My tu żyjemy wyznaniami naszych koleżanek i zastanawianiem się, jak zapobiec molestowaniu, a tymczasem codzienność…
W mediach społecznościowych rozwija się kampania #jateż (#metoo). Rozmawiamy o tym, zastanawiamy się, co dalej – czy powinnyśmy outować z imienia i nazwiska obmacujących nas nauczycieli, którzy nadal uczą w naszych podstawówkach w rodzinnych miejscowościach, czy powinnyśmy napisać, że ktoś nam wkładał rękę za stanik, a tu tymczasem na mejla redakcyjnego Krytyki Politycznej przychodzi oferta zatrudnienia hostess na Targach Książki i wtedy nasze dyskusje zamierają, bo na moment nie wiemy, co powiedzieć.
czytaj także
Co to za oferta? Z pozoru całkiem niewinna. Zwykły mejl o tytule „Śląskie Targi Książki hostessy”. Każdego dnia dostajemy ok. setki mejli z ofertami, propozycjami tekstów do opublikowania czy książek do wydania, listami od czytelników. Ale ten jeden mejl przykuwa uwagę. Oto pewna firma, która już obsługuje kilku klientów Targów Książki, oferuje nam, Wydawnictwu Krytyki Politycznej, hostessy.
Informacja jest konkretna:
„Odnośnie wynajmu hostess ceny netto (wystawiamy fakturę VAT 23%) plasują się w taki sposób:
– standardowa Hostessa (obsługa targów) 27 zł/h
– Hości (Mężczyźni) 29 zł/h
– Hostessa Premium (doświadczenie w modelingu, wzrost powyżej 170 cm, biust powyżej miseczki B, znajomość co najmniej jednego języka obcego) koszt 33 zł/h.
Dodatkowo przy wynajmie hostess istnieje możliwość wynajmu:
– osoby pomocniczej (wzrost i wygląd nie jest brany pod uwagę) obsługa techniczna, ulotkarze itp. 25 zł/h
W większych miastach Polski mamy również w bazie:
– Hostessy Egzotyczne (hostessy o egzotycznym pochodzeniu – mulatki, Azjatki) – 39 zł/h
[…] Strój hostessy to obcisła czarna sukienka, lub spódnica i biała koszulka + buty na wysokim obcasie. Istnieje możliwość dodatkowego zaprojektowania i wykonania nietypowego stroju, lub ubrań z logiem, w kolorystce firmy itd.”.
Pisownia oryginalna. Sama bym tego nie wymyśliła. Serio? Ktoś wprost pisze, że dyskryminuje pracowników ze względu na płeć i rasę i wycenia pracę pracowników, kierując się rozmiarem ich biustu?
My tu żyjemy wyznaniami naszych koleżanek i zastanawianiem się, jak zapobiec molestowaniu, a tymczasem codzienność wygląda tak, jak w tej ofercie.
Zadzwoniłam do pana, którego nazwisko widniało w stopce mejla. Był bardzo miły i spokojnie mi wyjaśnił, że jak ostatnio klient chciał zatrudnić hostessy na prezentację japońskiego samochodu na targach motoryzacyjnych, to zależało mu na hostessach z Azji. A jak to się ma do targów książki? Co ma rasa do promowania książek? Ja nawet bym zrozumiała, że jak modelka ma wystąpić w kampanii staników z miseczkami B czy D, to powinna mieć rozmiar biustu B czy D. Ale tutaj to jest kompletnie nie uzasadnione. Pana to jakoś nie przekonało.
My tu żyjemy wyznaniami naszych koleżanek i zastanawianiem się, jak zapobiec molestowaniu, a tymczasem…
Drążę jednak dalej. Pytam, dlaczego firma różnicujewynagrodzenie kobiet i mężczyzn? Przecież różne stawki, które zapłaci klient, zapewne przekładają się na różne wynagrodzenia hostów i hostess… Pan powiedział, że to dlatego, że „mężczyzn jest mniej”.
Opowiedziałam o tym przedziwnym mejlu prof. Monice Płatek, kiedy spotkałyśmy się rano w radio. „Mężczyźni stanowią prawie połowę społeczeństwa, proszę pani” powiedziała mi profesor.
Art. 11 Kodeksu Pracy mówi, że „pracownicy mają równe prawa z tytułu jednakowego wypełniania takich samych obowiązków; dotyczy to w szczególności równego traktowania mężczyzn i kobiet w zatrudnieniu”. Hości i hostessy wykonują raczej te same obowiązki na domniemanych targach książki, na których mieli by pracować, więc rozróżnianie ich zarobków powinno być chyba nielegalne.
Czytam Kodeks Pracy, żeby sprawdzić, czy moja intuicja jest słuszna. W sumie nie wiem. W końcu sam odruch oburzenia nie oznacza jeszcze, że ktoś łamie tu prawo. Oburzenie miesza się z poczuciem bezradności.
Tłumaczę panu, który wysłał nam ofertę, że nie może różnicować wynagrodzeń pracowników ze względu na ich rasę. Dla pewności zerkam jeszcze raz do Kodeksu Pracy. Art. 11: „jakakolwiek dyskryminacja w zatrudnieniu, bezpośrednia lub pośrednia, w szczególności ze względu na płeć, wiek, niepełnosprawność, rasę, religię, narodowość […] jest niedopuszczalna”. Cały art. 18 mówi o równym traktowaniu w zatrudnieniu, o tym, że pracownicy powinni być równo traktowani w zakresie warunków zatrudnienia bez względu na płeć i rasę. Może nie wszystko rozumiem? W końcu to nie jest ogłoszenie o pracę, tylko oferta dla kogoś zainteresowanego obecnością hostess i hostów na stoisku z książkami (te książki nie dają mi spokoju. Serio, książki sprzedaje się dzięki hostessom mulatkom?).
Serio, książki sprzedaje się dzięki hostessom mulatkom?
Dalej czytam Kodeks. „Przejawem dyskryminowania […] jest także działanie polegające na zachęcaniu innej osoby do naruszenia zasad równego traktowania w zatrudnianiu” a także „niepożądane zachowanie, którego celem lub skutkiem jest naruszenie godności pracownika”. Czy sprowadzanie kobiety do rozmiaru miseczki i wzrostu w sytuacji, która nie ma nic wspólnego z wymogiem konkretnego wzrostu, nie jest nie tylko dyskryminacją, ale też uprzedmiotowieniem?
Długonogie hostessy premium będą się więc przechadzać po targach książki, a panowie pewnie będą się gapić na ich biusty powyżej miseczki B. Każda z tych kobiet, jeśli tylko nie życzy sobie tych spojrzeń, mogłaby napisać #jateż. Boję się, że nie napisze.
czytaj także
Jeśli coś w kampanii #jateż jest ważne, to obok dodania kobietom odwagi, jest to walor edukacyjny. Nie cierpię tego określenia, ale tak jest. Trochę osób zobaczyło, że problem istnieje. Istnieje między innymi dzięki temu, że pozwalamy sprowadzać kobiety do roli rozmiaru miseczki w sytuacji, która kompletnie tego nie wymaga i kiedy na to nie reagujemy albo, najgorzej, kiedy podpisujemy umowę z kimś, kto wysyła takie „oferty”.
Ile razy wynajęliście hostessy na swój event? Czy w firmie, która je zatrudniała, też dyskryminowano pracowników ze względu na płeć i rasę? Czy nie wydaje wam się, że przyłożyliście do tego rękę?