Miasto

Zaniepokojona Grupa Tańczących Gnieźnian

W oryginalny sposób sprzeciwili się antyimigranckiej manifestacji w mieście.

Nie mieli prowokować, tylko pomóc rozładować negatywne emocje. Sprzeciwiali się antyimigranckiej manifestacji o ksenofobicznym podłożu, a ich w pełni legalny happening został przerwany przez policję. Niemniej jednak ogłosili sukces, bo to najpierw dzięki ich monitorowaniu sprawy w internecie, a potem tanecznemu protestowi, organizatorzy marszu musieli pilnować swoich negatywnych emocji.

Sprawa kryzysu migracyjnego w Europie i próba rozlokowania w jej krajach uchodźców napływających głównie z Syrii, Afganistanu czy Erytrei także w Polsce budzi duże emocje. Niestety w większości negatywne, bo na ich fali w całym kraju przeszły i przechodzą antyimigranckie oraz ksenofobiczne i często rasistowskie demonstracje tak jak to miało miejsce w Łodzi czy Toruniu, a ostatnio w Zielonej Górze. Na szczęście też nie brakuje organizowanych kontrmanifestacji utrzymanych w duchu hasła „Refugees welcome!” („Uchodźcy witamy!”). Zazwyczaj odbywają się one w innym dniu, bo obecnie prawo nie zezwala na dwa opozycyjne wobec siebie zgromadzenia w tym samym czasie.

Zupełnie inaczej stało się w Gnieźnie, gdzie sprzeciwem dla antyimigranckiej manifestacji, organizowanej m.in. przez Stowarzyszenie Gnieźnieńscy Patrioci, a sprowokowanej poniekąd przez administratora kamienic w centrum miasta Piotra Śrubę (tak, tego samego, który w Poznaniu jest znany jako „czyściciel kamienic” wyrzucający lokatorów i który jednocześnie zadeklarował przyjęcie około 300 obcokrajowców), stał się niespodziewany i mający przy okazji rozładować złe emocje happening.

Akcja, która przybrała humorystyczną formę tańca grupy arabskich szejków pod przewodnictwem trenerki w burce, była więc dla wszystkich zaskoczeniem, w tym dla policji, która zdaniem występujących bezpodstawnie zainterweniowała.

– Nie jest prawdą, że nasz taniec został przerwany ze względu na zakłócanie porządku, bądź ze względu na brak podstaw prawnych dla naszego działania. Wszystko odbyło się legalnie. Nie było to zgromadzenie publiczne, nie istniała więc potrzeba, by to zgłaszać (zgromadzeniem publicznym jest zgrupowanie co najmniej 15 osób w celu wspólnego wyrażenia stanowiska lub w celu wspólnych obrad zorganizowane na otwartej przestrzeni dostępnej dla nieokreślonych imiennie osób – art. 1.1, art.6. 1). Nie zakłóciliśmy ciszy nocnej, nie przekroczyliśmy dopuszczalnej normy hałsu w miejscu publicznym (wszystko jest mierzalne w dB).

Policja przerwała nasz taniec pod pretekstem… deptania terenu zielonego.

Warto przypomnieć, że deptanie trawników zostało zniesione jako wykroczenie około 4 lat temu – napisali uczestnicy happeningu w oświadczeniu.

Co ciekawe, ekipa podpisująca się jako Zaniepokojona Grupa Tańczących Gnieźnian, to oczywiście nie tylko przeciwnicy ksenofobicznych i agresywnych nastrojów niepopartych w dodatku rzetelną wiedzą, lecz stereotypami, bo osób zaangażowanych w to wydarzenie było więcej. Poza tym nie są to również ludzie o jednakowych poglądach, choć w takich kwestiach jak godność i poszanowanie każdego człowieka bez względu na wyznanie, kolor skóry czy pochodzenie – bywają zgodni. Oprócz tego udowodnili też, że bliska jest im pewna przyzwoitość i humanistyczny etos, gdy znów nie pierwszy raz człowiek powstaje przeciw człowiekowi. W końcu to dzięki takim postawom, niezgadzającym się na traktowanie sprawy imigrantów przybywających do Europy w sposób powierzchowny i banalny, staje się możliwy jakikolwiek dialog.

Warto dodać, że wcześniej też powyższa grupa wraz ze swymi przyjaciółmi i znajomymi, monitorowała wpisy organizatorów oraz uczestników antyimigranckiej manifestacji w internecie. To dzięki temu, jak twierdzą, znikały później w sieci rasistowskie komentarze, a cała demonstracja nie wymknęła się spod kontroli. Zresztą najlepszym tego dowodem jest choćby zmiana przez gospodarzy marszu plakatu wydarzenia – z jawnie rasistowskiego na „łagodniejszy” w formie. I mimo że podczas samej manifestacji pojawiły się krzyże celtyckie, paru zamaskowanych osobników, w tym jeden hajlujący, oraz sporadycznie padały wrogie hasła – otwarta nienawiść nie przejdzie.

Tekst ukazał się na łamach tygodnika Przemiany na szlaku piastowskim.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij