Ósma rocznica katastrofy smoleńskiej na ulicach Warszawy. Od samego początku do samego końca.
Spędziliśmy dzień na obchodach ósmej rocznicy katastrofy smoleńskiej. 10 kwietnia 2018 rozpoczął się od mszy na Krakowskim Przedmieściu, gdzie wysłuchaliśmy kazania razem z Antonim Macierewiczem. Czterdzieści jeden minut po godzinie ósmej, dla upamiętnienia ofiar katastrofy, wysłuchaliśmy ich nazwisk pod Pałacem Prezydenckim wspólnie z osobami, które osiem lat temu przyniosły tam krzyż. Towarzyszyliśmy rodzinom ofiar katastrofy na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach i wycieczce szkolnej, która przyjechała zobaczyć złożenie wieńców. Po południu rozmawialiśmy z uczestnikami obchodów czekającymi w długich kolejkach na placu Piłsudskiego, gdzie odsłonięto kolejny pomnik upamiętniający ofiary katastrofy smoleńskiej. Wysłuchaliśmy pojednawczej przemowy prezydenta Andrzeja Dudy i bojowego Smoleńskiego Requiem. Pod bazyliką archikatedralną zatrzymały nas barierki.
Z rana przyszły setki, po południu tysiące, a wieczorem w Marszu Pamięci przeszły dziesiątki tysięcy uczestników. Biskup odprawiający wieczorną mszę zaprosił wiernych na kolejną celebrację za miesiąc – 10 maja.
Fotografie wykonał Jakub Szafrański, tekstem opatrzył Dawid Krawczyk.
„Zwyciężca śmierci, piekła i szatana, Wychodzi z grobu dnia trzeciego z rana: Naród niewierny trwoży się, przestrasza…” Godz. 8:00. W kościele seminaryjnym przy Krakowskim Przedmieściu rozpoczyna się msza w intencji ofiar katastrofy.
Godz. 8:41. W godzinę katastrofy rozbrzmiewa utwór „Cisza”. Na zdjęciu Radosław Siedlecki (bierze udział w miesięcznicach od 2010 roku) z miniaturowym popiersiem prezydenta Kaczyńskiego zmierza na apel pamięci pod Pałacem Prezydenckim.
Kwatera Smoleńska na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. Batalion Reprezentacyjny Wojska Polskiego rozgrzewa podkute żelazem buty. – Spocznij! Spokojnie stójcie, zrelaksowani. Czekamy – ordynuje dowódca. Jarosław Kaczyński przyjedzie za 40 minut.
Jarosław Kaczyński składa wieniec pod pomnikiem ofiar katastrofy smoleńskiej na Powązkach. – Proszę Pani! Proszę Pani! Tak blisko był, na wyciągnięcie ręki – entuzjazmuje się uczennica, uczestniczka wycieczki szkolnej.
– A pojedziemy później do galerii? – ciągnie rękaw nauczycielki inna nastolatka. – Oglądaj. Będziesz miałą później co dzieciom opowiadać!
Antoni Macierewicz, były Minister Obrony Narodowej, przyjeżdża na cmentarz kilka minut po złożeniu wieńca przez Jarosława Kaczyńskiego. – Gdzie ty jesteś? Przecież tutaj wszyscy są na powązkach już, zaraz pojadą. Mówię ci, Macierewicz się o mnie potknął, naprawdę! – relacjonuje uczestnik obchodów przez telefon.
Odsłonięcie pomnika ofiar tragedii smoleńskiej zaplanowane jest na 15:30. Jest 14:40, a kolejki do wejścia na plac Marszałka Józefa Piłsudskiego liczą tysiące osób. Uczestnicy obchodów czekający w Parku Saskim chętnie pozują do zdjęć.
Kolejka do wejścia na plac Piłsudskiego. Uczestnicy z Bydgoszczy przyjechali dzięki hojności posła Bartosza Kownackiego, który zasponsorował autokar i okolicznościowe chusty. Na pierwszym planie członek Związku Stzeleckiego „Strzelec”. – W dzień tragedii obchodziliśmy stulecie Strzelca. Obchodów nie było, ale była warta w Pałacu Prezydenckim. Bolały nogi, bolały – wspomina.
– No puśćcie pana z tym wieńcem! Nie wytrzyma. Zdrętwieje mu ta ręka – apeluje pani w kolejce na Plac. Kilkaset metrów dalej pomnik odsłaniają przedstawiciele „rodzin Smoleńskich”. Pan wytrzymał i wszedł na plac razem z rodziną.
„Ja-ro-sław! Ja-ro-sław! Ja-ro-sław!” Prezes Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Kaczyński przechodzi spod pomnika ofiar do cokołu, na którym w listopadzie ma stanać pomnik Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. „Ja-ro-sław! Ja-ro-sław!” skandują ci, którym udało się wejść na plac.
– Zginęli, bo byli razem, zjednoczeni, w przekonaniu o absolutnym obowiązku każdego Polaka, każdego z nich – uczczenia pamięci, oddania hołdu polskim oficerom ludobójczo pomordowanym w Katyniu – Prezydent RP Andrzej Duda przemawia chwilę po odsłonięciu cokoła. Mówi o pojednianiu, podkreśla, że w katastrofie zginęli nie tylko politycy Prawa i Sprawiedliwości.
Część oficjalna na placu Piłsudskiego dobiegła końca. Za chwilę rozpocznie się część artystyczna. W oczekiwaniu na występy muzyków i bardów smoleńskich przejrzeć można najnowszy numer Polski Zbrojnej. – Daj pan jeden! Co do domu sobie weźmiesz i będziesz tym handlował – przekonuję jeden uczestnik drugiego, posiadacza pięciu egzemplarzy.
– Patrz! Snajpery tam stoją i wypatrują – zwraca mi uwagę „Strzelec” poznany w kolejce.
„Brońcie krzyża od Giewontu do Bałtyku. Święty Jan Paweł II”, czytam na transparencie przyniesionym na plac.
Wstęga poświęcona „Pamięci poległym w Zamachu Smoleńskim”.
– A ten herb? – pytam starszego pana. – Herb Tarnowa. Wyżej Godło. Niżej najświętsza panienka z dzieciątkiem. Tutaj cichociemni, a tu kotwica.
– Podoba się pani ten pomnik? – Podoba. Podoba. Wreszcie się doczekaliśmy. Po tylu latach. – A mi się tak sobie podoba. Nie rozumiem, o co chodzi z tymi schodami – mówię szczerze. – A wie pan co? Mi w sumie też.
Kamery telewizji już nie transmitują. Można dać odpocząć nogom umęczonym w wielogodzinnych kolejkach.
Politycy Prawa i Sprawiedliwośći odchodzą do rządowych limuzyn. Potrwa to jeszcze dobre półtorej godziny. Chętnie podchodzą do ludzi przy barierkach. Nikt nie może opuścić placu dopóki nie uściśnie dłoni członkom Klubów Gazety Polskiej.
„Nie odpuszczać im! Za dużo zdrajców w Narodzie jest. Nie damy się!” zagrzewają do walki Joachima Brudzińskiego, Ministra Spraw Wewnętrznych i Admnistracji.
Poseł Marek Suski pozdrawia zebranych. Uczestnicy obchodów biorą od polityków autografy, ściskają ich serdecznie zapraszają do zdjęcia. Nikt nie może liczyć na tyle serdeczności, co była premier Beata Szydło. Mężczyzna, który wytrwał w kolejce z wieńcem mówi w przypływie wzruszenia: „Była pani najwspanielszą premier, jaką miał ten kraj”.
Do wspólnych zdjęć pozuje również obecny premier, Mateusz Morawiecki. Podpisuje kilka identyfikatorów i odchodzi. – No, patrzcie, już mu się rączka zmęczyła – mówi kobieta, która nie dostała upragnionego autografu. Beatę Szydło kochają, Mateusza Morawieckiego akceptują.
Koncert Filharmonii Podkarpackiej dobiega końca. Zaraz na scenę wejdą smoleńscy bardowie.
„Czuło się, że Polska jest jedna. Ale to trwało tylko chwilę. Nie można żyć w pozornej zgodzie. Wnet przybrał stary spór na sile. Żółć się rozlała po narodzie. Pijani w sztok degeneraci z puszek po piwie krzyż nosili. Zapewne dobrze ktoś opłacił błazeński śmiech z powagi chwili” – Paweł Piekarczyk wykonuje „Smoleńskie Requiem”. Przed godziną na tej samej scenie Prezydent Rzeczypospolitej Andrzej Duda wyrażał nadzieję pojednania.
Kapłan: „Pan z Wami!” Wierni: „I z duchem twoim”. Godz. 19:00. Msza z udziałem Prezydenta, Premiera i Prezesa w bazylice Archikatedralnej.
Kapłan: „Przekażcie sobie znak pokoju”.
„Czarne marsze zabraniają prawa do życia. Cywilizacja śmierci, czyli życie w imię egoistycznych zapędów decyduje o życiu nienarodzonych. To bolszewicka Rosja i nazistowskie Niemcy jako pierwsze kraje wprowadziły legalne zabijanie nienarodzonych dzieci. Quo vadis Polonia?” mówi Biskup Michał Janocha.
– Drzewiec! Drzewiec! Drzewiec mi nawet od flagi zabraliście. Od polskiej flagi drzewiec – krzyczy mężczyzna do policjantów blokujących wejście na plac zamkowy. – Siódmy rok tu przyjeżdżam. Zawsze mogłem wejść, a teraz Polak Polaka nie wpuszcza – piekli się mężczyzna. „Wpuść Polaka! Wpuść Polaka!” podłapuje poirytowany tłum. – Szanowni Państwo, to nie jest nasza decyzja. BOR zakazał wpuszczać bez kontroli, a my wykonujemy rozkazy – tłumaczy spokojnie oficer policji. Ci, co usłyszeli odchodzą. Reszta dalej krzyczy „Wpuść Polaka”, a pani w słomkowym kapeluszu wciąż próbuje przekonywać: „No wpuście nas, bo się poskarżymy Panu Kaczyńskiemu.” Nie wpuścili. Prezes Jarosław Kaczyński zapewnił pod pałacem, że jesteśmy bliżej prawdy, a na placu Piłsudskiego podziękował bardzo długiej liście osób, które uczyniło ten dzień możliwym.