Zanim Wołodymyr Zełenski został uznany za męża stanu i przywódcę kraju pod ostrzałem zbrodniczej Rosji, jego notowania polityczne spadały. Ukraińcy mieli mu za złe kontakty w Rosji, aferę Wagnergate czy brak zaangażowania w czasie protestów na Majdanie. Pozbawiony doświadczenia i zaplecza polityk musiał błyskawicznie dojrzeć. I dojrzał.
Według sondażu przeprowadzonego w trzecim i czwartym dniu rosyjskiej inwazji na Ukrainę działania prezydenta Wołodymyra Zełenskiego popiera 91 proc. Ukraińców. To naturalne, że w czasie wojny społeczeństwo jednoczy się wokół figury lidera. Ale oprócz rodaków Zełenskiemu kibicują miliony ludzi na całym świecie, którzy wspierają Ukrainę w obronnej wojnie przeciwko Rosji. Gdyby zsumować ich opinie o ukraińskim prezydencie z wynikami badania, to zabrakłoby skali. Zwłaszcza jeśli uznamy, że podziw Kim Kardashian liczy się podwójnie.
Zachwyt postawą prezydenta Ukrainy jest w pełni uzasadniony. Od początku rosyjskiej agresji on i jego otoczenie pracują na najwyższych obrotach. Przynajmniej raz dziennie Zełenski w wojskowym T-shircie wychodzi z oświadczeniem na temat sytuacji, informuje o swoich działaniach, zagrzewa Ukraińców i Ukrainki do walki. Nie widać po nim strachu ani zmęczenia. Nie popełnia błędów, każde słowo jest odpowiednio dobrane, każda fraza wybrzmiewa we właściwym momencie. Budzi zaufanie, uspokaja lęki.
„Nie wybierałam go. A teraz oglądam jego wystąpienia codziennie. Czekam na nie. Dla mnie to znak, że wszystko jeszcze jest w porządku” – pisze znajoma z Kijowa w poście, po kolejnej nocy spędzonej w schronie.
Najważniejszych hasłem wyborczym Zełenskiego w czasie kampanii w 2019 roku było zakończenie wojny w Donbasie. Zełenski chciał pokoju i aktywnie o niego zabiegał. Koszmarny wyrok losu sprawił, że to właśnie wojna zrobiła z niego przywódcę wolnego świata.
„My już nie możemy sobie pozwolić na to, żeby się bać”. Rosjanie wobec wojny
czytaj także
Były komik dokonuje niemożliwego
Zełenski, dowodząc obroną Ukrainy jako zwierzchnik sił zbrojnych, nie zaniedbuje polityki. Granica między tymi dwiema strefami uległa zresztą jeszcze większemu zatarciu, bo każde działanie ukraińskich władz zmierza dziś tylko w jednym kierunku – powstrzymania rosyjskiej agresji.
Największą bronią ukraińskiego prezydenta stał się telefon. Codziennie rozmawia ze światowymi liderami, budując szeroką, antyputinowską koalicję. Efekty przerastają wszelkie oczekiwania: neutralna Szwajcaria nakłada sankcję na Rosję, Szwecja po raz pierwszy od 1939 roku wysyła broń, by wspomóc zaatakowany kraj, a Niemcy zapowiadają uniezależnienie się od rosyjskiego gazu i zwiększenie wydatków na obronność.
W wystąpieniu z 26 lutego Zełenski mówił wprost, że Ukraina zasłużyła na dołączenie do Unii Europejskiej, a już dwa dni później przed kamerami podpisał wniosek o członkostwo, który Parlament Europejski przyjął 1 marca. Zełenski wystąpił online, z Kijowa, który kolejny dzień bronił się przed próbą zajęcia przez rosyjską armię. Eurodeputowani zareagowali owacją na stojąco.
– Ukraina już udowodniła, że jest mocna, że jest na równi z wami. Teraz wy udowodnijcie, że w istocie jesteście Europejczykami. Wtedy życie zwycięży śmierć, a światło zwycięży ciemność – mówił Zełenski, a tłumacz płakał ze wzruszenia, przekładając jego słowa. To zresztą nie pierwszy raz, kiedy doszło do podobnej sytuacji. Kilka dni temu tłumaczka w niemieckiej telewizji zareagowała podobnie.
О odwadze i sile Wołodymyra Zełenskiego rozpisują się użytkownicy serwisów społecznościowych. Zwłaszcza po tym, jak na propozycję ewakuacji, którą złożyły Stany Zjednoczone, odpowiedział, że potrzebuje amunicji, a nie podwózki.
Afery męża stanu
W poniedziałek 28 lutego media obiegła informacja, że w Kijowie działa około 400 wagnerowców, czyli żołnierzy owianej złą sławą rosyjskiej prywatnej armii, która realizuje brudne zlecenia na całym świecie. Ich zadaniem w Ukrainie jest zabicie Zełenskiego. O tym, że on i jego rodzina to główne cele rosyjskich jednostek specjalnych, które są w Kijowie, sam Zełenski mówił już kilka dni wcześniej.
Trudno dzisiaj uwierzyć, że kilka miesięcy temu, w październiku 2021 roku, pod domem prezydenta ludzie protestowali z hasłem „Będziesz sądzony za Wagnergate”. Nie tak dawno bowiem ci sami wagnerowcy, którzy dzisiaj polują na Zełenskiego w ukraińskiej stolicy, byli przyczyną gigantycznej afery na szczytach władzy.
Mniej więcej dwa tygodnie przed wyborami prezydenckimi w Białorusi, wyznaczonymi na 9 sierpnia 2020 roku, tamtejsze służby zatrzymały grupę wagnerowców pod Mińskiem. Łukaszenka do samych wyborów o próby odebrania mu władzy oskarżał Rosję, dlatego uznał, że wagnerowcy przybyli do Białorusi z misją specjalną właśnie w tym celu.
Ukraina poprosiła o ich wydanie, przedstawiając dowody na to, że są wśród nich osoby, które walczyły w Donbasie po rosyjskiej stronie. Ale po wyborach Łukaszenka zastraszony przez białoruskie społeczeństwo zmienił front i szukał wsparcia Moskwy. Złamał obietnicę daną ukraińskiemu przywódcy i zamiast do Kijowa przekazał wagnerowców z powrotem Rosji.
Wkrótce okazało się, że podróż wagnerowców była specjalną operacją Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. Ale ktoś z bliskiego otoczenia prezydenta Zełenskiego dopuścił się zdrady i przekazał tę informację stronie białoruskiej.
W tej sprawie wciąż jest wiele niewiadomych, ale to niewątpliwie największy skandal związany z prezydentem Ukrainy i jego otoczeniem, choć wcale nie jedyny. Perturbacji było wiele, wystarczy przypomnieć słynny perfect phone call Trumpa.
Jeszcze w grudniu minionego roku poziom poparcia dla Zełenskiego wynosił około 30 proc., czyli trzy razy mniej niż obecnie. Jego zaplecze polityczne było słabe, a on sam nie miał pewności, czy będzie ubiegać się o drugą kadencję.
Kandydat nieakceptowalny estetycznie
Zełenski wygrał wybory prezydenckie w kwietniu 2019 roku z gigantycznym poparciem. Zagłosowało na niego 73 proc. wyborców. Swojego kontrkandydata i największego politycznego wroga, Petra Poroszenkę, zostawił daleko w tyle.
Ukraińcy pragnęli nowego otwarcia w polityce, a Zełenski prezentował się jako człowiek spoza establishmentu, nawet jeśli nie była to do końca prawda.
Jego kariera aktora, kabareciarza i producenta była ściśle powiązana z oligarchą Ihorem Kołomojskim, właścicielem telewizji 1+1, która pokazywała jego satyryczny show Weczernij Kwartał i serial Sługa Narodu, w którym Zełenski wystąpił w głównej roli – nauczyciela Hołoborodźki, zwykłego człowieka z ludu, który przypadkiem zostaje prezydentem kraju. Pierwszy sezon serialu wyszedł jeszcze w 2015 roku, emisja trzeciego zaczęła się krótko przed wyborami w 2019.
Z pewnego dystansu historia komika, który dzięki roli w serialu naprawdę został prezydentem, może się wydawać zabawnym zbiegiem okoliczności. Jeśli dodamy do tego, że Zełenski dubbingował po ukraińsku misia Paddingtona, to wyłania się z tego naprawdę słodki obrazek.
Jednak dla pewnej części Ukraińców, których można określić jako postmajdanową, wielkomiejską inteligencję, scenariusz serialu przełożony na scenariusz dla kraju był wizją przerażającą. Kandydatura Zełenskiego wyglądała jak wyrafinowana polittechnologia, jak na wschód od Polski określa się manipulowanie opinią publiczną w celu zdobycia władzy. Ukraińska elita intelektualna obawiała się, że źródła tej kampanii biją w Moskwie, a Zełenski to jedynie marionetka, która ma odwrócić kurs kraju na wschód.
Za tą tezą mogło przemawiać to, że Zełenski przez lata robił karierę w rosyjskim show-biznesie, grał w komediach romantycznych, robił w Rosji interesy. Na pewno nie był pozbawiony kontaktów i koneksji. Ale oprócz obawy o to, że Zełenski jest po prostu agentem Kremla, dochodziła jeszcze jedna kwestia – estetyczna.
Wprost wyraził to pisarz Taras Prochaśko, który stwierdził, że nie przepada za kulturą, której nosicielem jest Zełenski. A ta kultura to coś, co można byłoby określić jako rosyjskojęzyczną postsowiecką popsę, estradę głęboko zakorzenioną w sowieckim kanonie. W przypadku Zełenskiego to mocno zakorzeniony w sowieckiej rozrywce KWN. Te trzy litery to skrót od Klubu Wesołych i Zaradnych (ros. nachodcziwych/находчивых), który stanowił wszechsowiecki klub studenckich kabaretów, konkurujących ze sobą na scenie o względy publiczności.
Historia KWN sięga lat 60. Format przez dekady cieszył się niesłabnącą popularnością, a w epoce postsowieckiej stał się estradowym biznesem przynoszącym wielomilionowe dochody. I choć projekty Zełenskiego w 2014 roku stały się wyraźnie antyrosyjskie w treści, to forma pozostała odstręczająca dla zorientowanej na zachód, ukraińskojęzycznej inteligencji. Istotne było też to, że Zełenski, urodzony w żydowskiej rodzinie w Krzywym Rogu, był rosyjskojęzyczny i do niedawna miał problemy, by swobodnie formułować myśli po ukraińsku.
Inny powód tej niechęci krótko i dobitnie wyjaśniła dziennikarka Krystyna Berdynskich: „Zełenski nie był na Majdanie”. Wśród uczestników „Rewolucji Godności” budziło to obawy o powtórkę prorosyjskiego zwrotu, którego doświadczyli w 2010 roku, kiedy urząd po Wiktorze Juszczence objął Wiktor Janukowycz.
„Amator” zawstydza ekspertów
Do tego ciągle powtarzane argumenty koronne przeciwko „komikowi” brzmiały: słaby, naiwny, nie ma doświadczenia w polityce, a kierowanie państwem to trudna rzecz. Tak jakby zapominali, że Zełenski to z wykształcenia prawnik, a z zawodu nie tyle aktor komediowy, ile biznesmen, który od podstaw stworzył i zarządza niemałym przedsięwzięciem.
O Zełenskim z wielką dozą sceptycyzmu wypowiadano się także w Polsce. Nasz liberalny segment kibicował Poroszence, który zresztą wśród diaspory ukraińskiej w Polsce wygrał wybory. „Należy się spodziewać, że Zełenski będzie politykiem słabym, mającym problem z kontrolą różnych grup interesów w swoim zapleczu […]”, „Zełenski nie zna się na polityce zagranicznej, Z przedwyborczych zapowiedzi wynika, że głównym celem na arenie międzynarodowej będzie doprowadzenie do rzeczywistego zawieszenia broni w Donbasie, czemu ma służyć rozszerzenia tak zwanego formatu normandzkiego o USA i Wielką Brytanię. Sukces tej inicjatywy jest jednak wykluczony ze względu na brak zgody Rosji. Kreml będzie bowiem dążyć do wykorzystania braku doświadczenia nowego prezydenta i zmuszenia go do ustępstw w trakcie ewentualnego bilateralnego spotkania prezydentów” – to dwa cytaty z przedwyborczej analizy OSW.
Cieszący się autorytetem ekspert ds. Ukrainy Andrzej Szeptycki na pytanie dziennikarza „Polityki” o to, jakie szanse ma Zełenski, jeśli chodzi o możliwość przeobrażenia Ukrainy, odpowiadał:
„Niewielkie. Przede wszystkim dlatego, że nie jest zawodowym politykiem. […] Jest to na pewno wymiana starego ‘wyjadacza’, jakim był Poroszenko, na kompletnego amatora, naturszczyka. To jest trochę tak, jakbyśmy byli chorzy i rozczarowani nieskutecznością leczenia w służbie zdrowia, więc poszli do specjalisty od medycyny alternatywnej z nadzieją, że on nam bardziej pomoże”.
Wisienką na torcie jest opinia eksperta z UMCS: „Brak doświadczenia politycznego przez nowo wybraną głowę państwa stanowi poważne zagrożenie dla Ukrainy. […] Szczególnie w przypadku państwa uczestniczącego w konflikcie zbrojnym i broniącego integralności terytorialnej najwyższym głównodowodzącym sił zbrojnych powinna być osoba operatywna, doświadczona i zdolna do szybkiego reagowania na pojawiające się wyzwania”.
Teraz można spotkać się z opinią, że media i eksperci, którzy byli tak sceptyczni wobec Zełenskiego, powinni przeprosić za swoje nietrafione sądy. Jednak te opinie i lęki, nawet jeśli nieco wyolbrzymiane, miały swoje podstawy, a polityczna droga Zełenskiego nie była usłana różami.
O tym, że Wołodymyr Zełenski sprzed paru tygodni wcale nie był najłatwiejszą osobą do kontaktu i współpracy, przypominają też ukraińscy dziennikarze. Jego przemiana budzi jednak autentyczny podziw. Niezależnie od sympatii politycznych sprzed 24 lutego 2022, dzisiaj Ukraina broni się przed rosyjską agresją, a Zełenski daje tej walce twarz i nadzieję.
W ten sposób Klub Wesołych i Zaradnych (KWN) wygrywa z KGB.