Jak to jest, że połowa twórczości narodowego poety Iranu jest poświęcona chlaniu wina i zaleganiu w nieprzytomnej pozycji horyzontalnej?
Gdy powieje zefir łaski twej nad grobem Hafizowym,
Z prochu ciała – kwiatów krocie niech wypieści wiew gorący.
I wypieścił. Mauzoleum naszego lekkoducha w Szirazie otacza pyszniący się barwami welon z tulipanów, róż, palm i cyprysów. Zawieszone między nagim, surowym Zagrosem z jednej strony i duszącym się w smogu centrum miasta z drugiej jest tym, czym sobie Hafiz zażyczył:
Od ogrodów w Musallá, okolic Dżaferabadu
Wiatr niesie zapach piżma, aromat pól różanych.
I choć rzeczka Ruknabad przez większość roku jest w naszych czasach suchym korytem (jak większość rzek Iranu, pochłonęły ją potrzeby rolnictwa), a po ukochanych przez poetę winiarniach w Islamskiej Republice też ani śladu, to w tym właśnie parku odbijają się echa gazeli. Tęcza zamknięta w słowie, tu rozwija się na powrót w powietrzu.
Przed wejściem wspomniane już wróżby z Hafiza – tresowane papużki wyciągają z kolorowej talii losową kartę z jednym wersetem. Tylko czytających poetę jakby mniej niż kiedyś. Zastąpili ich zagraniczni turyści, którzy o Hafizie dowiadują się z ramki w Lonely Planet, a po dywan Hafiza (właściwie diwan, antologię twórczości) sięgną dopiero później, chcąc dowiedzieć się, po co właściwie tu przyszli.
***
– Reza, powiedz mi jedną rzecz. Hafiz jest oficjalnie uznawany za jednego z największych poetów Persji?
– Tak.
– I czyta się jego gazele w szkołach? Recytuje na akademiach?
– No tak.
– Ale przecież ponad połowa z nich jest o chlaniu wina i zaleganiu w nieprzytomnej pozycji horyzontalnej!
– Oficjalnie rozwiązano to w ten sposób, że choć słowo szarab oznacza wino, to według słowników oznacza również też sok owocowy. I tego się trzymają. Oficjalnie są to wiersze o piciu soku owocowego.
– Ale jaki jest prawdziwy powód, dla którego reżim nie wywala Hafiza z podręczników? Bo przecież wino to tam mały problem, ale on też się bezczelnie wyśmiewa z kleru!
Wczoraj po wyjściu z meczetu wprost do winiarni szejch wpada
– No więc tak naprawdę chodzi o jego pseudonim. Hafiza po prostu głupio uznać za nieprzyzwoitego ochlejusa…
Tu gwoli wyjaśnienia warto dodać, że nasz poeta tak naprawdę nazywał się Muhammad Szams ed-Din, a określenie „hafiz” oznacza kogoś, kto zna Koran na pamięć i umie go wyrecytować, intonując na 7 różnych sposobów. Mohamet znał ponoć tych sposobów aż 14.
***
Reżim zwęszył biznes i za wejście do mauzoleum Hafiza życzy sobie od turystów bezczelne 20 tysięcy tumanów. Irańczycy chyba nadal mają wstęp za darmo.
Mam nadzieję, że szach poetów, piewca uroków życia, niespecjalnie przywiązany do dóbr materialnych, który za smagły pieprzyk pewnej dziewuchy lekką ręką rozdawał Bucharę, Samarkandy kraje, wybaczy mi, że wślizgnąłem się do jego mauzoleum na gapę. Za to z jego gazelami pod pachą. Dzięki temu wiem chociaż, co to za dziwne szlaczki znajdują się w tle powyższej fotografii. Otóż te:
Na zielony twój wierzchołek, o cyprysie! będę prochem,
Wybij z główki upór płochy, na me prochy cieniem rzuć!
Czytaj też inne Pocztówki z Iranu:
Lotniskowe rewolucje
Pustynne kontrrewolucje
Sam jesteś wioska, czyli gazele w małym mieście
Persja robi czary
Najlepszy prezydent
Polak, Pers dwa bratanki
**Dziennik Opinii nr 135/2016 (1285)