W Krakowie planowana jest likwidacja 11 szkół, w tym też dla dzieci o specjalnych potrzebach edukacyjnych. To sprzeczne z założeniami reformy oświatowej - wyrównywaniem szans edukacyjnych dzieci i młodzieży. Z Barbarą Bohosiewicz i Martą Miernikowską rozmawia Tomasz Leśniak.
Tomasz Leśniak, Klub KP w Krakowie: Wiceprezydent Krakowa Anna Okońska-Walkowicz zapowiada likwidację kilkunastu szkół w mieście. W następnych latach dojść ma do kolejnych. Na pierwszy rzut oka to logiczne – przecież niż demograficzny jest faktem. Skoro uczniów jest coraz mniej, to po co nam tyle podstawówek, gimnazjów, liceów?
Barbara Bohosiewicz, Marta Miernikowska*: Na początku transformacji mówiło się, że mniejsza liczba uczniów poprawi warunki nauczania. Teraz mniej liczne klasy okazują się przesłanką do likwidacji placówek. Poza tym Urząd Miasta opiera swoje argumenty na liczbie osób zameldowanych w Krakowie. Tymczasem faktyczna liczba mieszkańców rośnie. Wielu ludzi ciągle zameldowanych poza Krakowem tutaj wysyła swoje dzieci do szkół. Dlatego ciężko jest dokładnie oszacować liczbę miejsc potrzebnych w szkołach.
Druga sprawa to likwidacja szkół dla dzieci o specjalnych potrzebach edukacyjnych. To są niezwykle ważne instytucje, inne placówki ich nie zastąpią. Przykładem może być Gimnazjum nr 14 na Azorach, w którym 60 procent dzieci ma orzeczenia z poradni psychologiczno-pedagogicznej. Powstała tu klasa terapeutyczna dla dzieci dyslektycznych, do której chodzą też uczniowie spoza dzielnicy, ponieważ w swojej okolicy nie znajdą tego typu klas i nauczycieli z odpowiednimi kwalifikacjami.
Wreszcie – niektóre dane o spadku liczby uczniów są nieaktualne. Przykładem może być XXXI LO, gdzie nabór do pierwszych klas w zeszłym roku został zwiększony o 80 procent, a liczba wszystkich uczniów wzrosła o 40 procent. W uzasadnieniu projektu uchwały o likwidacji czytamy tymczasem o spadku liczby uczniów o 35 procent, ponieważ porównuje się dane z roku 2010/2011 z danymi z roku szkolnego 2008/2009. Liczba uczniów tego liceum w roku szkolnym 2011/2012 wzrosła, a nie spadła!
Jaka jest dokładnie skala planowanych zmian?
Likwidacja grozi 11 placówkom. Sprawa dotyczy zatem ponad 1000 uczniów. Według obliczeń Wydziału Edukacji Urzędu Miasta Krakowa oznacza to redukcję 164 etatów nauczycielskich, 20 etatów administracyjnych i 48 etatów obsługi. Mówimy o liczbie etatów, ponieważ nie dysponujemy danymi o liczbie pracowników, która jest z pewnością wyższa – nie każdy pracuje przecież na pełnym etacie.Wiceprezydent Anna Okońska-Walkowicz powiedziała, że zwalniani będą mogli znaleźć pracę w innych szkołach, ale przecież nie może dać żadnych gwarancji.
Nie ma też analiz dotyczących zwalnianych nauczycieli: nic nie wiemy o ich wieku, stażu pracy i kwalifikacjach. Tym, którzy nie znajdą pracy w szkołach, pani prezydent proponuje rejestrację w Urzędzie Pracy lub przekwalifikowanie – płatne studia podyplomowe. Biorąc pod uwagę fakt, że wielu nauczycieli ma już pokończone kilka kierunków, nie jest to rozwiązanie, które zagwarantuje im pracę, a więc godną egzystencję, adekwatną do poziomu ich wykształcenia.
Mówi się o niskiej jakości kształcenia w likwidowanych placówkach, o uczniach osiągających „średnie wyniki”. Może przeniesienie ich do innych szkół jest dobrym rozwiązaniem, jeśli gwarantują one wyższy poziom nauczania?
Osiągnięcia uczniów nie mogą być mierzone jedynie wynikami egzaminów. Dobrym wskaźnikiem jest edukacyjna wartość dodana, czyli miara wkładu szkoły w rozwój ucznia na danym etapie kształcenia. Wiadomo, że do gimnazjów i liceów przychodzą uczniowie o różnym poziomie wiedzy i różnych możliwościach. Powinniśmy zwracać uwagę na to, jakie są ich postępy.
Podobno krakowska edukacja za dużo też kosztuje.
I mamy „racjonalizować” wydatki kosztem dzieci o specjalnych potrzebach edukacyjnych? Założenia tej restrukturyzacji są sprzeczne z jednym z głównych założeń reformy oświatowej, czyli wyrównywaniem szans edukacyjnych dzieci i młodzieży. Do większości szkół, które mają ulec likwidacji, uczęszcza większa od przeciętnej liczba uczniów z nauczaniem indywidualnym lub korzystających z zajęć rewalidacyjnych. W części z nich funkcjonują klasy terapeutyczne lub klasy integracyjne. Każda taka klasa wymaga dwojga nauczycieli do prowadzenia jednych zajęć. Szkoły, które mają uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi, po prostu muszą być droższe.
Jednak nie we wszystkich szkołach są klasy integracyjne. Wiceprezydent Okońska-Walkowicz przywołuje dane o za wysokich kosztach w „zwykłych” szkołach.
Te dane często są po prostu nierzetelne. Przykładem może być Gimnazjum nr 3: okazało się, że część budynku tej szkoły jest użytkowana nieodpłatnie przez VI LO, a wyliczone koszty obciążają szkołę gimnazjalną. Nieścisła jest również informacja o wykorzystaniu sal w likwidowanych szkołach, ponieważ w wyliczeniach nie uwzględniono dodatkowych zajęć opiekuńczych i wychowawczych.Wygląda na to, że pani Anna Okońska-Walkowicz opiera się na zestawieniu wydatków na ucznia w 2010 roku, nie chce jednak zrozumieć specyfiki poszczególnych szkół. Prowadzony dialog społeczny jest pozorny, ponieważ argumenty rodziców, środowisk lokalnych, radnych miejskich i dzielnicowych, związków zawodowych nie są brane pod rozwagę, a przeciwników likwidacji szkół oskarża się o populizm i demagogię.
*Barbara Bohosiewicz – wiceprezes Zarządu Okręgu Małopolskiego ZNP
**Marta Miernikowska – prezes Oddziału ZNP Kraków Krowodrza