Syn premiera oskarża ojca o to, że zlecił jego porwanie i wywiezienie na Krym, a wcześniej usiłował zamknąć go w szpitalu psychiatrycznym. Wszystko po to, by syn nie mógł zeznawać przeciwko ojcu w sprawie korupcyjnej. To nie odcinek serialu z dreszczykiem – to najnowsza afera w czeskiej polityce.
„Nigdy nie ustąpię, nigdy, niech to sobie wszyscy zapamiętają” – tymi słowami premier Andrej Babiš podsumował w piątek swoje stanowisko wobec afery, która od początku ubiegłego tygodnia trzęsie czeską polityką. Afery chyba najdziwniejszej w 25-letniej historii republiki.
czytaj także
Podsumowanie faktów wygląda jak materiał na amerykański film akcji klasy B, rozgrywający się w jakimś fikcyjnym, autorytarnym państewku postradzieckim. Dziennikarze portalu Seznam Zprávy ujawnili nagranie, na którym syn premiera Andrej Babiš junior oskarża ojca o to, że zlecił jego porwanie. Porwać Babiša juniora i wywieźć na okupowany przez Rosję Krym miał mąż jego lekarki, który jednocześnie groził mu przymusową hospitalizacją w szpitalu psychiatrycznym. Celem całej tej akcji miało być zatuszowanie udziału dzieci premiera w aferze korupcyjnej tzw. Bocianiego Gniazda.
Bocianie Gniazdo to problem, który ciągnie się za Babišem od początku jego politycznej kariery. Za tą swojską nazwą kryje się ośrodek wypoczynkowo-konferencyjny w środkowych Czechach wybudowany za dotacje unijne, którego główną atrakcją jest właśnie budynek w kształcie ptasiego gniazda. Cały kłopot w tym, że budowa została sfinansowana w ramach wsparcia dla małych i średnich przedsiębiorstw, a wszystko wskazuje na to, że takie wsparcie Bocianiemu Gniazdu w żadnym wypadku się nie należało.
czytaj także
Przed rozbudową ośrodek był bowiem własnością Agrofertu – olbrzymiego koncernu rolno-spożywczego należącego do przyszłego premiera Czech. W celu wyłudzenia dotacji Babiš senior przeniósł go do nowo powstałej spółki – na tyle małej, by kwalifikowała się do unijnego programu i mogła wystąpić o fundusze. To właśnie we władzach tej spółki zasiadał Andrej Babiš junior wraz ze swoją siostrą i rodziną obecnej żony premiera.
Sprawa była już badana przez brukselski urząd kontrolny OLAF, a czeska policja od miesięcy prowadzi śledztwo w tej sprawie. Śledztwo, w którym premier jest głównym podejrzanym i z powodu którego izba poselska uchyliła mu w styczniu immunitet.
czytaj także
Ponieważ nieuchronnie zbliża się termin zakończenia czynności przygotowawczych i skierowania sprawy do sądu, chęć ukrycia niewygodnego świadka wydaje się ze wszech miar racjonalna. Tutaj jednak pojawia się kilka niewiadomych.
Syn premiera jest obywatelem szwajcarskim i jako taki jest dla czeskiego wymiaru sprawiedliwości właściwie nieosiągalny bez swojej zgody. Jednocześnie leczy się psychiatrycznie, co jego ojciec postanowił wykorzystać zarówno po to, by podać w wątpliwość jego wiarygodność, jak i oskarżyć dziennikarzy o żerowanie na chorobie syna. Brakuje także informacji pozwalających ocenić rzetelność i etykę śledztwa dziennikarskiego, w wyniku którego ujrzały światło dzienne oskarżenia nagrane ukrytą kamerą.
Sam Andrej Babiš postanowił aferę przeczekać. Choć z uwagi na wagę zarzutów wydaje się to nie do pojęcia, ograniczył się jedynie do kilku ataków na dziennikarzy oraz pięciominutowego wyjaśnienia na posiedzeniu rządu, którego treść znana jest tylko ministrom. Rzut oka na poprzednie kryzysy związane z osobą Babiša pozwala jednak zrozumieć tę strategię.
Od czasu jego wejścia do rządu w 2013 r. czeska opinia publiczna dowiedziała się o ministrze finansów i późniejszym premierze następujących rzeczy: był tajnym i świadomym współpracownikiem czechosłowackiej tajnej policji, jako prezes Agrofertu wykorzystywał kruczki prawne w celu uniknięcia płacenia podatków, a jako wicepremier i właściciel kilku tytułów prasowych wpływał na media i wykorzystywał je do niszczenia przeciwników politycznych. Trzeba przyznać, że w tym zestawieniu wyłudzenie dotacji na Bocianie Gniazdo nie wygląda już tak szokująco. W międzyczasie Babiš wygrał wybory i zdołał utworzyć z socjaldemokratami koalicyjny rząd mniejszościowy tolerowany przez komunistów.
W tym kontekście doskonale widać, że czeski premier już dawno przekroczył wszelkie granice, które teoretycznie powinny oznaczać natychmiastowy koniec politycznej kariery. Jednocześnie jego ruch ANO wciąż utrzymuje wysokie poparcie, częściowo dzięki świetnej koniunkturze gospodarczej, a częściowo dzięki słabości opozycji. Formalna opozycja w izbie poselskiej składa się z 7 różnych partii, dla których przyspieszone wybory mogą oznaczać nieprzyjemną weryfikację poparcia oscylującego w okolicach progu wyborczego.
czytaj także
Do tego dochodzą koalicyjni socjaldemokraci, którzy nadal nie podnieśli się po zeszłorocznej klęsce wyborczej. Równocześnie widzą jak ich doktryna „cywilizowania” i kontrolowania nieobliczalnego Babiša poprzez współpracę w rządzie rozsypuje się w pył. Socjaldemokratyczni senatorowie wezwali premiera do dymisji, a posłowie i ministrowie tej samej partii nabrali wody w usta. Natomiast przychylny Babišowi prezydent Zeman ogłosił, że w razie przegłosowania przez izbę poselską wotum nieufności, po raz trzeci powierzy misję utworzenia rządu liderowi ANO. Nie jest wykluczone, że tym razem byłby to rząd z udziałem skrajnej prawicy.
czytaj także
To napięcie między kruchą pozycją premiera mniejszościowego rządu a jego praktyczną niezatapialnością i niezwykłą odpornością na skandale stało się w ostatnich miesiącach osią czeskiej polityki. Z jednej strony losy Babiša zależą wyłącznie od kilku głosów koalicyjnego partnera, z drugiej zaś nic nie wskazuje na to, żeby ten pozbawiony skrupułów oligarcha mógł na dobre zniknąć z polityki lub chociaż stracić wpływ na władzę. Ani masowe protesty w dużych miastach, ani powolne śledztwo nie dają na razie wielkich nadziei.
Hasło Andreja Babiša z poprzednich wyborów brzmiało: „Żeby chciały tu żyć także nasze dzieci”.
**
Kajetan Stobiecki jest ekspertem Global.Lab ds. Czech i Słowacji. Ukończył historię i filozofię w Kolegium Międzyobszarowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych i Społecznych na Uniwersytecie Warszawskim. Aktualnie studiuje Global History na Humboldt Universität i Freie Universität w Berlinie. Jego zainteresowania koncentrują się na Europie Środkowo-Wschodniej.