Bettelheim powiada, że bajki służą ukojeniu lęku dziecka przed separacją z rodzicami. W wypadku „Dziecka śniegu” jest odwrotnie, to separacyjna bajka dla rodziców.
Rosyjska bajka o o Śnieżynce z pewnym trudem da się zmieścić zarówno w psychoanalitycznych analizach Bettelheima, jak i strukturalistycznych Proppa. (Wymieniając na wstępie te dwa nazwiska, chciałam dać do zrozumienia, że w zajmowaniu się bajkami nie ma nic wstydliwego.) Od bajek zwykle oczekujemy satysfakcjonującego zakończenia: bohatera, który przezwycięża przeszkody i zdobywa szczęście. Zło zostaje ukarane, a dobro wynagrodzone.
Chociaż pamiętam tę bajkę z dzieciństwa, z pewnością nie należała do moich ulubionych, była zbyt smutna. Nie należy ona do klasycznego arsenału bajek, więc ją przypomnę. Żyli, byli dziad i baba… Wszystko dobrze im się układało, lecz jednego brakowało. Nie mieli dzieci, a było to ich wielkim pragnieniem. Pewnej zimy ulepili sobie dziewczynkę ze śniegu. Dziewczynka ożyła, zamieszkała z nimi i bardzo ją kochali. Niestety, kiedy przyszła wiosna, roztopiła się.
Takie bajki przywracają zasadę rzeczywistości. Nie obiecują hucznego wesela i tronu. Karzą bohaterów za nadmiarowe pragnienia. W przeciwieństwie do kary za próbę zjedzenia Jasia i Małgosi, taka kara nie daje satysfakcji. Podobną strukturę mają bajki o nieprzynależnym bogactwie – trzech zmarnowanych życzeniach, dobrach, którymi nie wolno się z nikim podzielić.
Czy bajki są tylko dla dzieci? Wiadomo, że nie. Nie tylko dzieci potrzebują bajek, dorośli czasem jeszcze bardziej. Cała masowa kultura to bajki. O superbohaterach, spełnionych miłościach, sukcesie i innych wariantach „żyli długo i szczęśliwie i dobrze im się działo”.
Są też bajki pocieszycielskie, w których także trzeba ustąpić przed zasadą rzeczywistości, ale zebrane po drodze doświadczenia są wyjątkowe, rozwijają bohatera i w końcu nagradzają szczęściem, może mniejszym niż wymarzone, ale na jego miarę. A przynajmniej na skutek rozwoju wewnętrznego, pozwalają mu odzyskać spokój. W popliteraturze występują np. jako historie o śmierci bliskiej osoby albo przezwyciężeniu kalectwa.
Ze schematu bajki o Śnieżynce, w wersji pocieszycielskiej, korzysta Eovyn Ivey w Dziecku śniegu. Jest początek XX wieku, na Alasce osiedla się starsze już małżeństwo. Stracili dziecko i postanowili zacząć życie od nowa. Uprawiając ziemię, wykonując sensowną pracę… Dzięki temu w książce mamy wiele wspaniałych opisów dzikiej alaskańskiej przyrody, zmaganie się z surowym klimatem, życie w zgodzie z naturą. Również z jej niezbędnym okrucieństwem, koniecznością zabijania i walką o byt. Oraz znany motyw dzielnych, amerykańskich farmerów oraz traperów.
Bohaterowie oczywiście lepią dziecko ze śniegu, bałwanek gdzieś znika, a po kilku dniach koło ich chaty zaczyna kręcić się tajemnicza dziewczynka. Autorka bardzo zgrabnie łączy ze sobą baśniowe i realistyczne wyjaśnienia pojawienia się dziecka, wprowadzając znany topos „dzikiego dziecka”, porzuconego i wychowanego w lesie. Delikatnej urody dziewczynka porusza się po nim jak doświadczony traper, sprawnie zabija i oprawia zwierzynę, zna wszystkie jadalne rośliny i sposoby przetrwania. (Przy okazji dostajemy trochę Thoreau – chatka w lesie, życie w harmonii z naturą, samowystarczalna samotność.)
Zaproszona do domu przez bohaterów, udomowić nigdy się nie da, żyje na granicy dwóch światów, czasem z nimi, a czasem sama. Kochają ją, lecz nie mogą utrzymać jej w domu. Na wiosnę znika, by powrócić zimą. A poza tym dorasta.
Autorka wykorzystuje jeszcze dwa inne warianty tej bajki. Taki, w którym dziecko znika, kiedy opiekunowie oszukują zaprzyjaźnionego ze Śnieżynką lisa. Chciwość okazuje się większa niż miłość do dziecka. Oraz ten, w którym Śnieżynka roztapia się, kiedy dorasta i zakochuje się w młodzieńcu.
W każdej jednak sytuacji miłość kończy się utratą, upragnionego dziecka nie można zachować na zawsze.
Na szczęście, jak to w bajkach bywa, tym razem wszystko kończy się dobrze. Prawie dobrze. Nie zostawiamy baby i dziada tylko z ich stratą.
Bettelheim powiada, że bajki służą ukojeniu lęku dziecka przed separacją z rodzicami. W tym wypadku jest odwrotnie, to separacyjna bajka dla rodziców. Pokazuje, jak rodzicielskie pragnienie „posiadania dziecka” zderza się z jego autonomią. Pozwala uwierzyć, że możliwa jest miłość bez zawłaszczania obiektu i zaborczości. Opowiada o konieczności oddania dziecka światu i innym ludziom. Pomaga pogodzić się z utratą. Utrata to powód żałoby albo depresji. Czy naprawdę bajki pozwalają przeżyć nam to bezpieczniej dla naszej psychiki? Nie wiem, ale ta jest przynajmniej bardzo ładnie napisana, z dużą kulturą literacką, wiarygodną psychologią i właściwą proporcją cierpkości i słodyczy.
Chociaż oczywiście można ponarzekać, że wszelkie takie psychoterapie służą jedynie złudnemu poczuciu, że można zaradzić cierpieniu i pogodzić się ze światem.
Eovyn Ivey, Dziecko śniegu, przeł. Marcin Wróbel, Pascal 2013