w Unii Europejskiej
Jak widać, zamachy o charakterze islamskim to niewielki (chociaż rosnący) procent zamachów w Unii Europejskiej. Do znacznie większej liczby zamachów dochodzi na skutek działań organizacji separatystycznych, skrajnie prawicowych lub skrajnie lewicowych. Jednak jeżeli weźmiemy pod uwagę liczbę ofiar, to najwięcej osób traci życie w wyniku zamachów przeprowadzonych przez dżihadystów.
Wykres 2. Liczba ofiar śmiertelnych zamachów terrorystycznych w Unii Europejskiej
Zagrożenie w Europie jest zdecydowanie mniejsze niż w innych regionach świata. W najbardziej krwawym w ostatnich latach roku 2015 doszło do stu pięćdziesięciu jeden zamachów (w tym także udaremnionych), w których zginęło sto pięćdziesiąt osób. To niewiele, przyjmując, że w UE mieszka sporo ponad 500 milionów ludzi. Na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej, a także w Afganistanie, Pakistanie czy Indiach zamachów i ich ofiar jest kilkakrotnie więcej.
Polska na tym tle wypada jeszcze lepiej. Ośrodki analityczne, specjalizujące się w ocenie zagrożenia terrorystycznego, wpisują w rubryce „Polska”: „Brak zagrożenia” albo „Nie dotyczy”.
Według kryteriów Europolu w ciągu ostatnich kilkunastu lat w Polsce doszło tylko do jednego zdarzenia identyfikowanego jako zamach terrorystyczny przerwany w trakcie przygotowań. Tak zostały ocenione plany Brunona Kwietnia. Natomiast Global Terrorism Database uważa, że dwa przypadki mogły spełniać kryteria zamachu. Obie sytuacje miały miejsce w 2016 roku. Były to eksplozja w autobusie we Wrocławiu (ostatecznie uznano, że była to próba wymuszenia pieniędzy) i próba podpalenia radiowozów przez anarchistów.
Wykres 3. Liczba udanych lub udaremnionych zamachów terrorystycznych w Polsce
Większy niepokój mogą budzić dane związane z zatrzymywaniem osób podejrzanych o powiązania z organizacjami terrorystycznymi bądź gromadzących środki niezbędne do przygotowania zamachu terrorystycznego. Trzeba mieć jednak świadomość, że spośród trzydziestu jeden osób, zatrzymanych w Polsce w latach 2006–2017, zakwalifikowanych przez Europol jako niosących zagrożenie terrorystyczne, dziewiętnaście zostało uznanych za powiązanych z grupami skrajnie prawicowymi, a dwanaście za fanatyków religijnych. Aktywność tych drugich nie wskazywała na podejmowanie zaawansowanych przygotowań do zamachów. Byli to raczej kurierzy, aktywiści próbujący pozyskać pieniądze na działalność organizacyjną lub osoby wracające z obszarów objętych walkami.
Jednak na tle Europy, a jeszcze bardziej na tle innych regionów świata, Polska, także zgodnie z tymi danymi, jest jednym z najbezpieczniejszych państw na kuli ziemskiej.
Wykres 4. Liczba osób zatrzymanych w państwach Unii Europejskiej w związku z podejrzeniem o działalność terrorystyczną
Wzrost aktywności skrajnych ugrupowań muzułmańskich i wpływ propagandy islamistycznej spowodował, że od 2014 roku większość zatrzymywanych to muzułmanie. Wcześniej aresztowani byli głównie (w różnych okresach) Baskowie, Irlandczycy i Korsykanie, a także anarchiści i neofaszyści.
Wykres 5. Liczba osób zatrzymanych w państwach Unii Europejskiej w związku z podejrzeniem o działalność terrorystyczną o charakterze islamskim
Wykres 6. Liczba osób zatrzymanych z powodów podejrzeń o działalność terrorystyczną na obszarze Polski
Wszyscy zatrzymani w 2006 roku zostali zakwalifikowani jako osoby o skrajnie prawicowych poglądach, w 2012 roku jeden zatrzymany uznany został za prawicowca, drugi za fanatyka religijnego, w 2014 roku wszyscy zatrzymani uznani zostali za skrajnych prawicowców, zatrzymanych w 2015 roku zakwalifikowano jako islamistów, spośród aresztowanych w 2016 roku pięciu uznano za prawicowców, jednego za islamistę, a dwaj zatrzymani w 2017 roku zostali uznani za islamistów.
Analizując dane dotyczące zagrożenia terrorystycznego w Europie, warto porównywać je także z innymi statystykami przestępczości. Bardzo wyraźnie widać korelację ze skłonnością do popełniania brutalnych przestępstw.
Według europejskich statystyk w państwach najbardziej zagrożonych terroryzmem: Francji, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, Belgii, Austrii, Niemczech i Włoszech rejestrowanych jest także wiele przestępstw z użyciem przemocy. Po 2002 roku średnio rocznie w Wielkiej Brytanii odnotowuje się ich około 800 tysięcy, we Francji około 300 tysięcy, w Niemczech około 200 tysięcy, we Włoszech około 150 tysięcy, w Hiszpanii i Belgii około 120 tysięcy, a w Austrii prawie 50 tysięcy. Dla porównania w Polsce liczba ta spadła w 2012 roku do niecałych 46 tysięcy (o 2 tysiące mniej niż w Austrii o dużo mniejszej liczbie ludności). Pewnych analogii można doszukać się także, porównując ogólną liczbę zabójstw. W Wielkiej Brytanii, Francji, Niemczech i Włoszech liczba ta zwykle przekracza sześćset rocznie, w Hiszpanii około czterysta lub więcej, w Belgii około dwieście, w Austrii pomiędzy od pięćdziesięciu do stu (w Polsce liczba ta w ostatnich latach waha się między czterysta pięćdziesięcioma a siedmiuset – szacując także „ciemną liczbę” – czyli zdarzenia niewyjaśnione lub nieustalone, na przykład uznane za zaginięcia).
Warto przy tym zauważyć, że liczba zabójstw oraz innych przestępstw związanych z przemocą w większości wymienionych państw, z wyjątkiem Austrii, konsekwentnie maleje. Łącznie na obszarze UE w 2016 roku miało miejsce 5,2 tysiąca zabójstw, czyli osób zamordowanych z pobudek kryminalnych było wielokrotnie więcej niż ofiar zamachów terrorystycznych.
Doktorant, amator haszyszu i Czeczeni
Nie da się ocenić realności zagrożenia wyłącznie na podstawie statystyk. Dlatego warto przyjrzeć się życiorysom zatrzymanych osób, o których było głośno w mediach.
Pozbawieni wolności w 2015 roku to trzej Czeczeni podejrzewani o zdobywanie pieniędzy dla państwa islamskiego, a także Polak na stałe zamieszkały w Norwegii, który tam przeszedł na islam i wyjechał na ponad rok do Syrii. Miał tam być związany z którąś z islamskich grup zbrojnych. Czeczeni zostali zatrzymani wiosną, a reemigrant z Norwegii w listopadzie. Aby oddać pełny obraz sytuacji, warto dodać, że w czerwcu 2015 roku zatrzymano kuriera Państwa Islamskiego, który nie został aresztowany, ale po zatrzymaniu na lotnisku w Warszawie przekazany do Hiszpanii, w której wydano dotyczący go europejski nakaz aresztowania. Zatrzymani w latach 2006 i 2014 podejrzewani byli o udział w organizacjach nacjonalistycznych, a w 2012 roku – Brunon Kwiecień i młody człowiek aktywny na radykalnych forach islamskich.
Jeden z najdziwniejszych przypadków dotyczył doktoranta z Iraku Ameera Alkhawlany. Został on deportowany do Iraku, mimo fali protestów środowisk akademickich w Krakowie, w kwietniu 2017 roku. Wcześniej przez około pół roku przebywał w areszcie ekstradycyjnym, chociaż jak orzekł sąd po zbadaniu sprawy: „Nie było do tego podstaw”. Mimo to Irakijczyk został deportowany na mocy decyzji Rady do spraw Uchodźców.
czytaj także
Nawet adwokat Ameera Alkhawlany nie znał faktycznego powodu zatrzymania i wydalenia swojego klienta. Krążyły plotki o tym, że miał on rodzinne powiązania z jakimś islamskim radykałem mieszkającym w Europie Zachodniej i że odmówił współpracy z ABW. Co ciekawe, jego zatrzymanie miało miejsce nie na podstawie ustawy antyterrorystycznej, tylko przepisów obowiązujących wcześniej (czyli deklaracje, że dopiero nowa ustawa pozwoli na ekstradycję groźnych cudzoziemców, były bezpodstawne). Przeciwko tej ekstradycji protestował nawet rząd w Iraku, który na tej podstawie wstrzymał program stypendialny dla studentów i naukowców planujących kontynuować studia na polskich uczelniach.
czytaj także
Nie mogę się wyzbyć podejrzeń, że zatrzymanie doktoranta Instytutu Nauk o Środowisku Uniwersytetu Jagiellońskiego w celu ekstradycji nie jest wynikiem udokumentowanych podejrzeń dotyczących jego terrorystycznych powiązań, tylko ma na celu przekonanie opinii publicznej, że uchwalenie bezsensownej ustawy antyterrorystycznej nie jest bezcelowe.
Kolejny przypadek aresztowania w związku z zagrożeniem terrorystycznym to sprawa Mourada T. zatrzymanego w Polsce we wrześniu 2016 roku w Rybniku – czyli już po uchwaleniu ustawy antyterrorystycznej. Miał być on kurierem i zwiadowcą którejś z grup islamistycznych (prawdopodobnie organizacji Abdelhamida Abaaouda podejrzewanego o organizowanie zamachów w Paryżu 13 listopada 2015 roku oraz zamachu na pociąg Thalys relacji Amsterdam–Paryż). On sam przyznał się do handlu niewielkimi ilościami narkotyków i posiadania fałszywych dokumentów.
W tej sprawie zastanawia przede wszystkim, dlaczego sądy francuskie nie wystąpiły o jego ekstradycję, jeżeli faktycznie miałby uczestniczyć w grupie odpowiedzialnej za zamachy na terenie Francji? Marokańczyk mieszkał na Śląsku razem z żoną Polką. Dużo podróżował, głównie po Bałkanach i Europie Środkowo-Wschodniej. Posługiwał się też fałszywymi dokumentami.
czytaj także
W Turcji w 2014 roku przebywał w tej samej miejscowości Erdine co grupa związana z Abaaoudem. Jednym z dowodów na kontakty między Mouradem T. a członkami tej grupy były zdjęcia zrobione przez Marokańczyka w komputerach i smartfonach terrorystów.
Osób o podobnym profilu w państwach realnie zagrożonych terroryzmem zatrzymują się setki rocznie i już nikt specjalnie nie zwraca na to uwagi. Nie wszyscy są islamskimi fanatykami. Niektórzy po prostu decydują się na świadczenie różnych usług za pieniądze albo pomoc we własnej, niekoniecznie legalnej działalności. Krzyczenie przez media w czołówkach o zarzutach stawianych komuś, kto sprawia wrażenie raczej pośledniego dealera narkotyków niż groźnego terrorysty, zakrawa na dużą przesadę.
Kompromitacją zakończyła się sprawa aresztowanych w 2015 roku Czeczenów. Prowadzący sprawę funkcjonariusze ABW dość niefortunnie pomylili charakter rzeczywistej działalności przybyszów z północnego Kaukazu. Prawdopodobnie im i prokuraturze bardziej zależało na stworzeniu efektownego aktu oskarżenia niż na ustaleniu faktów. Zarzucano im działalność w zorganizowanej grupie przestępczej i gromadzenia pieniędzy na potrzeby działań o charakterze terrorystycznym, prowadzonych przez Państwo Islamskie.
Okazało się, że protokoły z kontroli operacyjnej zostały źle przetłumaczone, i co za tym idzie, dowody były zmanipulowane. Oskarżeni nie działali na rzecz Państwa Islamskiego, tylko Emiratu Kaukaskiego lub raczej Czeczeńskiej Republiki Iczkerii – czyli bardziej na rzecz niepodległości Czeczenii niż światowego dżihadu. W efekcie sąd w Białymstoku skazał trzech podejrzanych na kary po dwadzieścia pięć miesięcy pozbawienia wolności – mniej więcej tyle, ile przebywali wcześniej w areszcie – a czwartego uniewinnił.
Fragment książki Szósta rano. Kto puka? Jak ojczyzna Solidarności zmienia się w państwo policyjne Piotra Niemczyka, która właśnie ukazała się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.