Świat

Strzelałem do milicji, aby zasiać panikę w ich szeregach [rozmowa]

W drugą rocznicę starć na Majdanie.

Iwan Bubenczyk twierdzi, że z karabinu automatycznego kałasznikow zabił dwóch pracowników milicji, którzy atakowali Majdan. Jak mówi, miał jeden automat i siedemdziesiąt pięć naboi i zrobił z nich tyle użytku, na ile pozwoliło jego doświadczenie. O Bubenczyku stało się głośno w ostatnich dniach, chociaż o swojej historii wspominał już wcześniej. Zgodnie z jego słowami, nie ukrywał tego ani przez chwilę po tragicznych wydarzeniach na Majdanie i ulicy Instytuckiej, ale dopiero teraz dziennikarze dojrzeli do tego, aby jego historię opublikować. Prokuratura Generalna Ukrainy nie może wszcząć śledztwa ze względu na amnestię, która obejmuje uczestników Majdanu.

Jeśli wersja wydarzeń przedstawiona przez Bubenczyka zostanie potwierdzona, to daje częściowe wyjaśnienie tego, dlaczego milicja wycofała się z do połowy zajętego Majdanu i co wydarzyło się później na ulicy Instytuckiej.

***

Paweł Pieniążek: 20 lutego 2014 roku trwają starcia demonstrantów z milicją. Padają strzały. Tego dnia zginęły pięćdziesiąt dwie osoby – w tym czterech milicjantów. Co się tam działo?

Iwan Bubenczyk: Ówczesny prezydent Wiktor Janukowycz chciał zniszczyć Majdan i nas. 18 lutego spalono budynek związków zawodowych. To nie był dla nas zwykłe miejsce, bo tam odpoczywaliśmy, jedliśmy, korzystaliśmy z toalety, a nawet udzielano nam podstawowej pomocy medycznej. Po tym incydencie wszystko to nam zabrano. Byliśmy głodni i zmęczeni, na tyle, że nie wytrzymywali napięcia. Ludzie zamiast iść do tarcz, znikali.

Widziałem jak protest jest niszczony. Dlatego modliłem się do Boga, abyśmy dostali broń. Mam wojskowe doświadczenie i wiedziałem, że ona pozwoli Rewolucji Godności wytrzymać ten atak. Bóg mi ją dał, a ja ją wykorzystałem.

Kiedy pojawiła się broń?

20 lutego rano.

Znajdował się pan w konserwatorium muzycznym znajdującym się na Majdanie. Dlaczego w tym miejscu?

To była nasza alternatywa dla budynku związków zawodowych. Przeniesiono tam wszystkie materace i jedzenie, które nie spłonęło. W międzyczasie mieszkańcy Kijowa dostarczali dużo produktów spożywczych i leków.

Milicja wtedy atakowała?

Bez ustanku.

Jak to się stało, że doszło do kontrofensywy demonstrantów i czemu milicja ustąpiła?

W czasach Związku Radzieckiego wyszkolono mnie na zwiadowcę. W trakcie szkolenie nauczono mnie, co robić w sytuacjach kryzysowych i jak znaleźć z nich wyjście.

Taką sytuacją było to, co działo się wówczas na Majdanie. Zadanie jest proste: zasiać panikę w szeregach przeciwnika. Aby tak się stało, trzeba było zlikwidować dwóch dowódców, którzy stali z przodu i dawali rozkazy. Znalezienie ich nie było łatwe, bo był gęsty dym, a do tego jeszcze słońce nie wzeszło. Prosiłem Boga, abym wybrał właściwych – to oni powinni zginąć, aby nie mogli wydawać rozkazów. Następnie poszedłem wzdłuż barykady i strzelałem na wysokości kolan, bo zabijanie już nie było konieczne. Miałem rację, bo milicja rzuciła wszystko, co miała i uciekła jak szczury. Życie jest cenne i nikt nie chciał umierać za Janukowycza. Nawet oni.

Która to mogła być mniej więcej godzina?

Nie mogę sobie dokładnie przypomnieć, na pewno to było rano. Milicja wywierała dużą presję. Było zimno, milicja ciągle polewała nas wodą i rzucała granaty, które były znacznie mocniejsze od tych wykorzystywanych wcześniej. Strzelali z broni gładkolufowej i bezczelnie się śmiali, bo my nie mogliśmy im nic zrobić bez broni. Tego nie dawało się wytrzymać.

Skąd pan wiedział, że tych dwoje to byli dowódcy?

Długo wybierałem. Oni wydawali rozkazy używając rąk, a potem milicja sformowana w „żółwia” szła do ataku na barykady. Nie mogli dowodzić głosem, bo było ciągle coś wybuchało i był straszny szum.

Jest pan przekonany, że ich zabił?

Nie mogę być tego pewny. Widziałem tylko, że po trafieniu padli na ziemię i próbowano im pomóc. Minął jakiś czas zanim zaniesiono ich do punktów medycznych czy karetki. Dopiero wówczas mogli zrozumieć, co się wydarzyło. Gdy okazało się, że nie jesteśmy bezbronni, a co więcej to broń palna, zdali sobie sprawę, że żarty się skończyły. Dlatego potem mogłem iść wzdłuż barykady i strzelać na wysokości kolan. To z kolei spowodowało, że pomyśleli, że karabinów automatycznych jest więcej niż jedna sztuka, bo strzelałem z różnych miejsc. Zaczęła się panika – uciekali i nie słuchali rozkazów.

Był tylko jeden karabin automatyczny?

A do niego siedemdziesiąt pięć naboi. Gdy rozstrzeliwano sotnię na Instytuckiej, już się skończyły.

Czy uważa pan, że odegrał ważną rolę w tych wydarzeniach?

Zasiać panikę wśród służby przestępczego reżimu nie mogli ludzie z pałkami i tarczami.

Nie żałuje pan wybory strategii?

Jestem wierzącym człowiekiem i nie mogę żałować. Tak samo jak tego, że był jeden automat i siedemdziesiąt pięć naboi, bo o tym przede wszystkim zdecydował Bóg.

Poza tym nie było lepszej strategii. Wziąłem broń nie dlatego, by robić sobie reklamę, tylko chciałem zmienić poprawić sytuację w kraju. Wcześniej nikt nie brał broni. Wszyscy moi bracia z „niebiańskiej sotni” nie mieli jej. Milicja zabiła bezbronnych ludzi. Gdy to się działo, ja szukałem naboi, aby zatrzymać ten proces. Wiele osób obiecało pomóc, ale ich nie dostałem.

Czy mogło dojść do jakiegoś innego scenariusza?

Można siedzieć dniami i latami zastanawiać się nad tym, ale to demagogia. To nic nie da. Mówimy po prostu o wydarzeniu historycznym i o tym, dlaczego milicja zaczęła uciekać jak szczury. Nic więcej.

Pańskie strzały były pierwsze, czy to była odpowiedź na strzały milicji?

To była odpowiedź na to, że oni chcą zniszczyć nas jako ludzi, naszą wolność i swobodę wyboru.

Nie boi się pan o swoje bezpieczeństwo?

To pytanie dotyczy całego mojego życia. Jako pierwszy zgrzeszy człowiek, który się boi. Nie można pojednać strachu z tym, że ciągle znajdujesz się ze swoim braćmi na Majdanie czy na froncie. To nie byłoby właściwe.

Minęły dwa lata od Majdanu, jak pan ocenia sytuację obecnie?

Oceniam to bardzo pozytywnie. Wśród ludzi mocno wzrosło poczucie wartości ludzkiej. Lepiej rozumieją, że prezydent Petro Poroszenko i premier Arsenij Jaceniuk to przestępcy. Ten systemu, któremu patronował Janukowycz, tylko się umocnił. Nie wiedziałem jednak, że Poroszenko będzie jeszcze gorszy niż Janukowycz.

Stało się jasne, że pałkami i tarczami nic się nie zdziała. Wiele osób nie chce do tego dopuścić, bo rozumie, że wiąże się z tym wiele krwi. Jednocześnie zdają sobie sprawę z tego, że tylko niszcząc swojego wroga, można otrzymać więcej sprawiedliwości dla młodych i bardziej perspektywicznych ludzi, którzy będą budować nowy kraj.

To znaczy, że może dojść do kolejnego Majdanu?

Dojdzie do niego na pewno. Nikt i nic nie może wstrzymać rozwoju kraju. Musi dojść do przełomu – to będzie Majdan, rewolucja czy jak to nazwiesz. Dzisiaj Służba Bezpieczeństwa Ukrainy może powiedzieć, że chcemy przewrotu, ale to oni go robią. Ludzie robią rewolucję i walczą o sprawiedliwość, uczciwość i lepsze życie.

Dlaczego zaczął pan mówić o tym dopiero teraz?

Mówiłem o tym od pierwszego dnia. Chodzi o to, że to wy jesteście dzisiaj gotowi i odważni, aby o tym rozmawiać publicznie. Szczerze mówiąc, poza jednym wyjątkiem, ludzie bali się nawet o tym słyszeć, nie mówiąc o publikowaniu. Ja nie chcę, żeby ktoś przekręcał historię, a takich widzimy wiele. Nie chcę, aby Rewolucja Godności była takim wydarzeniem.

Iwan Bubenczykaktywista Majdanu. Po protestach zgłosił się na ochotnika w batalionie Dnipro-1 i brał udział w działaniach zbrojnych. Pochodzi ze Lwowa.

**Dziennik Opinii nr 52/2016 (1202)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paweł Pieniążek
Paweł Pieniążek
Dziennikarz, reporter
Relacjonował ukraińską rewolucję, wojnę na Donbasie, kryzys uchodźczy i walkę irackich Kurdów z tzw. Państwem Islamskim. Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Autor książek „Pozdrowienia z Noworosji” (2015), „Wojna, która nas zmieniła” (2017) i „Po kalifacie. Nowa wojna w Syrii” (2019). Dwukrotnie nominowany do nagrody MediaTory, a także do Nagrody im. Beaty Pawlak i Nagrody „Ambasador Nowej Europy”. Stypendysta Poynter Fellowship in Journalism na Yale University.
Zamknij