To dosyć smutne, że w roku Korczaka trzeba tłumaczyć, że nauczyciel nie jest wyłącznie kimś, kto "obsługuje" system.
Szkoły powitały już uczniów, a przy okazji pożegnały prawie 7,5 tys. nauczycieli (informacja za PAP na podstawie danych ZNP z czerwca). Zwolnienia, wynikające częściowo z niżu demograficznego i zmian w podstawie programowej w nowym roku szkolnym, obnażają chaos i niejasność procesów decyzyjnych w szkołach. A przecież rozwiązanie umowy z nauczycielem może zmienić życie całej szkolnej społeczności.
Roberta, nauczyciela języka polskiego, rozpoznają uczniowie z kilku szkół w mieście z powodu jego ogromnego zaangażowania, aktywności i własnego stylu pedagogicznego. Potrafi wyciągnąć ich z ławek, zachęcić do działania i krytycznego myślenia. Dzięki Robertowi część z nich po prostu lubiła chodzić do szkoły – po szkole zaś lubiła spędzać czas z nauczycielem, kręcąc filmy, organizując koncerty czy po prostu rozmawiając.
Po dwunastu latach pracy na zastępstwach Robert został zwolniony. Pozostały mu „tajne” spotkania z uczniami przygotowujące ich do matury, które odbywają się na boisku szkolnym po lekcjach.
Cała historia zaczęła się od wyborów na stanowisko dyrektora szkoły, w której pracował. Konkurs nie został rozstrzygnięty, zakończył się remisem pomiędzy poprzednim dyrektorem a nową kandydatką. Ostateczną decyzję podjął prezydent miasta. Poprzedni dyrektor wpisał Roberta do arkusza organizacyjnego szkoły, ale razem z nowymi władzami pojawiły się nowe arkusze. Właściwie bez powodu nie przedłużono z nim umowy o pracę, a „jego” godziny rozdysponowano inaczej.
Przepisy nie określają kryteriów zwalniania nauczycieli, jeżeli redukcja wynika ze zmian organizacyjnych. Nie ma obowiązku zatwierdzania wyboru nauczycieli do zwolnienia przez radę pedagogiczną. Także uczniowie i rodzice nie mogę się wypowiedzieć, co dla nich oznacza strata wychowawcy czy przedmiotowca, który od września nagle znika bez śladu. Oczywiście uzasadnienie decyzji o zwolnieniu nigdy nie będzie w pełni obiektywne. Często jednak decydują nie tylko kompetencje, staż czy zaangażowanie nauczyciela, ale zwykły przypadek. Dyrektorom szkół przyszło zostać selekcjonerami, którzy po prostu eliminują część kadry.
Na masowe zwolnienia nauczyciele mogą reagować różnie. Jedni zaczną śledzić, czy aby na pewno ktoś nie wyrabia „ich” zajęć w ramach nadgodzin. Zajmą się dochodzeniem i tworzeniem teorii spiskowych, dlaczego akurat ich zwolniono. Inni się załamią i wycofają.
Korczak mówił, że nie jesteśmy tylko liczbami; musimy też wiedzieć, jak interpretować liczby. Niestety w Polsce – i to nie tylko od tego roku szkolnego – miarą pracy nauczyciela jest liczba jego godzin „przy tablicy”. Tak jakby wyłącznie przy tablicy pracował nad rozwojem i podmiotowością uczniów. Kiedy nauczyciel staje się „czymś” do podzielenia na godziny, więzi między uczniami i nauczycielami przestają być tematem dyskusji. Nauczyciel jako postać ważna dla ucznia znika pod wynikami matur, testów, egzaminów, a także pensją, pensum i „dwoma miesiącami wakacji”. Rzekomo to właśnie składa się na „poziom szkolnictwa”. A to przecież tylko rozkładanie szkoły na czynniki pierwsze, z czego nie wyłania się jej pełny obraz.
Drath, Leśniak: Dzieci coraz więcej. Nauczyciele (i tak) bez pracy
Ten bowiem obejmuje też zaufanie i poczucie wspólnoty w ramach społeczności uczniowskiej. To odróżnia szkołę od każdej innej instytucji. To też odróżnia zawód nauczyciela od zawodu egzaminatora – codzienny kontakt i budowanie relacji w klasie czy grupie pozwalają myśleć o edukacji szerzej niż tylko w kategoriach ocen i zadań.
To dosyć smutne, że w roku Korczaka trzeba tłumaczyć, że nauczyciel nie jest wyłącznie kimś, kto „obsługuje” system. A właśnie takie pytanie: „co nie działa w systemie i jak to usprawnić” najczęściej pojawia się w dyskusji o edukacji. Tymczasem sprawa dotoczy nie tylko tej ogromnej liczby 7,5 tys. zwalnianych nauczycieli, ale każdego wartościowego wychowawcy z osobna.
W raporcie Młodzi 2011 opracowanym na zlecenie rządu opisano problem niżu demograficznego, który najmocniej odczują szkoły podstawowe i średnie. Stwierdzono między innymi, że niż jest ogromną szansą dla polityki oświatowej w Polsce, ponieważ przy mniejszej liczbie uczniów można poprawić jakość kształcenia. Do 2015 (kiedy niż osiągnie apogeum) zostały jeszcze trzy lata, a o zmianach w zakresie pomocy uczniom, wyrównywaniu szans, zajęciach indywidualnych czy pracy w mniejszych zespołach ze względu na możliwości „ilościowe” nie słychać.
Rozpoczęcie roku szkolnego 2012/2013 mogłoby więc właściwie oficjalnie zakończyć rok Korczaka. Zachowano by wtedy przynajmniej uczciwość wobec patrona tego roku – roku cięć, zwolnień i „zaciskania” pasa w polityce oświatowej.