Kryzys na granicy nie nauczył nas niczego
Wydarzenia na granicy odcisnęły się na Polsce głębokim piętnem. Rząd nie wyciągnął lekcji z kryzysu, a debata publiczna uległa jeszcze większej polaryzacji.
„Spięcie” to projekt współpracy międzyredakcyjnej pięciu środowisk, które dzieli bardzo wiele, ale łączy gotowość do podjęcia niecodziennej rozmowy. Co jakiś czas Krytyka Polityczna, Kontakt, Kultura Liberalna, Klub Jagielloński oraz Nowa Konfederacja wybierają nowy temat do dyskusji, a powstałe w jej efekcie materiały publikują naraz na wszystkich pięciu portalach.

Wydarzenia na granicy odcisnęły się na Polsce głębokim piętnem. Rząd nie wyciągnął lekcji z kryzysu, a debata publiczna uległa jeszcze większej polaryzacji.
W krytyce rządu kluczowa jest perspektywa humanitarna.
Za kilka lat publiczna debata o potrzebie imigracji stanie się dla Polaków zupełnie naturalna.
Wydarzenia na granicy ujawniły znacznie głębszy kryzys.
Polskiemu rządowi nie zależało na zakończeniu kryzysu na granicy.
Podatki nie są po prostu niskie lub wysokie. Są wysokie dla jednych, a niskie dla drugich. W dzisiejszej Polsce najwyższe są dla ubogich, niskie dla bogatych, a globalne korporacje nie płacą ich wcale.
System podatkowy ma do spełnienia dwa zadania. Po pierwsze, musi zmierzać do likwidacji biedy. Po drugie, musi utrudniać lub uniemożliwiać gromadzenie władzy pozwalającej na życie w taki sposób, który nie musi liczyć się z wolnością oraz prawami innych osób.
Nasz system podatkowy jest dziurawy jak ser szwajcarski, pełen zwolnień, luk, ulg i obniżek dla jednych kosztem drugich.
Zwiększenie kwoty wolnej, większa progresja w CIT, wprowadzenie podatku katastralnego – to część zmian, których domaga się polski system podatkowy.
„Branie na fakturę” wszystkiego jest prawdopodobnie najbardziej powszechnym i kosztownym dla budżetu sposobem optymalizacji podatkowej w Polsce.