Kinga Dunin czyta

Dunin: Cudze blizny

Może cudze blizny nigdy nie będą tak autentyczne jak własne, ale prawie siedemdziesiąt lat po wojnie już mało kogo stać na własne.

W czasach PRL-u do Oświęcimia jeździło się z wycieczkami szkolnymi, może nadal się jeździ, oraz zakładowymi, na zmianę z grzybobraniem. Kiedy zaproponowano udział w takiej wycieczce Żydówce, której udało się Oświęcim przeżyć, odpowiedziała „dziękuję, byłam tam w sezonie”. Może nie jest to zbyt zabawna anegdota, ale oddaje istotę problemu. Czy jakiekolwiek muzeum, pomnik ofiar jest w stanie oddać prawdę? Czy będzie to adekwatne do tego, co się wydarzyło? I czy jedynym motywem tworzenia i odwiedzania takich miejsc jest potrzeba pamięci?

Pierwsza część powieści Jáchyma Topola Warsztat diabła dzieje się na terenie Terezina, gdzie w czasie okupacji mieścił się obóz koncentracyjny, a pamięć o nim, ta mała, lokalna, wciąż trwa. Bohater to syn kobiety cudem ocalonej z masowego grobu ofiar tyfusu przez młodego żołnierza Armii Czerwonej, a potem majora wojska czechosłowackiego. Wraz z innym ocaleńcem z obozu oraz grupą młodych ludzi z całego świata, w opozycji do oficjalnego muzeum, obozu-Pomnika, zakładają komunę, która ma zrewitalizować otaczające obóz upadające miasteczko, przypominać Zagładę i pozwolić młodym ludziom poszukującym prawdy o swoich przodkach poradzić sobie z pokoleniową traumą.

Dla uczestników organizują spotkania z kimś, kto przeżył, oraz Warsztaty Radości, w których pomaga miejscowa trawa mająca właściwości euforyzujące.

Dla turystów mają T-shirty z Franzem Kafką i napisem „Gdyby nie umarł, zginąłby tutaj” oraz pizzę getto.

Pieniądze na tę działalność płyną z całego świata od ocalonych, ich rodzin, celebrytów, wszystkich, którym nie wypada odmówić takiej prośbie.

Ta zabarwiona czarnym humorem, nie do końca realistyczna groteska nie umniejsza ani zbrodni, ani autentyczności motywów tych, którzy próbują sobie z nią poradzić dzisiaj, ale pokazuje też sprzeczności, brak autentyzmu, sploty rozmaitych interesów. Oficjalny Pomnik to miejsce martwe, z kolei autentyczna społeczna inicjatywa musi wejść w kontakt z turystycznym biznesem. Odżywające dzięki temu miasteczko jest z jednej strony tym biznesem skażone, z drugiej to w nim żyje jeszcze autentyczna pamięć.

Dobrze to napisane i niegłupie, ale jest tylko przedsmakiem tego, co wydarzy się później. Bohater zostaje wywieziony na Białoruś, by pomóc rozwinąć tam podobny interes. I znajduje się w środku horroru, między innymi w dwuznacznym Chatyniu. Nie dlatego, że jak podpowiada nam nasza pamięć historyczna, jest on symbolem stworzonym, by przykryć zbrodnię w Katyniu. Przykrywa także prawdę o rozmiarze zgłady Żydów. O tym, że mordowali tam Ukraińcy i Rosjanie. To właśnie na Białorusi bohater ćwiczy się w czynieniu zła.

Niepoliczone ofiary, nieznani sprawcy, społeczeństwo, które nie chce pamiętać, rozgrywki między opozycją a władzą. W powieści Topola zamienia się to w odrealniony koszmar, w którym tworzy się muzeum z mumiami starych ludzi opowiadającymi o wojennych tragediach, licząc, że ożywi to turystykę i przyciągnie zagraniczne kapitały. O ile to, co dzieje się w Terezinie, ma wymiar ludzki – zarówno cierpienia, jak i pewnej interesowności – o tyle Białoruś pozostaje „warsztatem diabła”.

W kwestii pamięci wojennej jesteśmy zazwyczaj bardzo polonocentryczni. Tym razem musimy rozszerzyć pole naszej refleksji na większy obszar: od relatywnie oszczędzonych przez okupację Czech do wykrwawionej Białorusi. Od pamięci zrytualizowanej do pamięci wyklętej. Nawet jeśli zawsze tego rodzaju działania są dziś skażone przemysłem turystycznym, to i zjadliwość tego skażenia bywa różna.

Jednym z mott powieści jest cytat z Doroty Masłowskiej: „Mam cudze blizny, skąd się wzięły?”. Może cudze blizny nigdy nie będą tak autentyczne jak własne, a po prawie siedemdziesięciu latach po wojnie już mało kogo stać na własne. Topol nie odpowie nam na pytanie, co mamy z nimi zrobić. I w Terezinie, i na Białorusi prowadzi nas przez rozmaite podziemia, co zwykle kojarzy się ze zbiorową podświadomością, domagając się pracy z pamięcią. Nie jest to nasza pamięć, podobnie jak blizny, ale jest to materiał, z którego budujemy swoją narrację historyczną. A rozmaite miejsca upamiętniające nie znikną, nie zaoramy ich przecież, i w przeciwieństwie do blizn są już nasze. Jaki sens im nadamy, jak powinniśmy ich używać – te dyskusje będą jeszcze długo trwały. To nie piramidy egipskie.

Jáchym Topol, Warsztat diabła, przeł. Leszek Engelking, W.A.B., Warszawa 2013.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij