Świat

[Pieniążek z Doniecka] Po co komu taki paszport?

W Doniecku separatyści zaczęli wydawać paszporty. Za dwa miesiące mają je mieć wszyscy mieszkańcy.

Paszporty na razie dostało dwadzieścia osób, ale z chęcią przyjmą je kolejni. Nie boją się, że z takim dokumentem będą mieli zakaz wjazdu do niemal wszystkich państw świata, bo i tak nie  będą tam wyjeżdżali. Interesuje ich wyłącznie Rosja. Wśród mieszkańców Donbasu to popularny kierunek. Powody są różne – odpoczynek, rodzina czy praca. – Wszystko jest w Rosji, więc po co jeździć gdzie indziej? – pyta retorycznie Roman, który wkrótce skończy trzydzieści lat. Dla ludzi takich jak on, głównym warunkiem przyjęcia nowego paszportu jest możliwość swobodnego podróżowanie do Rosji. Czy będzie on spełniony? Przedstawiciele rosyjskich władz na razie wymownie milczą.

Komsomolcy zawsze pierwsi

Dziewiąte piętro, nieduża sala, w której upchnięto wszystkich dziennikarzy, osoby mające dostać paszport i ich bliskich. Powoli robi się gorąco. Na stole leży przygotowane dwadzieścia czerwonych paszportów. Na okładce widnieje dwugłowy orzeł. Niemal identyczny jak ten na herbie Federacji Rosyjskiej. Różni się przede wszystkim tym, że na piersi orła zamiast świętego Jerzego walczącego ze smokiem znajduje się archanioł Michał.

Pierwszy dokument otrzymał przewodniczący nieuznawanej republiki Ołeksandr Zacharczenko. – Pokazaliśmy naszym wrogom i sobie, że budujemy wolne niepodległe państwo. Ten dokument to potwierdzenie tego – mówi.

Pozostałe paszporty dostały osoby, które czołowi aktywiści miejscowej organizacji młodzieżowej Młoda Republika, którzy ukończyli szesnaście lat. – Z dumą mogę o sobie powiedzieć, że jestem obywatelką Donieckiej Republiki Ludowej – mówi szesnastolatka Ołeksandra Mazurenko. Słowo „duma” często padało z ust młodych działaczy. Fakt, że z tymi dokumentami nie dostaną się na Ukrainę, nie bardzo ich kłopocze, bo – jak twierdzą – nieszczególnie chcą tam jechać.

Nie wszyscy jednak są tak optymistycznie nastawieni do nowych paszportów. Dwudziestoczteroletni Artem uważa, że nie widzi sensu w posiadaniu takiego dokumentu, dlatego że chciałby podróżować po świecie. Podobnie uważa jego rówieśnik Artur, który ma bliskich na Ukrainie, a jego świat nie kończy się na Rosji. Sześćdziesięciodziewięcioletni Ihor z kolei uważa, że to etap przejściowy. Woli więc poczekać na paszporty Federacji Rosyjskiej, które według niego prędzej czy później będą wydawane na Donbasie.

„Przyjeżdżajcie, żyjcie, płaćcie podatki i śpijcie spokojnie”

W pierwszej kolejności paszporty mają otrzymywać osoby, które dopiero ukończyły szesnaście, dwadzieścia pięć albo czterdzieści pięć lat. Tzn. ci, którzy dostają pierwszy paszport albo właśnie kończy im się ważność dotychczasowych ukraińskich dokumentów. W priorytetowej grupie są też ci, którzy swój paszport zgubili.

Jak zapewniają przedstawiciele separatystów, codziennie będzie drukowane kilka tysięcy dokumentów. Wkrótce więc będą mogli się o nie ubiegać wszystkie osoby, które mieszkają na terytoriach kontrolowanych przez separatystów. Nie muszą obowiązkowo pochodzić z Donbasu. –

Jeśli ktoś z Europy Zachodniej chce go dostać, nie ma problemu. Jesteśmy wolnym państwem. Przyjeżdżajcie, żyjcie, płaćcie podatki i śpijcie spokojnie – mówi Zacharczenko.

Jak zapewnia przewodniczący republiki, bez paszportu nie będzie można brać udziału w głosowaniach. Chociaż sam nie wie, kiedy z takiej możliwości będzie można skorzystać, bo – zgodnie z jego słowami – kilkukrotnie już przekładane wybory mają zostać znowu przeniesione na inny termin.

Rosja wpuści… albo nie

Cała akcja z paszportami była dosyć zaskakująca. Wcześniej Zacharczenko miesiącami powtarzał, że paszporty są bez sensu i Donieck, w przeciwieństwie do Ługańska, nie ma zamiaru ich wydawać.

Wraz ze zmianą decyzji ruszyła kampania informacyjna w lokalnych mediach. Przed wydawaniem dokumentów na stronach internetowych separatystów pojawiła się informacja, że paszporty zostaną uznane przez Rosję. Źródło, które to potwierdziło, ma pochodzić z Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Zgodnie z nim, mieszkańcy nieuznawanych republik w obwodach donieckim i ługańskim będą mogli swobodnie przekraczać granicę z Rosją na podstawie lokalnych paszportów. Uznawane mają być też numery rejestracyjne pojazdów wydawane przez bojowników.

Później na konferencji prasowej powtarzał to Zacharczenko. – Uznaje nas Rosja i Osetia Południowa. Co jeszcze jest nam potrzebne? – pytał przewodniczący nieuznawanej republiki Ołeksandr Zacharczenko. – Pozostali też je uznają. Zmusimy ich do tego – dodał. Zapowiedział też, że swój ukraiński paszport rozstrzela.

Co spotka osoby z dokumentami wydanymi przez DNR na granicy z Rosją? Tego wciąż nie wiadomo. „Moskiewski Komsomolec” pisze, że służba prasowa Federalnej Służby Bezpieczeństwa w obwodzie rostowskim odmówiła komentowania „fałszywych informacji”. Podobnie komentarza odmawia tamtejsza służba prasowa Federalnej Służby Migracyjnej. Dlatego na rozstrzeliwanie ukraińskich dokumentów chyba jednak trochę za wcześnie, nawet dla gorących zwolenników Rosji.

 

**Dziennik Opinii nr 77/2016 (1227)

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paweł Pieniążek
Paweł Pieniążek
Dziennikarz, reporter
Relacjonował ukraińską rewolucję, wojnę na Donbasie, kryzys uchodźczy i walkę irackich Kurdów z tzw. Państwem Islamskim. Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Autor książek „Pozdrowienia z Noworosji” (2015), „Wojna, która nas zmieniła” (2017) i „Po kalifacie. Nowa wojna w Syrii” (2019). Dwukrotnie nominowany do nagrody MediaTory, a także do Nagrody im. Beaty Pawlak i Nagrody „Ambasador Nowej Europy”. Stypendysta Poynter Fellowship in Journalism na Yale University.
Zamknij