Po apelu Tymoszenko nie było już widać flag opozycyjnych partii.
We wtorek 26 listopada symboliczny pochód z placu Europejskiego na plac Niepodległości połączył osobne dotąd protesty. W środę oba euromajdany działały już razem. Protestujący podjęli tę decyzję na prośbę odsiadującej siedmioletni wyrok byłej premier Julii Tymoszenko. List od niej odczytał lider partii Batkiwszczyna Arsenij Jaceniuk. Obóz zorganizowany przez partie polityczne zgodził się zrezygnować z partyjnej symboliki – również na prośbę Tymoszenko – która dominowała na placu Europejskim i uniemożliwiała dotąd połączenie obu Euromajdanów.
Rzeczywiście w środę – poza kilkoma banerami wzywającymi do uwolnienia Tymoszenko – nie było widać flag Batkiwszczyny, Swobody ani UDAR-u, czyli wszystkich opozycyjnych partii parlamentarnych zaangażowanych w protesty. Powiewały za to flagi ukraińskie, europejskie i Ukraińskiej Powstańczej Armii, którymi przeważnie posługują się nacjonaliści.
Wieczorem piosenkarka Rusłana, która angażowała się jeszcze w trakcie pomarańczowej rewolucji w 2004 roku, z pomocą innych artystów i mówców rozgrzewała kilkutysięczny tłum. Wśród nich byli między innymi posłowie Platformy Obywatelskiej Michał Szczerba i Marcin Święcicki.
Momentami można odnieść wrażenie, że ludzie, którzy biorą udział w euromajdanie, najmniej interesują się tym, co związane z „euro”. Wśród licznych okrzyków proeuropejskich haseł jest niewiele. Najczęściej powtarzanym jest „Ukraina to Europa”, przeważnie jednak słychać okrzyki typu wymierzone we władze „Banda, precz” czy „Chwała Ukrainie – chwała bohaterom”.
Około 21.00 w środę doszło do przepychanek. Na plac Niepodległości przyszli przedstawiciele organizacji studenckich i lewicowych, którzy mieli ze sobą hasła o tematyce socjalnej, a wśród nich przerobioną flagę Unii Europejskiej, gdzie gwiazdy były na czerwonym tle. Szybko zostali otoczeni kordonem przez osoby, wśród których wiele miało upowską symbolikę. Próbowali wyrywać plakaty lewicowcom, których uznano za prowokatorów.
Jedna z uczestniczek tego wydarzenia twierdzi, że po połączeniu się euromajdanów na placu Niepodległości aktywnie zaczęli działać nacjonaliści i stąd ta gwałtowna reakcja. Wcześniej także pojawiały się takie hasła i nikt z podnoszących ich nie był uznawany za prowokatora ani nie spotykał się z przemocą.
Na czwartek zaplanowano marsz studentów i kolejną akcję na placu Niepodległości. Zapewne będzie ona bardziej liczna niż te z ostatnich dni, bo właśnie rozpoczął się szczyt w Wilnie, na którym rozstrzygną się losy umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą.
Czytaj codziennie specjalny serwis ukraiński Dziennika Opinii.