Za oknem straszny upał, na polach uprawnych susza, a pogoda jest kompletnie nieprzewidywalna. Dlaczego tak się dzieje i co to mówi o naszej cywilizacji?
Zimy są do niczego. Wiosny i jesieni już chyba nie będzie. A lato? Lato będzie coraz bardziej zabójcze – z nagłymi zmianami temperatur spowodowanymi zaburzeniami przepływu prądów strumieniowych i polarnych. Efekty ocieplania się atmosfery i podnoszenia temperatury oceanów są coraz bardziej widoczne. Dotyczą każdego z nas, nawet jeśli wiele osób sobie jeszcze tego nie uświadamia. Można odnieść wrażenie, że na globalne ocieplenie zostało nałożone embargo informacyjne.
Ekstremalną temperaturę rejestrowaną nad większością powierzchni planety, która trapi co najmniej dwa miliardy ludzi, zauważa przede wszystkim prasa zagraniczna. Na początku lipca 2018 r. Jason Samanow napisał dla Washington Post artykuł Planeta rozgrzana do czerwoności: w ubiegłym tygodniu odnotowano rekordowo wysokie temperatury na całym świecie.
Samanow podaje, że szereg miejsc na półkuli północnej doświadczyło najgorszej (czyli najcieplejszej) pogody jaką kiedykolwiek odnotowano, a kanadyjska stacja radiowa poinformowała, że w południowym Québecu, czyli w Montrealu i jego okolicach, rekordowe temperatury zabiły co najmniej 33 osoby. Wzdłuż syberyjskiego wybrzeża Północnego Oceanu Lodowatego temperatura przekroczyła wartości normalne dla 5 lipca o ponad 4,4 stopnia i przekroczyła 32 stopnie Celsjusza! „To zupełnie niewiarygodne, naprawdę jedna z najbardziej intensywnych fal upałów, jaką widziałem na północy” – napisał na swoim blogu meteorolog Nick Humphrey (jednak bez zastanowienia się nad przyczynami).
czytaj także
Gdyby były to wyizolowane ekstrema, Samanow nie musiałyby mnożyć dowodów na globalne ocieplenie, jednak obecna skala występowania anomalii pogodowych spełnia scenariusz o ocieplającym się globie. Dlatego też autor artykułu zabiera nas na przerażającą wycieczkę po planecie.
Afryka
W czwartek 5 lipca 2018 odnotowano w Afryce prawdopodobnie najbardziej ekstremalną temperaturę w historii pomiarów. W algierskiej Warkali odnotowano 51,3 °C. Gdyby informacja została potwierdzona, pobity zostałby rekord najwyższej temperatury w Afryce zarejestrowanej za pomocą wiarygodnego mierzenia temperatury (czyli 50,7 °C z lipca 1961 r. w Maroku).
Na Dzień Dziecka najmłodsi dostaną koncerty, zmiany klimatu, choroby i płonące składowiska odpadów
czytaj także
Ameryka Północna
Od końca ubiegłego tygodnia masywna, intensywna fala upałów opanowała dwie trzecie wschodniej części Stanów Zjednoczonych oraz południowo-wschodnią Kanadę. Była nie tylko gorąca, ale też wyjątkowo wilgotna.
Kilka interesujących rekordów:
Uniwersytet Kalifornijski w Los Angeles odnotował 6 lipca najwyższą temperaturę 43,8 °C, a to nie tylko u siebie, ale również w kilku innych miejscach w południowej Kalifornii.
28 czerwca zarejestrowano w Denver rekordową temperaturę 40,5 °C.
Na Mount Washington, najwyższym szczycie Nowej Anglii o wysokości 1900 m n.p.m., zapanowała 2 lipca najwyższa w historii temperatura – 15,5 °C.
2 lipca rekordową temperaturę (26,6 °C) osiągnął również Burlington w stanie Vermont.
Tego samego dnia Montreal odnotował najwyższą temperaturę od początku przeprowadzania pomiarów, czyli od 147 lat – 36,6 °C. Miasto zarejestrowało też najwyższą w historii kombinację upału i wilgoci.
Ottawa ogłosiła najgorszą w historii kombinację ciepła i wilgoci 1 lipca.
Europa
Na początku lipca fala ekstremalnego ciepła dokuczała też mieszkańcom Wysp Brytyjskich. Duszne upały, które spowodowały uginanie się dachów i problemy z infrastrukturą, doprowadziły do pobicia wielu rekordów temperatur:
W Glasgow w Szkocji odnotowano temperaturę 31,9 °C.
W Irlandii 28 lipca temperatura osiągnęła 32 °C, ustanawiając nowy rekord.
28 lipca Belfast w Irlandii Północnej odnotował 29,5 °C, to również nowy rekord.
W Castlederg zarejestrowano 29 lipca temperaturę 30,1 °C – kolejny rekord.
czytaj także
Euroazja i Środkowy Wschód
Duży front wysokiego ciśnienia i upałów przywędrował na początku lipca nad granicę między Europą a Azją, ponownie z wyjątkowo wysoką temperaturą:
Tbilisi w Gruzji ogłosiło 4 lipca 40,5 °C. Miejscowy rekord.
Temperatura w armeńskim Erewaniu osiągnęła 42 °C. Ponownie najwyższa wartość w historii pomiarów.
W kilku miejscach w południowej Rosji rekordowa temperatura w czerwcu została albo pobita, albo zrównała się najwyższymi odnotowanymi odczytami.
Kurajjat w Omanie odnotował 42 °C, co stanowi najwyższą temperaturę na świecie podczas obecnej fali upałów.
Ku jeszcze większej katastrofie
Jeśli chodzi o komentowanie tych zmian, to nawet „Washington Post” nie odróżnia się od mainstreamowego (asekuranckiego) podejścia, ale przynajmniej prawidłowo przedstawia ogólny stan rzeczy.
A prawda jest taka, że globalne ocieplenie nie spowodowało jedynie obecnej fali upałów – przyniosło także globalny wzrost temperatur i poziomu oceanów, podniosło temperaturę powietrza, a wraz z nią również energię mas powietrza, która w ciągu ostatnich 15 lat przejawia się w postaci niezwykle częstych cyklonów i huraganów, co potwierdzają chociażby statystyki światowych firm ubezpieczeniowych.
Zmiany klimatu są nieprzewidywalne. Część ludzi na świecie – przede wszystkim osoby mieszkające nad samym morzem – odczuwa je już na własnej skórze i podnosi alarm, to w skali świata większość ludzi nadal ma ważniejsze priorytety niż walka z globalnym ociepleniem. Jednak wkrótce może się to zmienić.
Dwa lata temu zmiany klimatyczne spowodowały zupełnie niespodziewaną i całkowicie bezprecedensową, katastrofalną zmianę skokową. Zwłaszcza na półkuli północnej doszło do zaburzenia przepływu mas powietrza tworzonych przez zwarte prądy strumieniowe w atmosferze (ang. jet stream) na wysokości 10-17 kilometrów, osiągające prędkość do 600 km/h. Prądy te „trzymały za gardło” wir polarny, który od dziesiątek tysięcy lat był suchy, mroźny i pozostawał nad Arktyką. System ten regulował pogodę na globie i zarządzał zmianami pór roku – do tego stopnia, że to właśnie na nim opierają się ludowe przepowiednie pogodowe. Ten przewidywalny system załamał się praktycznie z dnia na dzień.
W nowym, dużo bardziej chaotycznym systemie pogodowym, Medard nie będzie już pewnie przybywał z deszczem, a święty Maciej będzie zimę raczej tracił, a nie się bogacił. Dziesiątki innych przepowiedni pogodowych związanych z owadami i zwierzętami nie sprawdzają się już od dwóch dekad i w zasadzie możemy o nich zapomnieć.
W 2016 roku po raz pierwszy w historii ludzkości prądy strumieniowe zostały zaburzone na skutek pochłonięcia cieplejszego i wilgotniejszego (a przez to cięższego) powietrza, które zostało następnie wrzucone do arktycznej masy powietrza. Przez to cały system zaczął się destabilizować. Zmniejszyła się jego prędkość, zupełnie jak gdybyśmy zatrzymali palcem kręcącego się wokół własnej osi bąka. W niektórych miejscach Arktyki po raz pierwszy w historii temperatura osiągnęła szokującą granicę dwudziestostopniowego ocieplenia skokowego, co z kolei doprowadziło do destabilizacji pierwotnie jednolitego wiru nad Arktyką oraz rozszczepienia go. Ponownie: w historii ludzkości najprawdopodobniej nie stało się jeszcze nic podobnego.
Osłabione (wolniejsze i bardziej wzburzone) prądy zaczynają przepuszczać arktyczne powietrze dalej na południe i odwrotnie – ekstremalnie ciepłe jak na Arktykę powietrze wpuszczać bardziej na północ, co przyspieszy topnienie arktycznych lodowców. Wtargnięcie ciepłego powietrza na północ radykalnie ociepli północne oceany, co otworzy drogę do kolejnej, może jeszcze większej apokalipsy – metan i hydraty metanu z wiecznej zmarzliny na dnie tych oceanów zaczną się skokowo uwalniać do atmosfery, jeszcze gwałtowniej przyspieszając ocieplenie klimatu na Ziemi.
A będzie tylko gorzej…
Podczas tegorocznego europejskiego lata niezwykle często obserwujemy taki fenomen – w niektórych miejscach wieje zimny wiatr z północy, a w innych, znajdujących się w tej samej szerokości geograficznej, mamy bezprecedensowe upały. Wynika to z opisanej wyżej sytuacji. Destabilizowane prądy w Europie przesuwają niż atmosferyczny znad Islandii często aż na zachód od Francji, gdzie blokuje dostęp powietrza z oceanu do Europy Środkowej. Przez to znikają opady deszczu. Zakłócony w ten sposób system sprowadza do Europy Środkowej suche i ciepłe powietrze z Afryki i Azji Środkowej, a jeśli sytuacja będzie się utrzymywać, to doprowadzi to do pogłębienia suszy.
Rezultatem tego chaosu są przede wszystkim ekstremalne wahania temperatur, zanik wiosny i częściowo też jesieni, a także ekstremalne różnice temperatur na tym samym równoleżniku. W tym roku sytuacja znów dramatycznie się pogorszyła – jednolita „trasa” prądu strumieniowego (ponownie: najprawdopodobniej pod raz pierwszy w naszej historii) została zupełnie rozbita. Jej fragmenty dochodzą raz nad Afrykę, a kiedy indziej przenikają aż nad sam biegun północny.
Świat na zachód od nas zrozumiał to, co się dzieje, szybciej. Zaczął śledzić prądy strumieniowe nad Wielką Brytanią i Europą i dostrzegł, jak wyraźnie wpływają na aktualną pogodę u nas. Brytyjski portal Netweather.tv posunął się do tego, że prognozuje prądy strumieniowe na najbliższe 10 dni. I to nad całą planetą.
Kiedy spojrzymy na pozycję resztek prądów strumieniowych, często dokładnie odpowiadają one rozmieszczeniu niżów i wyżów, również znajdujących się w niestandardowych miejsach. Widać ścisłe powiązanie między tym, gdzie znajdują się wiry w górnych częściach atmosfery a systemem zmian ciśnienia, a przez to też formacjami chmur. Możliwe, że to z tego powodu przez ostatnie pół roku prognozy pogody się zazwyczaj nie sprawdzają.
Puenta? Zmiana klimatu pokazuje ludzkości dwa zasadnicze imperatywy. Pierwszym jest to, że tutaj chodzi nasze o przetrwanie. A drugi? O ile pewne jest dzisiaj, że za globalne ocieplenie odpowiedzialni są ludzie, mamy jasny dowód na to, że nasza cywilizacja ma skłonności samobójcze.
**
Autor jest ekologiem i obrońcą przyrody.
Tekst ukazał się na A2larm.cz. Z czeskiego tłum. Olga Słowik. Skróty od redakcji.
Bendyk: Klimat, środowisko i kapitalizm, czyli tania natura się kończy