Miasto

Ekolodzy nie muszą być wrogami deweloperów

Najważniejsze jest odpowiednie zagospodarowanie przestrzeni w mieście – mówi Richard Register, założyciel organizacji Ecocity Builders.

Marcin Gerwin: Jest pan autorem książki zatytułowanej Ekomiasta. Czym właściwie jest ekomiasto?

Richard Register: Ekomiasto to po prostu zdrowe ekologicznie miasto. Przy jego projektowaniu zwraca się uwagę na odnawialne źródła energii, nasłonecznienie, widok na przyrodę czy odtwarzanie rzek i strumieni. Wszelkiego rodzaju odpady organiczne – z kuchni, ogrodów, miejskich lasów – wykorzystuje się do odbudowywania gleby. Ważne są przestrzenie publiczne: place, parki, ogrody działkowe i społecznościowe, oraz odpowiedni transport. Ulice projektuje się z myślą o pieszych i rowerach, a w niektórych przypadkach przede wszystkim dla rowerów. Docelowo w ekomieście nie powinno być żadnych samochodów, poza pojazdami służb miejskich, pojazdami dla osób niepełnosprawnych czy pojazdami, którymi można się wybrać na rodzinne zakupy, gdy jest brzydka pogoda. Wypożyczalnie samochodów na obrzeżach miasta są również OK.

Kolejna rzecz to ochrona biologicznej różnorodności. Kiedy byłem w Central Parku w Nowym Jorku, miałem okazję zobaczyć jastrzębia. Nigdy wcześniej nie widziałem tego ptaka, teraz okazja nadarzyła się w samym środku miasta. W Central Parku są mostki z wysokim łukiem i kiedy szedłem jednym z nich, jastrząb przeleciał prosto pod moimi nogami. To było niezwykłe! Dzika przyroda może powrócić do miast, jeżeli zaprojektuje się w nich wystarczająco duże obszary zielone. Mogą to być także sady.

Można zaprojektować miasto w taki sposób, że na jedną osobę będzie przypadać jedna piąta terenu, który dziś przypada na nią w typowym amerykańskim mieście, i będzie zużywać zaledwie jedną dziesiątą energii, która zużywana jest obecnie. Już teraz mieszkańcy wielu europejskich miast zużywają mniej więcej jedną trzecią energii i terenu zużywanych w przeciętnym mieście w Stanach Zjednoczonych. Pokazuje to, jakie są konsekwencje w USA korzystania z samochodów, rozlewania się miast na peryferie i uzależnienia od ogromnych ilości taniej energii, przede wszystkim od ropy. Choć oczywiście europejskie miasta, szczególnie te duże, również mają problemy związane z samochodami, jak zanieczyszczenie powietrza, hałas czy wypadki na drogach.

W Polsce za najważniejszy miejski problem uważa się często korki. Aby im zapobiec, prezydenci i radni poszerzają drogi lub budują nowe. Zdarza się nawet, że wyburzane są stare budynki, by zrobić miejsce dla wielopasmowej ulicy przecinającej środek miasta.

Poszerzanie ulic, poza nielicznymi wyjątkami, nie jest dobrym rozwiązaniem i często przynosi więcej szkody niż pożytku. Prawdziwym rozwiązaniem jest planowanie zabudowy w mieście w taki sposób, aby miejsca pracy i zamieszkania były bliżej siebie, podobnie jak inne miejsca w mieście. Chodzi o to, aby mieszkańcy mogli się swobodnie poruszać na piechotę, na rowerze czy korzystając z transportu publicznego, który jest bardziej wydajny niż samochody. Dlatego dobre jest inwestowanie w transport publiczny, jednak powinno to być połączone z odpowiednim planowaniem zabudowy miasta.

W Tallinie został wprowadzony w tym roku bezpłatny transport publiczny dla wszystkich mieszkańców. Uważa pan, że to dobry pomysł?

Tak mi się wydaje, aczkolwiek strona ekonomiczna takiego rozwiązania powinna być dobrze przemyślana. Ważne jest, jak duży obszar miasta obejmuje darmowy transport publiczny i czy wszystkie jego części są ze sobą dobrze połączone. Można zaoszczędzić sporo pieniędzy, jeżeli postawi się na dobre planowanie miasta. Utrzymanie darmowego transportu wciąż będzie wówczas wydatkiem, jednak będzie on stosunkowo niewielki. A do tego nie trzeba będzie finansować budowy autostrad, wielkich parkingów czy naprawiać szkód spowodowanych smogiem. Ale najlepszy system transportowy to taki, w którym na pierwszym miejscu jest poruszanie się pieszo.

Dlaczego?

W odniesieniu do transportu możemy mówić o czymś w rodzaju hierarchii zdrowotnej. Najzdrowsze jest miasto przyjazne i atrakcyjne dla pieszych, z ładnymi placami czy ulicami obsadzonymi roślinami, a nawet drzewami owocowymi. Drugi w tej hierarchii jest rower, który świetnie pasuje do miasta. Jadąc na rowerze, po płaskim terenie, zużywa się zaledwie jedną ósmą energii, która potrzebna jest do poruszania się po nim pieszo. Ponadto rowerem poruszamy się trzy razy szybciej niż na piechotę. Dzięki temu dostępny jest dla nas znacznie większy obszar miasta, i to bez spalania jakiegokolwiek paliwa.

W następnej kolejności jest transport publiczny, a na samym końcu samochody osobowe. Taksówki są całkiem niezłe, lepsze niż własny samochód. Równie dobrym pomysłem jest „car-sharing”, rodzaj wypożyczalni samochodów, dzięki której można korzystać z auta, choć nie jest się jego właścicielem. Na samym dole tej hierarchii jest samochód prywatny jako podstawa miejskiego systemu transportu.

Czy istnieją już na świecie takie ekomiasta, jakie pan opisuje?

Nie. Nie jest nim nawet Tianjin w Chinach, choć używa słowa „ekomiasto” w swojej oficjalnej nazwie i jestem doradcą przy jego budowie. Tianjin powstaje na wybrzeżu, ma w nim zamieszkać 350 tysięcy osób. Jest w nim wiele pozytywnych rozwiązań, jednak nie ma tych wszystkich cech, które pozwoliłyby mi nazwać je ekomiastem.

W Tianjin zastosowano wiele ekologicznych rozwiązań technologicznych, jak ogrzewanie energią geotermalną, turbiny wiatrowe, moduły fotowoltaiczne, kogeneracja, czyli jednoczesne wytwarzanie ciepła i prądu elektrycznego, czy wyśmienite pomysły dotyczące recyklingu. Odtwarza są w nim mokradła, dzięki czemu mają powrócić w tę okolicę ryby i ptaki. Będzie dobra sieć transportowa. Zadbano o możliwość poruszania się na piechotę w obrębie kwartałów, ale wokół nich zaprojektowano bardzo szerokie ulice, po których – zdaje się – będzie można jeździć samochodem. I to już nie jest dobry pomysł.

Również w Kurytybie w Brazylii jest wiele dobrych rozwiązań, ale wciąż głównym środkiem transportu pozostaje samochód. Z kolei w Wenecji czy Zermatt w Szwajcarii samochody nie jeżdżą w ogóle. Podobnie na chińskiej wyspie Gulangyu.

W wielu miastach można znaleźć przykłady ekologicznych rozwiązań, jak ogrzewanie pasywne, ogrody na dachach. Są dostępne cenowo wypożyczalnie rowerów, powstają linie tramwajowe, wykorzystuje się energię ze słońca czy z wiatru. Nigdzie jednak tych wszystkich rozwiązań nie zintegrowano w ramach jednego miasta. A to byłoby dopiero pierwsze na świecie prawdziwe ekomiasto.

A jak można zwykłe miasto przemienić w ekomiasto?

Potrzebne są działania na kilku płaszczyznach jednocześnie. Najpierw należy zrozumieć, na czym polega problem, potrzebna jest więc edukacja. Ważne jest także stworzenie odpowiedniego języka i zrozumienie priorytetów. Zwykle ludzie mówią: „Pozbycie się samochodów będzie trudne, zacznijmy więc od jeżdżenia na rowerze”. W ten sposób nie zajmują się najistotniejszą kwestią, czyli zagospodarowaniem przestrzeni w mieście.

Rzecz w tym, że odpowiednia gęstość zabudowy oraz różnorodność jej funkcji mogą rozwiązać większość naszych problemów. Dzięki odpowiedniemu planowaniu przestrzennemu możemy sprawić, że ludzie będą mieszkali bliżej swoich miejsc pracy (może do tego również zachęcać system podatkowy). Nie chodzi tu jednak o jakąkolwiek gęstą zabudowę, lecz o odpowiednie projektowanie i właściwe przemieszanie funkcji, takich jak usługi, mieszkania, sklepy itd. Jeżeli te drobne elementy odpowiednio się poskłada, to można mieć ekomiasto w środku zwykłego miasta.

Potrzebujemy wreszcie ludzi, którzy będą chcieli nauczyć się projektować ekomiasta. I Wydziałów Ekologicznego Rozwoju na każdym szczeblu administracji – żeby ludzie rozumieli, że rozwój może być ekologiczny. Większość osób w USA, którzy zajmują się ochroną przyrody, uważa, że rozwój jest zły, a ekologia jest dobra. Z kolei deweloperzy twierdzą, że ekolodzy to ich wrogowie. A przecież deweloperzy i ekolodzy mogą pracować razem i wypracować rozwiązania, które będą zdrowe.

Richard Register zajmuje się projektowaniem ekologicznych przestrzeni miejskich. Jest założycielem dwóch organizacji pozarządowych – Urban Ecology i Ecocity Builders. W 1990 r. zorganizował pierwszą International Ecocity Conference, jest autorem artykułów i  książek poświęconych tematyce ekologicznych miast.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Marcin Gerwin
Marcin Gerwin
Specjalista ds. zrównoważonego rozwoju i partycypacji
Specjalista ds. zrównoważonego rozwoju i demokracji deliberacyjnej. Z wykształcenia politolog, autor przewodnika po panelach obywatelskich oraz książki „Żywność przyjazna dla klimatu”. Współzałożyciel Sopockiej Inicjatywy Rozwojowej, publicysta Krytyki Politycznej.
Zamknij