Najważniejsze wiadomości o tym, co robimy. W Twojej skrzynce email.
Nowe:
Jakościowego życia nie wyznacza jego poziom, ale poczucie sensu
Chociaż często tego nie zauważamy i co więcej – nie doceniamy, Polska przez ostatnie dekady przechodzi kolejne fale transformacji. Dotyczy to także podniesienia jakości życia. Bartosz BrzyskiTrudno się dziwić, że młodych nie zmobilizowała estetyka choćby Komitetu Obrony Demokracji. Ale oskarżanie ich o obywatelską bierność ma niewiele wspólnego z rzeczywistością, co pokazały marsze przeciwko zaostrzeniu aborcji, które licznie odbyły się w całej Polsce.
Prawdopodobnie grozi nam państwo nadzoru dziadowskiego. Takie, które gdy kupi trzy nowe technologie, to jedną zgubi, drugą zepsuje, a tylko z trzeciej skorzysta.
W panoptykonie big data
„Spięcie” to projekt współpracy międzyredakcyjnej pięciu środowisk, które dzieli bardzo wiele, ale łączy gotowość do podjęcia niecodziennej rozmowy. Klub Jagielloński, … Stanisław MaksymowiczPodczas gdy ostatnie trzy globalne kryzysy – pandemiczny, energetyczny i inflacyjny – zachęcają mieszkańców Europy i Polski do zmian zachowań transportowych, sektor publiczny w Polsce nie widzi potrzeby, aby wyjść im naprzeciw.
Kierowca pytany o rozwój zbiorkomu czy pokonywanie krótkich dystansów pieszo/na rowerze odpowiada, że woli zginąć niż zrezygnować z auta.

Władza zmusza rodziców do zbędnego wydawania miliardów złotych na usługi, które powinno zapewnić państwo.
Szkoła to pierwsze miejsce, w którym spotykamy się z państwem. To pierwsze miejsce, które pokazuje nam, czym to państwo jest. W Polsce jest to spotkanie przykre.
Lokale należące do państwa trzeba uznać za taki sam rodzaj infrastruktury jak np. ulice, linie tramwajowe czy szkoły publiczne.
Samorządy albo nie budują mieszkań, albo budują ich zbyt mało. I wciąż wyprzedają majątek mieszkaniowy.
Potrzebujemy skoordynowanej polityki na wszystkich szczeblach władz państwowych.
Nigdy nie mieliśmy tak dobrej sytuacji mieszkaniowej jak obecnie, choć nadal nie jest idealnie. Jeśli chcemy poprawić politykę w tym zakresie, musimy pamiętać, że nie będzie jednocześnie tania, szybka i jakościowo dobra.
W krytyce rządu kluczowa jest perspektywa humanitarna.
Za kilka lat publiczna debata o potrzebie imigracji stanie się dla Polaków zupełnie naturalna.
Wydarzenia na granicy ujawniły znacznie głębszy kryzys.
Polskiemu rządowi nie zależało na zakończeniu kryzysu na granicy.
System podatkowy ma do spełnienia dwa zadania. Po pierwsze, musi zmierzać do likwidacji biedy. Po drugie, musi utrudniać lub uniemożliwiać gromadzenie władzy pozwalającej na życie w taki sposób, który nie musi liczyć się z wolnością oraz prawami innych osób.
Nasz system podatkowy jest dziurawy jak ser szwajcarski, pełen zwolnień, luk, ulg i obniżek dla jednych kosztem drugich.
Zwiększenie kwoty wolnej, większa progresja w CIT, wprowadzenie podatku katastralnego – to część zmian, których domaga się polski system podatkowy.
„Branie na fakturę” wszystkiego jest prawdopodobnie najbardziej powszechnym i kosztownym dla budżetu sposobem optymalizacji podatkowej w Polsce.
Patriarchat jest tak samo bezlitosny wobec kobiet, którym odmawia rzeczywistych praw, jak i wobec mężczyzn niemogącym sprostać wymaganiom, jakie stawia przed samcami alfa.
Emancypacja nie musi być grą o sumie zerowej. Mężczyźni muszą się trochę posunąć i zrobić miejsce kobietom – tu globalne procesy są i będą nieubłagane.
Walka o emancypację kobiet nie sprowadza się wyłącznie do postulatów mówiących o równouprawnieniu, ale proponuje również inną wizję świata społecznego, w którym oprócz rywalizacji jest miejsce na współpracę.
Polscy mężczyźni mają niższe niż kobiety kompetencje w zakresie czytania, coraz gorzej radzą sobie na rynku pracy, mają coraz mniejszą szansę na znalezienie potencjalnej partnerki.
Sektor energetyczny zdominowany jest przez rządy państw i instytucje finansowe. To one będą głównymi aktorami transformacji. Jeżeli chcemy przetrwać, wykorzystajmy realnie istniejące instrumenty polityki energetycznej, dostępne tu i teraz.
Choć wizja Polski, gdzie każdy jest wytwórcą i odbiorcą jednocześnie, jest piękna, to niestety jest koncepcją w najbliższym czasie nierealną.
Wbrew patriotycznym deklaracjom ani bezpieczeństwo energetyczne, ani ceny prądu, ani nawet los górniczych regionów nie są głównym zmartwieniem rządu.
Transformację energetyczną trzeba prowadzić lokalnie. Niestety, państwo nie ułatwia samorządom tego zadania. Na szczeblu centralnym panuje nieudolność i chaos.
Przypomnijmy sobie, co wiemy o polskim promie i samochodach elektrycznych, o wyborach pocztowych Sasina. Naprawdę wierzymy, że polska klasa polityczna zbuduje elektrownię atomową?
Inwestycje w elektrownie jądrowe – czy nam się to podoba, czy nie – znajdują się poza strategią transformacji energetycznej tworzoną przez Unię Europejską.
Jednoznaczne rozstrzygnięcie sporu dotyczącego budowy elektrowni jądrowej w Polsce utrudnia długookresowo nieprzewidywalny bilans korzyści i kosztów.
Potrzebujemy pogłębionej dyskusji o tym, jakie mamy możliwości, a także jakiego rodzaju ryzyko jesteśmy gotowi jako społeczeństwa ponosić.
To nie lewica moderuje debatę publiczną. To kapitalizm ustanawia pole debaty tak, by niektórzy nigdy nie mogli zabrać w niej głosu.
Ważnymi instrumentami kształtującymi procesy uważniania i unieważniania dysponuje władza. Edukacja, prawo, polityka kulturalna…
Tkwimy w ogarniającym wszystko ogniu charkotu, który czasem zrywa się ze smyczy i przybiera kształt kryterium ulicznego, od Portland po Paryż.
Brutalna dla konserwatystów prawda o „cancel culture”.
Czy dziś na tej samej demonstracji moglibyśmy krzyczeć „wolne media” oraz „chcemy chleba”?
Solidarność zostanie z nami jako część naszego historycznego dziedzictwa. Jest to jednak dziedzictwo, które pochodzi z innego świata. My będziemy tworzyć coś innego.
„Solidarność” to polski produkt najwyższej jakości. Nie była ona ruchem robotniczym, ale samoorganizującą się reprezentacją wspólnoty narodowej. Gdyby nie ona, być może Polska skierowałaby się na kurs białoruski.
Tragizm opowieści o „Solidarności” polega na zredukowaniu całego ruchu społecznego do kilku postaci, które następnie weszły ze sobą w konflikty polityczne.
To głównie kobiety są „niezbędnymi pracownikami” na pierwszej linii frontu walki z pandemią.
Czy faktycznie żyjemy w świecie, który produkuje tak wiele dóbr, że wszyscy możemy żyć w dobrobycie, ale bez wzrostu?
Pandemia jest dla Walczyńskiego pretekstem do krytyki kapitalizmu. Jednak tak naprawdę autor krytykuje produktywizm i konsumpcjonizm. Z emfazą niepomagającą w rozwiązaniu konkretnych problemów.
Byłoby szkoda zmarnować kryzys, wracając do modelu, który doprowadził nas do klimatycznej katastrofy.
Państwo dobrobytu to nie tylko instrument dzielenia dochodu, ale także warunek jego wytwarzania. Instrument kreowania wartości, a nie wór bez dna, który zużywa to, co wypracowali inni.
Państwo „dobrobytu” nie może być silne słabością zatrudnianych przez siebie pracowników. Od silnych instytucji publicznych i godnie wynagradzanych urzędników powinniśmy rozpocząć budowanie dobrobytu dla wszystkich.
W momencie, gdy wiele krajów zachodnich reformuje swoje systemy socjalne, by móc unieść ich rosnący ciężar, w Polsce rozmawia się o państwie dobrobytu.
Czemu ma służyć państwo dobrobytu i czy dotychczasowe rozwiązania wprowadzone przez PiS realizują te cele? A jeśli nie, to co należałoby zmienić?
Rozdział państwa i Kościoła w Polsce jest fikcją, a zasługi Kościoła dla kraju, wbrew temu, co nam wmówiono i na co tak często powołuje się żądny przywilejów episkopat, nie są wcale bezdyskusyjne.
Chociaż w Polsce autonomia religii i polityki jest wpisana do konstytucji, można mieć czasem wrażenie, że to Jarosław Kaczyński jest realną głową Kościoła katolickiego.
Państwo należy do tych, którzy w Kościele nie są, i do tych, którzy w nim są.
W dzisiejszej Polsce Kościół wciąż ma potencjał, by znakomicie poradzić sobie bez przywilejów w życiu polityczno-państwowym.
Kobiety mniej zarabiają, bo więcej pracują. Na tym właśnie polega kierat dwóch etatów.
Potrzeba nam poprawy jakości usług publicznych związanych z opieką nad dziećmi i walki ze stereotypowym postrzeganiem kobiet i mężczyzn.
Potrzebujemy obowiązkowego podziału urlopów rodzicielskich i stworzenia mechanizmu elastycznych powrotów do pracy po urodzeniu dziecka.
Jeśli mogłabym zmienić jedną rzecz dotyczącą kobiet na rynku pracy, zrównałabym wiek emerytalny.
Nie zbudujemy lepszego państwa, z godnie wynagradzanymi funkcjonariuszami publicznymi, bez zwrotu w polityce fiskalnej.
To nie podział na prywatną i publiczną, ale na jakościową i mierną ochronę zdrowia ma znaczenie.
Słaba dostępność i wysokie wydatki prywatne to najważniejsze z perspektywy pacjentów wyzwania ochrony zdrowia w Polsce. Niestety, podniesienie nakładów nie przyniesie oczekiwanych skutków bez równoległej reformy.
Trudno sobie wyobrazić, że Kaczyński sam z siebie zmieni strategię i zamiast dawać ludziom pieniądze do ręki, zainwestuje w ochronę zdrowia i inne usługi publiczne. Może jednak ktoś go do tego zmusi? | Magdalena Błędowska.
Po 2015 r. Zjednoczona Prawica ma problemy z realnym rządzeniem także dlatego, że uwierzyła w czarną legendę Okrągłego Stołu. Przejęła stery państwa, które przez lata uważała za nie swoje.
Okrągły Stół nie był tylko „początkiem początku”. Zawarte przy nim porozumienie było końcem paradygmatu rządzącego polskim życiem publicznym przez poprzednie pół wieku.
Jesteśmy najlepszymi kandydatami do przeniesienia Okrągłego Stołu i wydarzeń 1989 roku w obszar pamięci funkcjonalnej.
Co nas, pokolenie „spięciowych” trzydziestoparolatków, w ogóle obchodzi Okrągły Stół?
Jeśli nie będziemy w stanie zadbać o stan powietrza, wody czy gleby w naszym kraju, to nie uda nam się wpłynąć na to, o ile stopni Celsjusza podwyższy się temperatura na Ziemi.
Globalna eksplozja nierówności i kryzys klimatyczny zapowiadają „ciekawe czasy”.
Zbudowany wokół polityki ekologicznej konsensus może być jednym z najbardziej wspólnototwórczych, jaki w silnie polaryzujących czasach jest w ogóle możliwy.
Do listy hamulców transformacji energetycznej, obok paleoliberalizmu à la Korwin i pisowskiego fetyszu suwerenności, można dopisać jeszcze lewicowy populizm.
Migracji w świecie rosnących nierówności po prostu nie da się powstrzymać. A choć wciąż ciężko nam w to uwierzyć, Polska w skali świata należy do grupy krajów bogatych.
W 2017 r. Polska stała się liderem w liczbie udzielanych krótkoterminowych pozwoleń na pracę. Polska polityka imigracyjna nie istnieje, a rząd sięga do ksenofobicznej retoryki. To połączenie wybuchowe.
Jeśli proimigranckie środowiska będą konsekwentnie uznawać realny społeczny lęk za nieuprawniony, to będzie to prosta droga do utrzymania ostrej polaryzacji debaty publicznej – pisze publicysta Klubu Jagiellońskiego.
Należy zauważyć, że budzące emocje kwestie dotyczące sposobu przyjmowania i integracji cudzoziemców stanowią tylko część polityki migracyjnej.
Niepodległość jest jedyną wartością łączącą nasze społeczeństwo. Brakuje nam symbolicznego podłoża państwa.
Wyjście poza napięcia powodowane przez odwoływanie się do gestów czerpanych z kultury podległości wymaga okiełznania jej.
To nie „kultura podległości”, ale ewidentna słabość ustrojowa państwa sprawiła, że partia posiadająca zwykłą większość sejmową mogła zdemolować ten rzekomo sprawnie działający „mechanizm”.
Młode pokolenie „nieskażone kulturą podległości” to dość problematyczny promyk nadziei”.
Wspólnota europejska została oparta na hegemonii tandemu francusko-niemieckiego i budowie niekontrolowanej społecznie „brukselskiej administracji”. Dziś to nie starcza.
Robert Schuman zwracał uwagę, że warunkiem powodzenia projektu integracji europejskiej jest przekonanie ludzi, iż przyszłość ekonomiczna ich dzieci będzie lepsza. Dziś nikt w Europie nie ma tej pewności, a Unia znalazła się na zakręcie.
Projekt europejski trzeba po prostu przemyśleć na nowo, poczynając od samych jego korzeni. Nie można ograniczać go do geopolityki, procedur, a nawet gospodarki oraz inwestycji
Zasadniczy problem z polską debatą o Unii Europejskiej polega na tym, że wciąż postrzegamy ją przez pryzmat doświadczeń PRL. Ten sam błąd popełniają politycy jednej i drugiej strony.
Dyskusje nad szczegółowymi propozycjami reform systemu emerytalnego w Polsce przypominają spór o to, jakimi dachówkami pokryć dach domu, który nie ma nawet fundamentów.
Niepokojące jest to, że emeryturę obywatelską jednym głosem popierają neoliberalne think-thanki i część środowisk lewicowych. Niestety, to lewica pomyliła bramki.
Niestety nie wydaje się obecnie możliwa tak radykalna zmiana całego systemu, jaką proponują zwolennicy emerytur obywatelskich.
Niezależnie od wprowadzenia emerytury obywatelskiej, na dłuższą metę jedynym roztropnym rozwiązaniem problemów nie tylko polityki emerytalnej jest wzmocnienie wspólnot rodzinnych.
Prezydent Duda nie tylko powinien wycofać się z idei listopadowego referendum, ale powinien też nie organizować w to miejsce żadnej szerszej debaty konstytucyjnej.
Po co pytać Polaków, jakich chcą zmian w ustawie zasadniczej, gdy samemu się tego nie wie? Koniecznych reform nie będzie. Nie mamy momentu konstytucyjnego i władzy z mandatem do ich wprowadzenia.
Tekst Piotra Trudnowskiego przeczytałem z dużym zaciekawieniem, bo jestem fanem political i legal fiction.
W obecnych warunkach politycznych propozycja pisania konstytucji niejako obok konfliktu partyjnego to próba wyciągnięcia siebie samego za włosy z bagna.
Jeśli mam nadzieję na zmianę społeczną, to pokładam ją w dwóch instytucjach: w Kościele i szkole.
Dopóki polska szkoła się nie zmieni, dopóty dziwna i pokraczna będzie polska wspólnota.
Komisja Edukacji Narodowej, podmiotowi nauczyciele i nowe technologie. Klub Jagielloński zabiera głos w dyskusji o edukacji.
Różnice między systemem pożądanym a niepożądanym dobrze ilustruje porównanie szkolnictwa w Korei Południowej i Finlandii.