Ameryka stoi nad nad kilkoma urwiskami, w które wpadnie, ponieważ przesłania je obsesja republikanów dotycząca rozmiarów rządu i wydatków.
„Fiskalna przepaść” [zaplanowane od stycznia cięcia wydatków i podwyżki podatków – przyp. tłum.] to metafora na użytek amerykańskiego rządu, który nie mierzy się z największymi wyzwaniami, przed jakimi stoimy – ponieważ jest sparaliżowany przez republikanów, skupia się na deficycie budżetowymo, a do tego przytłacza go wielki pieniądz od korporacji, Wall Street i miliarderów.
Gdybyśmy mieli funkcjonalny rząd, Ameryka zajęłaby się trzema innymi „przepaściami”, powodującymi dużo większe zagrożenia.
Przepaść ubóstwa wśród dzieci
Pomiędzy rokiem 2007 a 2011 odsetek amerykańskich dzieci w wieku szkolnym mieszkających w ubogich gospodarstwach domowych wzrósł z 17 do 21 procent. W zeszłym roku według danych Departamentu Rolnictwa niemal 1 na 4 dzieci żyło w rodzinie, która w którymś momencie roku miała trudności z zapewnieniem sobie dostatecznego wyżywienia. Programy federalne, które mają pomóc dzieciom z mniej zamożnych rodzin – bony żywnościowe, pomoc dla biednych okręgów szkolnych, tzw. granty Pella [dopłaty do czesnego na uczelniach – przyp. tłum.], opieka zdrowotna dla dzieci, dożywianie, opieka w ciąży i po porodzie, wreszcie Medicaid – wszystkie znajdują się na celowniku republikańskiej prawicy. Ponad 60 procent cięć w ostatnim projekcie budżetu autorstwa tej partii dotyczyło właśnie z tych programów.
Nawet jeśli te programy zostaną zachowane, z pewnością nie wystarczą. Administracja Obamy nie mówi jednak o zmniejszaniu ubóstwa w Ameryce, mówi jedynie o ochronie klasy średniej. Jeśli jednak nie skoncentrujemy się na lepszych szkołach, lepszej opiece zdrowotnej i poprawie warunków życia tych biednych dzieci i ich rodzin, za kilka lat będziemy mieli w USA znaczącą populację niedouczonych i zdesperowanych dorosłych.
Przepaść w ochronie zdrowia pokolenia baby-boomers.
Koszty ochrony zdrowia wynoszą już 18 procent PKB. Od dziś do roku 2030, kiedy 76 milionów ludzi z pokolenia wyżu zasili szeregi seniorów, te koszty wzrosną gwałtownie. To jest zasadniczy powód, dla którego prognozowany deficyt budżetu federalnego ma rosnąć.
Ustawa o dostępnej opiece zdrowotnej [The Affordable Care Act] stanowi jakiś początek, ale w żadnym razie nie wystarczy, by ograniczyć rosnące koszty. Prezydent i demokraci muszą ruszyć do przodu i wykorzystać siłę przetargową systemów Medicare i Medicaid, aby uzyskać od dostawców usług medycznych niższe stawki, a także przejść od systemu opłaty za usługę do systemu opłaty za efekty zdrowotne.
Nie ominiemy jednak faktu, że mamy najdroższy i najmniej efektywny system opieki zdrowotnej na świecie, w którym wydaje się na robotę papierkową i administrację o 30 procent więcej niż na utrzymywanie ludzi w zdrowiu. Upadku w przepaść możemy uniknąć jedynie wówczas, kiedy wprowadzimy system indywidualnego płatnika.
Przepaść ekologiczna
Globalny poziom emisji dwutlenku węgla skoczył o trzy procent w roku 2011, a zdaniem naukowców w tym ma wzrosnąć o kolejne 2,6 procent, przybliżając ludzki gatunek niebezpiecznie blisko momentu, w którym pokrywa lodowa będzie nieodwracalnie topnieć, poziom mórz będzie się podnosić, a liczba areałów uprawnych na świecie zacznie spadać do groźnie niskiego poziomu. Republikanie (oraz ich patroni, jak np. bracia Charles i David Koch) wciąż jednak negują problem zmiany klimatycznej. A administracja Obamy przestała obstawać przy systemie handlu emisjami czy podatku węglowym.
Jeśli jednak nie zrobimy czegoś na rzecz redukcji emisji dwutlenku węgla, reszta głównych jego producentów również tego nie zrobi. Jedynym wiążącym porozumieniem w tej sprawie był jak dotąd protokół z Kioto, do którego USA nigdy się nie przyłączyły. Nie stajemy również na czele międzynarodowych negocjacji klimatycznych, jakie się toczą obecnie w Katarze.
Tak, Ameryka stoi nad przepaścią, ale nie fiskalną, tylko nad kilkoma urwiskami naraz, w które wpadniemy, ponieważ przesłania je nam obsesja republikanów dotycząca rozmiarów rządu i wydatków. A demokraci nie byli jak dotąd w stanie – albo nie chcieli – podnieść alarmu.
Przełożył Michał Sutowski
Tekst pochodzi ze strony http://robertreich.org
Robert Reich – profesor polityki społecznej na Uniwersytecie w Berkeley, były sekretarz pracy w administracji Billa Clintona, magazyn „Time” uznał go za jednego z dziesięciu najskuteczniejszych członków amerykańskiego rządu w ostatnim stuleciu