Świat

Przepraszamy za Brukselę

Mały uchodźca z kartką „Sorry for Brussels” i obywatele Europy tkwią w tej samej krwawej walce.

Niszczycielska moc terroryzmu leży w jego zdolności do zrobienia wyrwy w tkance społecznej. Poprzez samobójcze męczeństwo, szahid – przeważnie młody mężczyzna o fundamentalistycznych przekonaniach – osiąga wymiar boskiej (lub demonicznej) natury. Młode męskie ciało jest rozerwane na kawałki, pociąga za sobą w otchłań śmierci niewinnych przechodniów, nie tyle za pomocą siły eksplozji, co przez nie mniej eksplozyjną siłę przekonań. To przerażające widowisko, ale również misterium.

Jako jednostki jesteśmy bezbronni, ale jako społeczeństwo – silniejsi niż myślimy. Na tym kontraście opiera się taktyka terroryzmu. Oczywiście, w takie dni jak te, wstrząśnięty mieszkaniec Brukseli, jak ja, lub jakikolwiek inny konsument doniesień medialnych może mieć trudności, aby pamiętać, że terroryzm jest oznaką słabości, a nie siły; że to asymetryczna walka.

W tym samym momencie wspólnicy terrorystów, ekstremiści wszelkiego rodzaju, populiści i prorocy hellhole’u radośnie zacierają ręce, przygotowując się do własnego ataku. Jednak w najbliższych dniach nie usłyszymy od nich nic nowego. Oni też dążą do polaryzacji lub nawet atomizacji społeczeństwa. Chcą, aby całe społeczności działały jak zagrożone jednostki, ulegając śmiertelnemu urokowi ich ekstremistycznego myślenia.

Szczególnie ważne jest w tym momencie, aby działać jak społeczeństwo i podtrzymywać europejskie wartości: poszanowanie dla praw człowieka, równość i praworządność. W imię tych wartości musimy walczyć przeciwko bigoterii, rasizmowi i nietolerancji i ta walka musi być przynajmniej tak silna, jak walka z terroryzmem.

– W tym momencie zamknięcie Brukseli może być zrozumiałe, ale w dłuższej perspektywie okaleczy życie miasta i nie przyczyni się do wzrostu bezpieczeństwa – skomentował działanie służb Eric Corijn, brukselski profesor i urbanista. Europa jako całość również musi położyć kres postawie zamykania się. Fotograf Reutersa uchwycił na granicy grecko-macedońskiej małego uchodźcę, trzymającego odręczny napis: „Sorry for Brussels”. Czy naprawdę chciał nas przeprosić?

Ataki w Brukseli wykazały w sposób dramatyczny, że chłopiec z kartką i obywatele Europy tkwią w tej samej krwawej walce.

Stąd etyczne, symboliczne, ale też materialne przetrwanie Europy zależy nie od tego czy zmieni się ona w twierdzę, lecz czy odważy się na włączenie do swojego grona zarówno mieszkańców marginalizowanych gett w miastach, jak i migrantów w obozach przy granicach. Solidarność z nimi byłaby najbardziej odpowiednim sposobem oddania hołdu ofiarom terroryzmu.

Uproszczeniem byłoby traktować ataki jako zemstę za aresztowanie Salaha Abdeslama w ostatni piątek, co sugerowały belgijskie służby wywiadowcze.

Terrorysta-samobójca popełnia morderstwo i jednocześnie unika kary i sprawiedliwości – przynajmniej na tym świecie. I mimo że samobójstwo jest w gruncie rzeczy oznaką słabości i tchórzostwa, jednocześnie dodaje terrorowi skuteczności, ponieważ brak możliwości należytego procesu i ukarania sprawcy za akt skrajnej przemocy pozostawia społeczeństwo symbolicznie okaleczonym. Dlatego aresztowanie Abdeslama jest historycznym momentem. To jeden z pierwszych przypadków, gdy islamski terrorysta, współorganizator ataków samobójczych, został zatrzymany żywy.

W ostatni piątek miałem nadzieję, że machina sprawiedliwości powoli zacznie się ruszać, że podejrzany stanie przed sądem, rodzinami ofiar i ogółem społeczeństwa; pojawi się jako człowiek ze swoją historią, ze wszystkimi ludzkimi tajemnicami i słabościami. Będzie musiał szczegółowo wyjaśnić swoje zaangażowanie, a może także, dlaczego wciąż żyje po wydarzeniach z 13 listopada w Paryżu. Wyobrażałem sobie, że wraz z upływem czasu, jego proces stałby się zdrowo nudny, że sucha normalność cywilizacji wygrałaby.

Przemoc, która miała miejsce we wtorek w Brukseli, nie powinna być, moim zdaniem, traktowana jak zemsta, ale przede wszystkim jako atak na praworządność.

Wydaje się bowiem, że terroryści, z którymi Abdeslam mógł współpracować, rozpaczliwie i za wszelką cenę pragną zrobić z niego męczennika – jeśli nie poprzez śmierć, to przynajmniej przez medialne rozerwanie na strzępy.

Dlatego wciąż mam nadzieję, że praworządność zostanie podtrzymana i że ujrzymy uczciwy, sprawiedliwy i powolny proces w sądzie. Liczę na to, że sądy pozostaną tak emocjonalnie nieporuszone i zbiurokratyzowane, jak to tylko możliwe. Terroryści natomiast zostaną osądzeni zgodnie nie z widmem, do którego pretendują, a z czynami, których się dopuścili – tzn. jako przestępcy.

***

Daniel Tkatchurodził się w Kazachstanie, studiował fizykę, historię sztuki i filozofię w Izraelu, Niemczech i Belgii. Obecnie mieszka w Brukseli. Zajmuje się filozofią polityczną i estetyką na Uniwersytecie w Lowanium. Laureat Polsko-Niemieckiej Nagrody Dziennikarskiej 2014.

Tłum. z ang. Katarzyna Sobieraj i Daniel Tkatch

 

**Dziennik Opinii nr 85/2016 (1235)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij